Nadgarski i kostki Alex zostały ciasno skrępowane sznurem. Jej bezwładne ciało pchnięto na podłogę i pozostawiono na pastwę oprawców. Dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę, że nie wyjdzie stąd bez obrażeń.
- Proszę, proszę! Najlepsza została pokonana! I to przez co? Przez litość i miłość do swojego braciszka! Andrew, słyszałeś kiedyś, żeby ktoś był na tyle głupi, żeby ratować kogoś kosztem własnego życia?
W pomieszczeniu pojawił się starszy z rodzeństwa Smith.
- Wiesz, że coś kiedyś gdzieś słyszałem iotakim zjawisku? Zgadnij, jak się skończyło? - odparł z dziką ekscytacją. - Wszyscy zginęli! - wykrzyknął, wyrzucając ręce w górę. Jego okropny śmiech roznosił się echem po niemal pustej sali.
- Jesteście chorzy - burknęła czarnowłosa, unosząc nieco tułów znad posadzki. Robert spojrzał na nią krzywo, po czym podszedł do niej. Ujął jej podbródek w swoją dłoń, tak, by spojrzała mu w twarz.
- To nie ja tutaj pochodzę z rodziny wariatów, pamiętasz? Podobno choroby psychiczne są dziedziczone przez wszystkich męskich potomków rodu. Najpierw twój ojciec wjechał pod ciężarówkę, potem twój starszy braciszek został zastrzelony za złamanie etykiety. Więc, kto teraz został? - wyszeptał wprost do jej ucha. Za jego plecami, tuż przy boku Andrew pojawiła się dobrze znana dziewczynie postać.
- Martin! - wrzasnęła, próbując wstać, lecz Robert szybko udaremnił jej zamiary, wymierzając silny kopniak w jej twarz. Po policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy. W jej ostach zgromadziła się ciecz o metalowym posmaku. Splunęła na bok krwią, wymieszaną ze śliną. Jej twarz wręcz płonęła z bólu. Andrew pokręcił z dezaprobatą głową.
- Najpierw okłamujesz swojego ukochanego braciszka, nie mówiąc mu o waszym starszym bracie, potem znikasz i wszyscy myślą, że umarłaś. Mamusia cię nie nauczyła, że nieładnie tak kłamać? - wymierzył jej kolejny cios, tym razem w brzuch.
- Martin, co powinniśmy z nią zrobić? - zapytał niewinnym głosem Andrew.
- To, co uważasz za słuszne, szefie - odparł, mierząc swoją siostrę pozbawionym uczuć wzrokiem.
Alex odważyła się raz jeszcze spojrzeć na brata. Nic w jego wyglądzie nie wskazywało na to, żeby się zmienił. Tak myślała, do czasu, gdy jej wzrok spoczął na jego ręce. Wydała z siebie stłumiony krzyk, widząc czarnego węża, zjadącego swój ogon. Uroboros. Wytatuowanie sobie czegoś takiego na ciele wiązało się z jednym; Alex właśnie straciła kolejną osobę, którą kochała, ostatnią, dla której jeszcze miała siłę walczyć.
- Martin, dlaczego? - szepnęła, kładąc policzek na zimnej podłodze.
- Dlaczego nie? Zawsze powtarzałaś, że należy próbować nowych rzeczy.
- "Nowych" nie oznacza "złych"! Oni wyprali ci mózg! To jest mafia, nasz wróg! - wrzasnęła ze łzami w oczach. Chłopak wzruszył ramionami, odwracając się.
- Wróg to ten, kogo się boisz. Ja nie boję się nikogo, więc nie mam wrogów - zaśmiał się, kręcąc zrezygnowany głową. - Musisz być naprawdę głupia, skoro jeszcze tego nie zauważyłaś.
Alex nie wiedziała, co powiedzieć. Był pewnego rodzaju sens w tym, co mówił jej młodszy brat.
- Dlaczego przyłączyłeś się do nich? - zapytała słabym głosem.
- Chciałem spróbować czegoś nowego. Poza tym, tutaj jest lepiej, siostrzyczko. W przeciwieństwie do Masters'a oni mnie nie zmuszają do czegoś, czego nie chcę robić.
- Martin, on nam pomógł, pamiętasz? Przygarnął nas, dał schronienie, wychował, wytrenował. Czy dla ciebie to naprawdę nic nie znaczy?
- Nie, to przez niego musiałem zabijać niewinne osoby. Przez niego nie mogę spać po nocach, bo wciąż myślę o moich ofiarach.
- Jeszcze wszystko można naprawić - wyszeptała.
- Zwrócisz życie trzydziestu ośmiu osobom? Nie sądzę - odparł, odchodząc.
- Dajemy ci wybór, Burner. Możesz do nas dołączyć i żyć jak pączek w maśle gdzieś daleko stąd, bez żadnego stresu - rzekł Andrew, podchodząc do niej.
- Co, jeśli odmówię?
- Wtedy dołączysz do Ariel'a i swoich rodziców - odparł beztrosko. Zza paska spodni wyciągnął pistolet. - Wybieraj, Alex. Życie, czy śmierć?
Dziewczyna z niemałym trudem dźwignęła się na kolana. Ból po kopniakach ani myślał zelżeć. Uniosła głowę i spojrzała Andrew prosto w twarz.
- Wolę zginąć, niż zbratać się z mafią - wysyczała przez zaciśnięte zęby. Była przygotowana na każdą okoliczność, także na śmierć.
- Cóż, skoro nalegasz... - odbezpieczył broń i wycelował w dziewczynę. - Hasta la 'vista, baby...
- Nie tak prędko, Smith...
_____________________________________
Koniec części 1/2
YOU ARE READING
Security I part 2: Exterma // l. h.
FanfictionKontynuacja "Security I" Książka druga z serii ARCHIWUM MASTERS' INTERNATIONAL Sprawy zaczynają się komplikować. Gang rośnie w siłę, a Masters International jest bezradne... do czasu. Luke staje się członkiem agencji. Razem z Alex i resztą przyjació...
Danse Macabre (part 1)
Start from the beginning
