◂ROZDZIAŁ 22▸

643 65 54
                                    

Słucham z zafascynowaniem historii Pani Ani – mamy Kornelki. Nie sądziłem, że jest tak cudowną i zabawną osobą. Zazwyczaj miałem z nią do czynienia tylko wtedy, gdy przyszła jako gość na restaurację. Wczoraj mieliśmy mini wesele i tak prawie całym zespołem siedzimy dziewiętnastą godzinę w pracy. Kornelia od przeszło tygodnia przebywa na chorobowym z powodu jelitówki. Jedyny kontakt jaki z nią utrzymuję to ten przez telefon. Chwała wynalazcy WhatsAppa! Chciałem być przy niej i zadbać o nią, ale mi zabroniła. Na początku byłem wkurwiony, ale później zdałem sobie sprawę, że ja będąc na jej miejscu również nie chciałbym by ryzykowała swoje zdrowie przez przebywanie w moim towarzystwie. Cholernie mi jej brakuję, ale z tego co się orientuję za dwa dni wraca do pracy. Wiem, że czuje się już dobrze, ale sam doradziłem jej by całkowicie się wykurowała. Oprócz faktu, że nie chciała narażać mojego zdrowia, była też to, że ograniczała mnie również praca. Odkąd tylko Kornelka ma wolne, Państwo Miłek przyjeżdżają na kilka godzin by nam pomagać. Pan Karol o dziwo nie zostaje na kuchni tylko pomogła kelnerom, a Pani Ania towarzyszy nam na kuchni.

— Potrzeba fizjologiczna, cóż poradzić. Toalet brak, TOI TOI chyba wtedy nawet nie istniał, więc jedyną opcją były krzaki — śmieje się, dotykając swojego czoło i kręci głową. — Wracając do samochodu mojego kolegi po najszybszym siku w mojej karierze, wskoczyłam na siedzenie pasażera i przytuliłam się do kolegi tak samo jak przed potrzebą. Zasnęłam jak gdyby nigdy nic. Rano się budzę, patrzę, a ja nie przytulam się do swojego znajomego, a do obcego faceta. Na tylnym siedzeniu śpią trzy kobiety, ja nie wiem co się dzieje, co gorsza facet zaczyna się budzić. Wyskoczyłam z samochodu jak oparzona i dostaję olśnienia, że samochód nieznajomego i znajomego stoją obok siebie. Były identyczne, różniła je oczywiście tylko rejestracja. To był niezapomniany festyn i właśnie tak poznałam mojego męża. Od tamtej pory stwierdzam, że miłość naszego życia pojawia się na naszej drodze, kiedy najmniej się tego spodziewamy — kończy i opiera łokieć o swoje kolana, głośno wzdychając.

— Oficjalnie zostaję Pani fanem — rzuca Daniel i przyłącza się do śmiejącej się reszty.

— Anno, czy wypada szefowej opowiadać o takich rzeczach? — Do kuchni wchodzi Pan Miłek, a wszyscy jak na zawołanie cichną i poważnieją.

— Nie jestem ich szefową. Ty też nie jesteś, jesteś co najwyżej ojcem ich szefowej — mówi Pani Ania, wstaje z krzesła i dotykając czule policzka męża, który patrzy na nią i kręci głową. — Ja ich traktuje jak znajomych, dużo młodszych znajomych, ale znajomych. Przerwałeś nam, kochanie — uśmiecha się szeroko do Miłka i odrywa od niego spojrzenie, ponownie skupiając się na całej reszcie. — Chciałam Wam jeszcze opowiedzieć jak niedługo po naszym spotkaniu pojechałam w góry, a Karol postanowił jechać za mną. Miałam domek niedaleko wybiegu dla krów, przyznam szczerze fiołkami tam nie pachniało, ale właściciel spuścił mi z ceny przez te niedogodności. Mój wspaniały mąż, wtedy nawet nie chłopak, postanowił przejść się kawałek pieszo do mojego domku, a że było ciemno, biedak wpadł w pastucha. Opowiedziałabym ze szczegółami tą romantyczną historię, ale nie chcę krępować obecnego tutaj Karola Miłka, ojca właścicielki, a mojego męża.

Przykładam dłoń do ust, nie chcąc się głośno zaśmiać, Rafał z kolei przygryza dłoń złożoną w pięść, Daniel nie panuje nad sobą wybuchając głośnym śmiechem, a Iwona aż płacze ze śmiechu, trzymając się za swój już zaokrąglony brzuszek.

— Wracamy do domu, Aniu — wtrąca się Miłek. — Pomóżcie dziewczynom sprzątać i też wracajcie do siebie. Do następnego razu — żegna się i wychodzi tylnym wejściem
w towarzystwie żony.

Przecieram dłońmi twarz i mimowolnie ziewam, wypiłem chyba z sześć kaw i aż się dziwie, że moje serce jeszcze nie stanęło. Nie ma prawda stanąć, ma dla kogo bić!

Właściwe miejsce | #B1 ◂ZAKOŃCZONA▸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz