Debiuty

373 26 27
                                    


Lądowanie potrójnego lutza od zawsze stanowiło dla niego spore wyzwanie, jednak nie bez powodu znalazł się tego wieczoru na międzynarodowych mistrzostwach. Dziś miał udowodnić, że włożony w jego naukę wysiłek nie poszedł na marne.

Koszula ozdobiona granatowymi cekinami finalnie przestała go uwierać, a mocny zapach żelu do włosów stracił na intensywności. Nawet mrowienie rozchodzące się po żołądku stało się mniej uciążliwe, jakby ekscytacja wymieszana ze strachem w końcu ustępowała. Wyciszenie emocji było pierwszym wymogiem gwarantującym udany występ.

Zgromadzeni zamilkli, a cała ich uwaga skoncentrowała się na lodowisku, gdzie reflektory oświetlały wyłącznie jego sylwetkę.

Wiedział, że nie mógł zawieść publiczności, jednak przede wszystkim zależało mu na aprobacie trenera domagającego się jak najlepszych rezultatów.

On, lodowisko i Allegro con brio Beethovena miały stworzyć dziś kompozycję doskonałą.

Kiedy pierwsze dźwięki dynamicznej melodii rozniosły się po hali, zdawało się, że jego ciało nie potrzebowało siły woli, by rozpocząć jazdę. Mknął po lodowisku, a każdy ruch miał w sobie finezję i urok, nad którym pracował przez ostatnie miesiące.

Odpowiednia prędkość, rotacja, skok.

Odruchowo zamknął oczy, być może jego serce przestało bić w momencie, kiedy wzniósł się w powietrze. Wylądował czysto, a salchow wyszedł dokładnie tak, jak wielokrotnie planował go w myślach. Tak jak skakał go na treningach, po których mierzył się z obolałymi mięśniami, odciskami i zszarganymi nerwami.

Opłaciło się.

Przez ułamek sekundy spojrzał na trybuny w poszukiwaniu jaskrawopomarańczowej kurtki. Zawsze rozpoznawał ją z daleka na każdych zawodach, ale tym razem jej nie znalazł. Gdzie w takim razie podziewał się trener? Przecież w tak ważnym dniu musiał go obserwować.

Zerknął na drugą stronę trybun, ale – jak się okazało – zupełnie niepotrzebnie.

Nadchodziła sekwencja kroków, więc musiał się skupić.

To niemożliwe, że Boria go nie obserwował. Na pewno gdzieś tam siedział.

*

Strzał między oczy od zawsze stanowił dla niej spore wyzwanie, jednak nie bez powodu znalazła się tego wieczoru na międzynarodowych mistrzostwach. Dziś miała udowodnić, że włożony w jej naukę wysiłek nie poszedł na marne.

Glock schowany pod bluzą niemal parzył jej skórę, wciąż przypominając o swojej obecności, jednak nie traktowała go jako ciężaru. Nawet mrowienie rozchodzące się po żołądku stało się mniej uciążliwe, jakby ekscytacja wymieszana ze strachem w końcu ustępowała. Wyciszenie emocji było pierwszym wymogiem gwarantującym udane zabójstwo.

Wraz ze zgaśnięciem świateł zgromadzeni zamilkli, a cała ich uwaga skoncentrowała się na lodowisku, gdzie reflektory oświetlały wyłącznie sylwetkę zawodnika.

Wiedziała, że nie mogła zawieść siebie, jednak przede wszystkim zależało jej na aprobacie Madame domagającej się jak najlepszych rezultatów.

Ona i nowy Glock Arex Delta M przechodzili dziś chrzest bojowy.

Wyszła z hali na korytarz, zachowując spory dystans od celu. Nie przeszkadzało jej to, bo kurtkę o tak intensywnym odcieniu wyhaczyłaby z odległości kilometra.

Mężczyzna wszedł do magazynu i uchylił delikatnie drzwi, jakby ją również zapraszał do środka.

Poprawiła kaptur i upewniła się, czy żaden z kosmyków włosów nie wystaje z ciasno związanej kitki. Wkroczyła do magazynu, przygotowana na każdy rozwój wydarzeń, ale właściciel pomarańczowej kurtki po prostu opierał się o ścianę naprzeciwko niej, chytrze się uśmiechając. Jego skrzyżowane na piersi ramiona mogły ukrywać zarówno nóż, jak i pistolet lub cholera wie co jeszcze.

Serce Hartowane Lodem (WYDANE)Where stories live. Discover now