III

577 15 0
                                    

Już drugi tydzień pracowali razem i musiała przyznać, że ta współpraca świetnie im się układała. Marek nie był nachalny. Nie robił żadnych aluzji odnośnie ich przeszłości, nie próbował jej zmuszać do rozmów o ich 'niby związku' sprzed lat. Skupiali się na pracy i świetnie im to wychodziło. Teoretycznie zajmowali się dwoma zupełnie oddzielnymi działkami. Nie powinni spotykać się częściej niż na zebraniach zarządu i ewentualnie w sekretariacie, który dzielili. Ale oni współpracowali ściślej. Dobrzański podsuwał jej koncepcje rozwoju firmy, podpowiadał, którędy mogliby pójść. Miał więcej doświadczenia i kontaktów. Chętnie jej pomagał, a ona chętnie z tej pomocy korzystała. Ona doradzała mu na czym powinna opierać się kolejna kampania reklamowa, co może trafić w gusta klientek. Można było powiedzieć, że było tak, jak dawniej. Było dobrze. Rozumieli się bez słów, świetnie razem uzupełniali. Niechętnie, bo niechętnie, ale sama przed sobą musiała przyznać, że ta wspólna praca z Dobrzańskim sprawiała jej frajdę. Dla Marka praca stała się całym życiem. Dzięki Uli stał się pracoholikiem. Mógł nie wychodzić z biura, bo tylko tam mógł ją spotkać. Skoro nie mógł jej mieć w swoim domu, w swoim łóżku, u swego boku, to cieszył się, że spotyka ją chociaż w pracy. Wielokrotnie miał ochotę ją pocałować, przytulić i wyznać, że wciąż ją kocha. Odpuszczał. Wiedział, że gdy będzie się narzucał, osiągnie efekt przeciwny do zamierzonego. Póki co cieszył się z tego, co ma. Już sama jej obecność dawała mu ogromne pokłady energii. A każdy przypadkowy dotyk dłoni, choćby przy przekazywaniu dokumentów, wywoływał w jego wnętrzu prawdziwą burzę pragnień i marzeń. Ilekroć ich palce się spotkały, zastanawiał się, czy ona też czuje ten prąd, który wciąż między nimi przepływa, czy również w jej wnętrzu uczucia szaleją.


Piotr miał nocy dyżur, a ona tony papierów do przejrzenia. Postanowiła zostać w biurze. Nie lubiła wracać do domu, gdy nie było go w środku. W pracy lekarza najbardziej nie znosiła nocnych dyżurów. Zostawiał ją wtedy samą, a ona długo nie potrafiła zasnąć w zimnym i pustym łóżku. Na jej prośbę ograniczył tą nocną pracę do minimum, ale były takie sytuacje, gdy po prostu musiał jechać do szpitala, gdy nie było jak się wykręcić.Dochodziła dwudziesta, gdy drzwi jej gabinetu cichutko się uchyliły i stanął w nich Dobrzański. Przez chwilę wpatrywał się w nią bez słowa. 'Gdybym wtedy nie był tchórzem, zabrałbym cię teraz do naszego domu, w którym czekałby na nas dwuletni malec o oszałamiająco błękitnych oczach' pomyślał i po raz kolejny poczuł ścisk w klatce piersiowej.

- Może ci pomóc? – to pytanie oderwało jej wzrok od kartek z kolejnymi tabelkami, wyliczeniami i wykresami.

- Nie, dzięki. Właśnie kończę – posłała mu delikatny uśmiech – a od kiedy ty taki chętny do pracy jesteś, co? Kiedyś cię wołami nie można było zagonić do papierków, a teraz zostajesz po godzinach – rzuciła, gdy dosiadł się do niej na kanapę

- Nic chce się wracać do pustego domu, wiedząc, że nikt w nim na ciebie nie czeka – odparł z goryczą. Na chwilę zrobiło jej się go żal – Praca stała się sensem mojego życia – dodał zamyślony. Po chwili otrząsnął się i wpatrując się intensywnie w jej oczy zapytał – a ty czemu jesteś tutaj, a nie w domu? Skończyłaś pracę jakieś trzy godziny temu – rzucił wzrokiem na zegar wiszący nad jej biurkiem

- Piotr ma nockę – pokiwał głową ze zrozumieniem – i też mi się nie chce wracać do pustego domu

- Związek z lekarzem ma swoje plusy i minusy – odparł obojętnie- Jak z każdym innym człowiekiem. Generalnie nie narzekam

- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa – usłyszała i wbiła swoje błękitne spojrzenie w jego szare tęczówki. Dostrzegła w nich smutek i .... Miłość. Trochę ją to przerażało, ale brnęła w to dalej

Za późno?Where stories live. Discover now