2. Alice

3.9K 198 2
                                    

Arizona to pustynny klimat i wieczny skwar, ale kiedy Nico zaczął coraz częściej zadawać pytania o ojca,  postanowiłam wrócić w rodzinne strony. Mój mąż nie powinien mnie tu szukać, doskonale zna moją historię zarówno z rodzicami jak i Lukiem.  Nieszczególnie cieszy mnie fakt, że mogę spotkać swoich rodziców. Nico pyta także o dziadków. To nie tak, że ukrywam syna przed światem, nie robię tego. To ja się ukrywam. Po ośmiu latach nadal wisi nade mną potępienie rodziny. Matka wraz z ojcem wyrzucili mnie z domu po tym, gdy powiedziałam im o ciąży. Nigdy nie wybaczę im sposobu w jaki mnie potraktowali, chcąc bym pozbyła się dziecka. Może i popełniłam błąd śpiąc z Lukiem, ale nawet przez moment nie żałuję, że zdecydowałam się urodzić mojego chłopca. Niestety rodzina przy człowieku, który na mnie poluje odkąd z pomocą FBI mu uciekłam jest tylko zabawną historyjką. Chociaż, gdyby mnie nie wyrzucili nie wpadłabym w ręce kartelu. Nie zmuszono by mnie do ślubu, nie byłabym w tak problematycznym położeniu.  Tak, ciągnie się za mną bardzo niefajne gówno, ale zrobię wszytsko, by Nico był bezpieczny. Nawet, jeśli jedynym sposobem będzie oddanie go pod opiekę ojcu, jeśli tylko taki wybór mi pozostanie. Pierwszy tydzień na starych śmieciach minął spokojnie, ku mojemu miłemu zaskoczeniu szybko znalazłam pracę, a za ukradzione pieniądze wynajęłam małe mieszkanie po przeciwnej do domu rodziców stronie miasta. Co zaskakujące pierwsze co do mnie dotarło to plotka o działającym w mieście klubie motocyklowym. Trochę mnie to zdziwiło, bowiem zawsze uważałam w miejscu takim jak to nic nadzwyczajnego się nie dzieje, ale kto wie, co działo się podczas mojej nieobecności.
Dziś sobota i chociaż miałam opory dałam się namówić koleżance z pracy na drinka. Chociaż wychowałam się w tym miejscu dużo się zmieniło, rzekła bym, że mieścina stała się miastem przez duże M, dlatego bar o nazwie Monkey coś tam nic mi nie mówił. Dopiero, gdy dotarłam na miejsce poznałam knajpke, która za czasów mojej młodości była zwykłą speluną z szemraną reputacją. Kiedy przekroczyłam próg lokalu zostałam mile zaskoczona zarówno wystrojem jak i obsługą. Gdybym tylko wiedziała, że kłopoty czyhają tuż za rogiem prędzej przykułabym się do kaloryfera, niż wyszła na drinka. Czekałam na Lorę, która wysłała wiadomość, że się spóźni i akurat kończyłam drugi kieliszek wytrawnego wina, gdy za plecami usłyszałam zamieszanie. Nie wiem co stępiło moje zmysły, alkohol, czy zmęczenie, ale dałam się zaskoczyć. Gdy zorientowałam się, że zaatakował mnie Damien leżałam już na podłodze. Rozmytym wzrokiem próbowałam przyjrzeć się napastnikowi, którego twarz znałam, aż za dobrze. Gdy nasze oczy się spotkały patrzył na mnie z zadowoleniem i zanim zdołał go ktoś zatrzymać uciekł z baru, a ja zostałam podniesiona z zimnych płytek i zaniesiona na tyły knajpy. Być może straciłam na chwilę przytomność, bo następną osobą, którą zobaczyłam był diabeł w anielskiej skórze; Lucas Crasher Fairbird. Wysoki, jesczcze bardziej wysportowany niż za nastolatka, w skórzanej kurtce z naszywką jakiegoś klubu motocyklowego wyglądał jak chodzący grzech. Jego błękitne oczy zakleszczyły się na moich, po czym leniwie przesunęły się po moim ciele. Następnie zatrzymały się na twarzy i zobaczyłam gniew i mrok o jaki nigdy nie podejrzewałabym tego człowieka. To nie był Lucas jakiego znałam. To był zimnokrwisty skurwysyn, którego należy się bać.  Nie wiem czy to ze strachu czy z wrażenia, ale po plecach przeszedł mi dreszcz, może gdybym nie była taka skołowana jakoś bym zareagowała, ale w tym momencie myślałam jedynie o tym jak bardzo nakurwia mnie twarz. Warknięcie, które wyszło od Luca, aż mnie zamroziło gdy wreszcie mnie rozpoznał.
Ja, kurwa, pierdolę, mam zajekurwabiście przejebane.

Crasher. Breaking rules MC #1(W Trakcie Poprawek)Where stories live. Discover now