Alozjy Waszt

11 0 0
                                    

...Zostaw mnie!!! Tak... Nawiedzony Zbawco Ludzkości, podlegam Tobie w najwyższym tego słowa znaczeniu... Moje ramiona pragną twej sadystycznej hegemonii genitaliów... Opuść moje ciało! Mój umysł nie podda się twojemu władztwu... krzyczę! Krzyczę!... Krzyczę... - spektrum emocji i tonacji przemawiało przez głos chłopca dopadniętego zemstą boga, który przedstawiał się jako Alva Churaire. Chłopiec jest trzymany w zamknięciu w szpitalu federalnym pod kontrolą antyterrorystów i FBI. Sprawa jest tym bardziej tajemnicza, że coraz więcej młodych chłopców przyznaje się do słyszenia głosu w głowie, który mówi "Kał cenną substancją". To może być największą zagadką ludzkości.

-Wyłącz to! Nie mogę słuchać tych głupot. - Jupiter zatykał uszy w akcie protestu. Często posługiwał się trybem rozkazującym i nie używał zwrotów grzecznościowych. Jednak był bardzo kochany przez matkę Almę. Mimo pięciu lat, wykazywał się niezwykłą inteligencją. 

- Dobra. Myślisz, że rząd nas oszukuje? 

- Zasuń okiennice, matko, zbliża się północ. - rozkazał. Alma pogłaskał go po głowie. Gdy zasuwała okiennice zobaczyła w oknie prezydenta. 

- Na hegemonię genitaliów! - krzyknęła. 

- Nie przeklinaj, matko! 

Prezydent zatrzymał zasuwające się okiennice i wczołgał się do pomieszczenia przez okno.

- Mieeeeee - zaskrzypiał prezydent. 

- Zabij to! Zabij! - wrzeszczał kobieta. 

- To za podatek od dziecka! Krzyknął syn rozłupując czaszkę prezydenta encyklopedią wychowania seksualnego.

- Jesteśmy straceni! - zapłakał matka.

Syn wziął prezydenta pod pachy i poszedł na górę znaną z tego, iż kryło się tam zło wcielone. 

- Syneczku, uważaj na siebie. 

-Matko, wysokie IQ pomaga w przetrwaniu. Zresztą za miesiąc będę miał 6 lat.

Jupiter włożył prezydenta lekko kwilącego do windy kuchennej. Zgiął nogi prezydenta i ten się zmieścił. Zanim zaczniecie dalej moje kroniki, wiedzcie, że są zapisane krwią powstańców przeciwko hegemonii genitaliów. Jupiter jako wybraniec wiedział co robić. W swym laboratorium na strychu włożył prezydenta do inkubatora.

"Zaraz dowiemy się czym są prezydenci" - pomyślał i nacisnął guzik. Niestety, nie dowiedział się. Ciało prezydenta spęczniało i pękło wzdłuż, rozdzielając na pół jego istotę. "Och nie!" Chłopiec schował ciało do czarnego worka. "Trzeba się go pozbyć" pomyślał Jupiter. Zwiózł ciało windą z powrotem do części mieszkalnej. Wyjrzał ukradkiem przez okno, delikatnie uchylając żaluzje. Po ulicy złowieszczo toczyły się bajaderki. Strach przeszył ciało chłopca. "Coś musiało się stać cukiernikowi!" Syn cukiernika biegł za bajaderkami.

-Alojzy! - Jupiter krzyknął. - Nie przejmuj się tą materią słodyczy i marzeń. 

Syn cukiernika zagarnął w biegu nieco bajaderek, reszta uleciała w nieznanym kierunku. 

- Pomożesz mi pozbyć się ciała. - powiedział chłopiec choć chciał spytać. Pulchny Alojzy napchał se poliki bajaderkami, więc nie mógł odmówić. Gdy Alozjy Waszt przełknął bajaderki chwycił za worek i przerzucił za ramię. Jupiter pod wrażeniem siły kolegi dotknął jego tricepsu.

- Wytłumaczysz mi jak do tego doszło, czy będziesz tajemniczy jak zawsze. -Alozju Waszt wiedział, że Jupiter prawdopodobnie nic nie powie, ale skoro...

- To zwłoki prezydenta. Dowiedział się, że jestem Nawiedzonym Zbawcą Ludzkości. Daj no buzię, trzeba cię wytrzeć.

Alozy przesunął twarz w kierunku chusteczki, a Jupiter wytarł starannie.

Freudowskie wariacje.[ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now