Jest też dziadek – Basile. To bardzo śmieszne imię, jednak podobno we Francji całkiem normalne. Niestety nie ma już z nami żadnych innych dziadków, jednak jedna z moich koleżanek nie ma nawet jednego, dlatego dziadek Basile jest naszym promyczkiem, którego bardzo wszyscy uwielbiamy. Brzmi to trochę, tak jakby to on był naszym wnukiem, ale w rzeczywistości czasem tak może się zdawać. Na przykład, tłumaczymy mu różne rzeczy, które normalnie to rodzice tłumaczą swoim dzieciom. Ale w zamian dziadek opowiada nam niezwykłe historie ze swojego dzieciństwa i nie tylko! Opowiada też o babci – Édith. O dziadku Tomie i babci Eve, nikt nam już nie opowiada z taką pasją, ponieważ mój tata, Harry, sam ledwo zdążył ich poznać.

Bardzo ważną osobą, którą lubię wliczać do naszej rodziny jest Tabitha. W rzeczywistości nie jest spokrewniona z nikim z nas. Poznałam ją na świetlicy miejskiej, której imię to Promyczek (tak, nasza świetlica ma imię), do której raz zaprowadził nas tata Louis i która w niedługim czasie okazała się być naszym drugim domem. Tabi przychodziła tam jako wolontariuszka i pomagała mi oraz innym dzieciom w lekcjach. Ale poza tym prowadziła też niektóre zajęcie, na przykład te sportowe. Kiedy źle się czuję, zawsze mnie pociesza. Pomaga Jamiemu w stawaniu się asertywnym (to jego główny cel), a Rosie odkryć jej nową pasję – malarstwo. Marzę, by móc oglądać jej prace. Podobno ma ogromny talent, mimo że ma dopiero pięć lat! Wydaje mi się, że nie można stwierdzić czyjegoś talentu w tak młodym wieku, ale w takim razie może to i jeszcze ciekawsze, że już teraz tak wiele osób zachwyca się jej pracami.

W każdym razie, Tabitha szybko stała się istotną ostoją dla naszej rodziny, mimo że przecież ma taki dziwny wiek – nastoletni. Jest o wiele starsza od nas, ale też o wiele młodsza od moich rodziców. Może to dobrze, a może i nie. Jednak nie rozmyślam nad tym wiele, bo kiedy tylko o niej myślę w moim serduszku rozlewa się ciepło, ponieważ właśnie tak bezpiecznie się z nią czuję. Tata Harry powiedział, że to uczucie jest jak kakałko. Ma w sobie wszystko co najlepsze – ciepło i czekoladę. Kiedy ją pijesz rozgrzewa cię od środka, a czekolada rozpływa w twoim sercu, tak jak i miłość, którą dają ci serduszka innych osób.

Ale obecnie najważniejszy dla mnie jest Felix. To mój pies, który jednocześnie jest też moim przewodnikiem. Bez niego potykałabym się sto razy częściej i ciągle zatrzymywała na środku chodnika w obawie przed tym, czy zmierzam we właściwą stronę. (No dobrze, Felix też kiedyś się pomylił, ale to naprawdę nie była jego wina!).

Felix zawsze był uwielbiany przez wszystkich. Ale w tym roku musiałam przenieść się do innej szkoły. A właściwie nie musiałam, ale chciałam. Ponieważ jest nowa; ponieważ jest bliżej naszego domu; ponieważ Jamie też w tym roku zaczął do niej chodzić, a ja nie mogłam znieść myśli, że płakał codziennie w poduszkę na myśl, że będzie tam zupełnie sam. Jak mogłabym odrzucić taką propozycję, skoro moi rodzice i tak martwili się już wystarczająco podczas moich samotnych dojazdów do szkoły, a Jamie tak desperacko pragnął, żebym była blisko? Dlatego bardzo się cieszyłam, że taka zmiana nastąpi.

Ostatecznie jednak nie zniosłam jej dobrze.

Po pierwszym dniu w tej nowej szkole, wróciłam do domu z mokrymi policzkami. I naprawdę nie chciałam płakać; przez całą drogę powrotną, przy której towarzyszył mi Jamie udawałam, że wszystko było super. Kiedy on pobiegł do siebie, a ja stałam w przedpokoju, jakaś podświadoma bariera pękła we mnie i sprawiła, że zaczęłam dusić się swoimi łzami. Nie chciałam martwić moich rodziców. Przecież nie stało się nic wielkiego, prawda?

Tata Harry podbiegł do mnie zmartwiony, a ja nie potrafiłam oprzeć się jego pytającym o wyjaśnienia spojrzeniu.

- Wszyscy mnie nienawidzą – wyjąkałam słabym głosem. Tata westchnął bezsilny, wiedząc już o jakiego rodzaju problem chodziło. Ja na nowo zaniosłam się płaczem.

Strange Sight  | larryTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang