Nie mam w zwyczaju przepraszać za coś, czego nie żałuję//29

88 3 2
                                    

Po imprezie każdy poszedł do swojego pokoju z myślą, że zobaczymy się z innymi Gryfonami dopiero jutro rano.

Myliliśmy się.

Obudziłam się gwałtownie, słysząc czyjś wrzask. Z mocno bijącym sercem usiadłam i rozejrzałam się dookoła. Światła była zgaszone, ale gdy moje oczy przyzwyczaiły się do egipskich ciemności zobaczyłam, że wszystkie moje współlokatorki również nie spały i były wystraszone. W końcu skrzyżowałam spojrzenie z Hermioną i dopiero po chwili zorientowałam się, czyj to był głos.

To wystarczyło, abyśmy wyskoczyły ze swoich łóżek, z których pobiegłyśmy prosto do drzwi, a współlokatorki poleciały za nami. Wybiegłyśmy na korytarz w chwili, kiedy zapaliły się światła. Szybko zeszłyśmy po schodach i ja z Hermioną chciałyśmy wbiec na te prowadzące do pokoju chłopców z trzeciego roku, ale w tej samej chwili zaczęli zbiegać z nich Harry, Ron oraz ich współlokatorzy Dean, Seamus i Neville.

Usłyszałam jak Hermiona oddycha z ulgą i musiałam przyznać, że mi też ulżyło widząc, że chłopcy są cali i zdrowi. Zauważyłam jednak, że wszyscy byli przerażeni, a z nich wszystkich Ron najbardziej.

- Co się stało? - zadałam pytanie podbiegając do przyjaciół. Hermiona była tuż za mną. - Jesteście cali? I czemu krzyczałeś?

- Tu był Syriusz Black! - zawołał Ron, a ja wciągnęłam powietrze z sykiem. - Był u nas w pokoju! Stał nade mną z nożem w ręce!

- Ron, na pewno ci się to śniło - oświadczył Percy, który usłyszał naszą rozmowę. Mówił to, choć sam wyglądał na przerażonego.

- TU BYŁ SYRIUSZ BLACK! - wrzasnął Ron ze strachem, ale i z irytacją. - NIC MI SIĘ NIE PRZYŚNIŁO!

Wpadła McGonagall i kiedy usłyszała od Weasleya co się stało, nakazała wszystkim Gryfonom spędzić tę noc w pokoju wspólnym, a sama poinformowała nauczycieli o tym wydarzeniu. Było jasne, że profesorowie mieli zamiar przeszukać zamek.

Siedziałam z Harrym, bo Hermiona postanowiła wykorzystać te godziny na naukę, a Ron, mimo że nadal był wystraszony, opowiadał wszystkim o tym, czego doświadczył.

- Jak się czujesz? - spytałam Pottera, na co on wzruszył ramionami.

- Chyba w porządku, gorzej z Ronem. Naprawdę był przerażony.

- Nie dziwię się - odparłam. - Nie wyobrażam sobie, że budzisz się, a nad tobą stoi najbardziej poszukiwany przestępca z nożem w ręce. Dobrze, że uciekł i nic nikomu nie zrobił.

Harry pokiwał głową, po czym się skrzywił.

- Chociaż to dziwne - stwierdził. - No bo skoro Black jest mordercą i zabijał niewinnych to czemu, kiedy zobaczył, że nie natrafił na mnie, nie zabił Rona i nie szukał dalej? Przecież Ron spał i Black miał dostatecznie dużo czasu, aby go skrzywdzić. A tak Ron wszystkich obudził.

Musiałam przyznać, że Harry miał rację. Przecież Black był mordercą. Niestety, ale to prawda, że mógł bez problemu zabić chłopców - w końcu mieli po trzynaście lat i byli nieuzbrojeni. No i spali.

- Może po prostu tak się zdziwił widząc, że to nie ty, że zmroziło go z szoku? - powiedziałam, choć sama wiedziałam, że to nie miało sensu. - Tak czy siak ważne, że nic wam się nie stało. To źle zabrzmi, ale dobrze, że to na łóżko Rona najpierw się natknął, a nie na twoje.

- I dobrze, że zmroziło go z szoku - zaśmiał się Harry, a ja walnęłam go poduszką.

- No co? - spytałam, ale nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. To dziwne, że po tej strasznej informacji żartowaliśmy sobie, jakby to nie nam się przytrafiła ta sytuacja. - Takie rzeczy się dzieją.

You're my flashlight//Harry PotterOù les histoires vivent. Découvrez maintenant