Danse Macabre (part 1)

Start from the beginning
                                        

Jej zegarek zaczął wibrować, co oznaczało, że może zacząć działać. Powoli wkroczyła do budynku, wciąż czując ich wzrok na sobie. Pierwsze, co rzuciło się jej w oczy był brak jakichkolwiek ochroniarzy. Zazwyczaj gdzieś kręcili się starsi panowie lub niskie, wredne baby, mordujące wzrokiem hałaśliwą młodzież. Tutaj nie było nikogo z plakietką "ochrona" na plecach.

  - Nie ma ochrony, odbiór - szepnęła, prawie natychmiast otrzymując odpowiedź Dastiel'a.

  - Cholera... Pamiętaj, bądź zawsze czujna i przygotowana na najgorsze. Mam cię na kamerze, kieruj się prosto w kierunku schodów...

- Przede wszystkim, nie odwracaj się. Zaraz do ciebie przyjedziemy!

  - Luke? - zapytała zaskoczona.

  - Tak, to ja. Ten idiota mnie zamknął w szafie - pożalił się.

  - Mówił, że w sypialni - burknęła pod nosem, wchodząc na pierwszy stopień.

  - Co? Nie, wepchnął mnie do środka i nie chciał wypuścić, krzyczał coś, że nie mogę ci przeszkadzać, nie mam pojęcia o czym on mówił. Czy ja ci przeszkadzam? - zapytał znienacka.

  - Odrobinkę...

  - Oh, przepraszam - mruknął cicho. -Alex, masz wrócić, rozumiesz?

  - Tak, Luke. Rozumiem. Bez odbioru.

Miała ogromną ochotę powtórzyć mu, że nic mu nie może obiecać, ale to nie miało najmniejszego sensu. Tłumaczenie pewnych spraw było dla dziewczyny zbyt trudne, bo zwykle nie umiała ubrać w słowa tego, co kotłowało się w jej głowie.

Była na czwartym piętrze, gdy w budynku rozległ się alarm przeciwpożarowy. Momentalnie rzuciła się na kolejne półpiętro, przeskakując po kilka schodków naraz. Po drodze minęło ją parę uciekających osób, którzy patrzyli na nią jak na głupią. W końcu kto normalny biegnie na wyższe piętro, gdy któraś z kondygnacji prawdodobnie stoi w płomieniach?

  - Alex, w całym budynku nie ma żadnego źródła ognia - zakomunikował przez słuchawkę Dastiel.

  - Wiem, to pewnie oni włączyli alarm, żeby wykurzyć niepotrzebnych świadków - wysapała, wbiegając na ostatnie piętro. Oparła się plecami o ścianę, próbując unormować oddech, co przychodziło jej z niemałym trudem.

  - Za osiem minut będziesz mieć wsparcie, dasz sobie przez ten czas radę? Kamery nie działają, więc jesteś zdana sama na siebie.

  - Dasz sobie radę, w końcu jesteś najlepsza - mruknął pokrzepiająco Luke.

Na stwierdzenie "najlepsza" Alex poczuła w klatce piersiowej ucisk. Chłopak bardzo się mylił. Gdyby była najlepsza, nie pozwoliłaby na taki rozwój wydarzeń. Siedzieliby teraz wszyscy razem za kulisami, śmiejąc się z żartu Ashton'a, Luke nadal byłby ulubieńcem napalonych nastolatek, życie Michael nie byłoby zagrożone. W końcu byłoby... normalnie, tak jak być powinno od początku.

  - Burner, wiem, że tam jesteś! Przestań się chować, chodź do nas! - usłyszała całkiem znajomy głos.

Odbiła się plecami od ściany i powoli wyszła naprzeciw porywaczy.

  - Jak miło cię widzieć, Alex!

  - Bez wzajemności, Smith - burknęła, patrząc mu z pogardą w oczy.

  - Oh, mamy się obrazić? Chyba nie chcesz, żebym się pogniewał, prawda? - zaśmiał się złośliwie. Chwilę później kiwnął nad dwóch mężczyzn, stojących po jego bokach. - Lashe, Kolt! Zwiążcie ją!

Security I part 2: Exterma // l. h.Where stories live. Discover now