W drodze na komisariat potrafiła jedynie sarkastycznie odpowiadać na ich pytania. Może gdyby już wtedy się popłakała, zlitowaliby się nad nieletnią dziewczyną. Może, bo znając wojsko, potraktowaliby to jako próbę wydostania się z aresztu. Zapewne nieudaną. Nie mogła zatem pokazać słabości.
Wycierając rękoma łzy, spływające szybko po twarzy, starała się uspokoić. Długo zachowywała powagę, ale gdy tylko wojskowy odszedł od jej celi, pękła. Nigdy nie sądziła, że ktoś ją przyłapie. Zawsze udawało jej się wydostać z najgorszych tarapatów, jakkolwiek źle by nie było. Może podjęła drastyczne kroki i ryzyko było znacznie większe w tej sytuacji, ale musiała to zrobić.
Gdyby tylko wyszła odrobinę szybciej, nikt by jej nie zobaczył. Zabrakło jednej sekundy i uciekłaby stamtąd bez większego problemu.
Słysząc kroki, od razu stłumiła w sobie emocje, wycierając szybko policzki. Usiadła wygodniej na prowizorycznej ławce z kamienia i zaczęła przyglądać się ścianie naprzeciwko. Przybrała postać osoby bardzo nonszalanckiej, obojętnej na zaistniałą sytuację.
– Mamy niezbite dowody, że okradłaś sklep z 5 tysięcy eurodolarów – odezwał się męski głos. – W związku z tym zostaniesz w areszcie, dopóki sąd nie zdecyduje inaczej. Przysługuje ci prawo kontrolowanej rozmowy telefonicznej oraz widzenia z wybraną przez ciebie osobą.
– Nic nie chcę – mruknęła.
Mężczyzna westchnął ciężko.
– Wiesz, na co się skazałaś? – jego głos brzmiał teraz bardziej przychylnie, miło. Próbował grać dobrą glinę. – Masz dopiero 14 lat, kara nie będzie tak wysoka, jak w przypadku osoby dorosłej, ale nie wymigasz się od odpowiedzialności.
– Czy wyglądam, jakbym próbowała? – spojrzała na niego z uniesioną brwią.
Zacisnął usta, patrząc jej prosto w oczy. Był starszym mężczyzną, już lekko siwiejącym. Koło jego delikatnych brązowych oczu widniało pełno małych zmarszczek, zapewne od częstego uśmiechu. Nie grał dobrej gliny, był dobrym gliną, któremu zrobiło się szkoda tej żałosnej dziewczynki.
– Czemu to zrobiłaś? – zapytał.
Westchnęła z poirytowaniem i wstała.
– A co to za znaczenie? Zmieni to coś?
Odwrócił wzrok. Jak na taką małą, złośliwą dziewczynę, rozumiała więcej, niż sądził.
– Henderson – tym razem damski głos wypełnił pomieszczenie. – Ktoś chce ją widzieć.
Zmarszczyła brwi, zdziwiona, że ktokolwiek by do niej przyszedł. Nikt nie wiedział, co tego wieczoru zrobiła. Nie chciała nikomu mówić, wiedząc, że gdyby coś poszło nie tak, mogliby zostać oskarżeni o współpracę.
Henderson skinął głową i wyszedł razem z kobietą, uprzednio rzucając spojrzenie w stronę dziewczyny. Nie była pewna, czy w ten sposób chciał okazać współczucie, czy wsparcie. Popatrzyła na kraty, łapiąc je w dłonie, ale momentalnie kopnął ją prąd. Warknęła pod nosem, machając rękoma, aby pozbyć się nieprzyjemnego uczucia. Nigdy nie sądziła, że kiedyś ich dotknie i przekona się na własnej skórze tych zabezpieczeń. Nie sądziła, że będzie stała w środku.
Mogłam się nie decydować na ten sklep...
Zamknęła oczy, wzdychając cicho. Trudno, sytuacja wyszła, jak wyszła. Nie cofnie teraz czasu, musi wyjść z tego z twarzą. A co ze szkołą? Jeśli się dowiedzą, a na pewno tak będzie to...
– Dobry wieczór – kolejny męski głos przerwał jej pędzące myśli. Obcy.
Podniosła wzrok, widząc przed sobą mężczyznę o ogromnej posturze. Na widok jego okaleczonej twarzy, mimowolnie cofnęła się o krok. Rana była w trakcie gojenia i pokrywała praktycznie większość lewej strony jego ciała. Widziała, jak ciągnie się w dół, pod materiał kurtki.
YOU ARE READING
Outside: The Real Nature
Science Fiction[TW! przekleństwa, przemoc, narkotyki] Rok 2099. Miasto Baeir zapewnia radość i spokój dla każdego z mieszkańców. Wszczepy usprawniające zdolności fizyczne znacznie ułatwiają utrzymanie zwykłych obywateli przy zdrowiu, a odpowiednio wyszkolone oddz...
