Pilot

229 15 6
                                    

Lorraine: Kiedy ktoś traci bliskich boryka się z różnymi sprawami, są przygnębieni i załamani. Zamykają się w sobie na długi czas. To przeżyła nasza Megan. Teraz jak to mówie Megan ma się dobrze. Skończyło się. Więc może opowiem wam jak wyglądała, sprawa z Megan Taylor

"Mamo!" krzyczała Megan do swojej mamy.

"Tak?" odkrzyknęła kobieta.

"Gdzie jest pudło Johna? Krzyczy gdzie jego skarpetki z rekinami!"

"Już! Daizy już ci przynosi kartony!"

Rodzina Taylor właśnie wprowadziła się do nowego domu.

Przedstawię rodzinę:
Głowa rodziny- Mama Anastazia
Bohater rodziny- Tata Alfred
Najmądrzejszy prymus rodziny-John Taylor
Utalentowana artystycznie-Megan Taylor
Oraz obdarzona pięknym głosem- Daizy Taylor.

"Hej młoda" Megan poczochrała czupryne swojej młodszej siostry.

Dziewczynki zaczeły rozmawiać a John uśmiechnął się na ostatni karton swoich rzeczy.

Mama dzieci weszła po schodach.

"Jak wam się podoba nasz malutki i nowy skrawek tego miasta?" zapytała Anastazia tuląc swojego synka.

"Dom jest super wielki!" zaczeła Daizy.

"Jest super! Mam piękny widok z okna!" chwaliła się Megan.

"A ja mam s-super okna i super drzwi!" cieszył się chłopiec.

Pare nocy później coraz dziwniejsze rzeczy się działy...

"Kochanie, Megan nie może spać, John budzi się co noc. A Daizy oszalała i wogóle nie śpi! Musimy coś z tym zrobić! Ja też już wogóle nie śpie!" opowiadała matka dzieci.

"Nie wynoszę się z tego domu. To dom mojej mamy. Dom z pokolenia na pokolenie. Nie wiem co odbija dzieciom ale mi się dobrze śpi!" upierał się ojciec.

"Wolałam mieszkać w naszym starym domu! Był mniejszy ale wszyscy tam dobrze spaliśmy! A teraz?! I wogóle tutaj śmierdzi strasznie, nie wiem padliną? Czy czymś dziwnym. Jakimś mokrym szczurem a ty nam mówisz że ci tu dobrze?" Anastazia aż wstała z krzesła.

"Kochanie, uspokój się. To tak jest, jak śpisz w nowym miejscu. Jak w tamtym domu spaliśmy pierwszą noc też nikt nie mógł spać, zaufaj mi będzie dob-"

"Śpimy tu już 6 pieprzonych nocy, do cholery! Ta jest 7! Przepraszam ale-"

Kłutnie dorosłych zakłucił krzyk Johna i Daizy.

Rodzicie wbiegli po schodach prędko bo zobaczyć ich córkę. W powietrzu i białych oczach. Megan powtarzała to samo co kiedyś przez sen, ale tym razem w demonicznym głosie.

"Zabić Warrenów! Zabić Warrenów! Zabić Lorraine! Zabić Ed'a! Zabić Warrenów!" powtarzał głos.

"Kto to są Warrenowie?!" krzyknął ojciec.

Dziewczynka wykrzywiła twarz w stronę ojca.

"Ktoś kogo zabije " dalej upiorny głos tylko się śmiał.

Nazajutrz ranio Anastazia znalazła męża przed komputerem.

"Warrenowie to demonolodzy. Wypędzają demony z ciał ludzi. Magicy czy kłamcy? " czytał Alfred.

"Zrobiłam ci kawę, skarbie" kobieta postawiła kubek na stole i przysiadła się do męża.

"Dziękuje kochanie. Zobacz znalazłem ich numer telefonu! Dzwonimy?" zapytał.

"Jeszcze pytasz! Musimy!" powiedziała uradowana kobieta że ich córeczka będzie znów normalna.

U Warrenów

Telefon dzwonił. Lorraine odebrała.

"Halo?" zapytała.

"Halo? Dobry boże czy to Lorraine Warren?" Lorraine usłyszała swoje imie.

"Tak. Kto dzwoni? "

"Muszą państwo przyjechać! Naszej Megan, coś się dzieje! Ona lewituje co noc! Mówi upiornym głosem!" płakała kobieta.

"Dobrze, przyjedziemy, w takim razie. Zobaczymy co w naszej mocy by państwu pomóc. Adres?"

"Ulica Baker, dom numer 17. W Londynie" uspokoiła się kobieta.

Lorraine jeszce przeprowadziła rozmowę o ilości członków rodziny i zachowanie wobec domu.

"Ed" skończyła rozmowę.

"Tak skarbie?" Ed przyszedł z kawą.

"Dzwoniła rodzina Taylor z Londynu. Podobno mają sprawę" zaczeła Lorraine oddychając głośno.

"Nie denerwuj się" Ed pokłaskał żone po włosach.

"Ed Ja nie wiem... Czy dam radę, przetrwać kolejną sprawę" Lorraine mówiła coraz ciszej.

"Będzie dobrze, nie panikuj, będę koło ciebie, zawsze"

_______
Welcome! Zaczynam własną obecność! Jak wam się podoba początek? Dajcie znać! ❤

| Obecność | Sprawa Megan Taylor |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz