ᵒᵇʳᵒᵗʸ

147 50 8
                                        


Gwiazdko z nieba

Toń w objęciach

Ile można i potrzeba


  Para Pandorian przesiadywała na skraju swej zamieszkałej wysepki. Ydris obtaczał nogami biodra siedzącej przed nim dziewczynki i zabawiał się jej włosami, muskał szyję i głaskał po głowie. Dziewczynka zaś obserwowała fioletowe niebo, które tym razem, tuż przy horyzoncie zatapiało się w brzoskwiniowych odcieniach. Wchłonięta oglądała to niezwykłe zjawisko, niekontrolowanie miętoląc lekko bufiaste spodenki chłopca.

  – Ydris – wyrzekła przytłumionym głosem.

  – Tak? – zapytał żywo, zagłębiony w czar włosów ukochanej. 

  – Cieszę się z tego wszystkiego, co mnie otacza – zaczęła dość smutnie. – Patrzę na kolory bezkresu, na gwiazdy, które do mnie mówią. Lecz, mówią tak dziwnie, nie tak, jak nasz wiatr. Nasz wiatr jest radosny, a one szepczą coś smutno. Mimo to, są piękne. Wszystko jest piękne – wyznała.

  Chłopiec przerwał zabawę kosmykami i ujął prawą rękę dziewczynki. Ona z kolei, złapała Ydrisa za nadgarstek i dosunęła jego dłoń do swego lewego lica.

  – I wszystko jest takie miłe – dodała. – A najmilsze są twoje dłonie – zachichotała. 

  Młody mężczyzna łagodnie obrócił ramiona Orchideji. Spojrzał na jej twarz, następnie nawiązał głęboki kontakt wzrokowy. Zadrżał.

   Im dłużej dzielił swój żywot z ukochaną, tym bardziej potęgował swoje emocje. Z czasem, zmieniały one swoje odcienie; niekiedy kochał lekko jak przyjaciel, niekiedy podsycał żar z pełnej miłości sfery duchowej i fizycznej. 

  Spoglądał na jej niewinne usta. Spoglądał oczyma tak wypełnionymi żądzą miłości, nietrudno było się domyślić, o czym marzy jego serce. 

  Jakby to oni zostali odpowiedzialni za zatrzymanie czasu. Ydris patrzył ze złaknionym błyskiem na źrenicach. Oddychał przeraźliwie głośno, jak i równie serce waliło z przeraźliwym echem. Wgapiał się w najmniejszy szczegół twarzy dziewczyny; podziwiał te cudowne oczy, maleńkie delikatne piegi pokryte rumieńcami. Domyślał się jak smakować mogą usta, pragnął ich najbardziej. Takie skromne i różowiutkie. 

  – Ydris – przemówiła cicho. – Nie patrz tak na mnie – wycedziła, odgarniając chłopcu grzywkę. 

  – Jak patrzę? – zapytał ze sztucznym uśmiechem. – Dlaczego? – Drżał, a po jego czole sunęły kropelki potu. 

  – Wiem, że mnie kochasz tak bardzo jak wcześniej. Znaczy - o wiele mocniej – wyznała nieśmiało. – Ale obawiam się, że... – Spuściła wzrok na dół. – Ta moc przebiła moje granice – dokończyła.

  – Ale ja nie chcę ci zrobić krzywdy. Nie lękaj, maleńka.

  – Wiem – wtrąciła. – Patrzysz na mnie inaczej, a ja tego nie rozumiem. Choć, jestem pewna, że kiedyś zrozumiem – przyznała. 

  – Bo wiesz... ja czuję taką chęć wejścia w twoją głębię. Wyrywa mi krtań. Tak jakby moja niespokojna dusza lgnęła do twojej. I przy tym, nie wiem, dlaczego... ale tak właściwie wiem dlaczego - kocham twój róż na ustach i na polikach. Niech to może pozostanie tajemnicą, taką już nieświadomie odkrytą – odrzekł z czułym uśmiechem. 

Szept Pandorian | Star Stable|Donde viven las historias. Descúbrelo ahora