* * *

Jeremiah nie czuł się najlepiej, więc pozwoliłam mu odpocząć w mojej sypialni tyle, ile tylko potrzebował. Może nawet nie tyle „pozwoliłam", co raczej zmusiłam go do tego, aby odczekał przynajmniej dopóty, dopóki z jego nosa nie przestanie płynąć krew, a białka oczu odzyskają zdrową, mleczną taflę. Chłopak zapewniał mnie co prawda, że nic mu nie będzie i wystarczy godzina, aby w pełni udało mu się zregenerować, ale i tak nie pozwoliłam wyjść ani jemu, ani Spice'owi. Nie zamierzałam dowiedzieć się później od strażników, że mag zasłabł, albo co gorsza, zemdlał na środku któregoś z korytarzy. Już i tak czułam się winna za spływającą po jego twarzy krew.

Spice chyba także nie zamierzał dłużej patrzeć na swojego pana w takim stanie, bo wziął sprawy we własne łapki.

– Uspokój się, chłopie. Mam chusteczki – upomniał zwierzę Jeremiah, widząc, że to któryś już raz z kolei usiłuje ściągnąć z poduszki poszewkę. – No przestań. Mówię przecież, że mam czym tamować krew. Nie potrzebuję do tego jeszcze wypachnionych poszewek.

Choć magiczne skarpetki skutecznie uniemożliwiały Oregotce chwytanie, jeszcze dłuższą chwilę nie zaprzestawała swych gorączkowych starań. Gdy w końcu dotarło do niej, że nie da rady zdobyć cennego materiału, jej uszka poruszyły się nerwowo. Najwyraźniej ne zraziła się niepowodzeniem, bo od razu zaczęła machać łebkiem w poszukiwaniu nowej zdobyczy.

– Nie, nawet mi się nie waż o tym myśleć! – ostrzegł Jeremiah, odczytując zamiary przyjaciela. Spice zatrzymał bowiem wzrok na przysłaniających okno firankach. – Chcesz trafić do klatki? Dobrze wiesz, co było ostatnim razem.

Spice złożył uszy po sobie. Jego ogony zabębniły niespokojnie o pościel.

– No właśnie. Więc proszę mi się, z łaski swojej, nie czepiać więcej wystroju wnętrz.

– Z ciekawości. Co było ostatnim razem? – zapytałam, wychodząc z łazienki. Jeremiah poprosił, aby namoczyć mu chustkę, czy dwie, więc do tej pory słuchałam ich jednostronnej wymiany słów zza uchylonych drzwi.

Podziękował, gdy wręczyłam mu chłodne, mokre chustki i z głośnym plaśnięciem przylepił je sobie do czoła.

– Stłukł naczynie, w którym jeden z Radców przechowywał dość potężny eliksir – wyjaśnił, odchylając głowę. – Nie wypowiem nazwy, bo pewnie trwałoby to dłużej, niż działanie tego czegoś. Ważne, że ta głupia małpa zdołała jakimś cudem wywołać pożar

– Tutaj? W Radzie? – Uśmiechnęłam się mimowolnie.

– Ta – Jeremiah wyciągnął się, aby pogłaskać Oregotkę za uchem. Spice mruknął z niezadowoleniem, obrażony za tak jawną obrazę. Nie zauważył, że jeden z jego podstępnych ogonów uniósł się, zdradzając zadowolenie z pieszczoty. – Od tamtego czasu szef nie może się już chwalić, że potrafi udaremnić każdy atak. Sam regularnie wpuszcza w końcu pod swój dach tego małego sabotażystę.

Jakby w odpowiedzi, Spice dumnie wypiął brzuszek.

– O, popatrz tylko, jaki jest z siebie zadowolony. – Jeremiah nachylił się jeszcze bardziej, aby go połaskotać. – Potrafimy zaleźć Radcom za skórę, co łobuzie? Wdaliśmy się w tatę.

– Squick!

Zaśmiałam się.

– A propos Radców, pójdę spotkać się z Casimirem – oznajmiłam, podchodząc do szafki i otwierając jedną z jej szuflad. – Zostańcie w pokoju, ile chcecie, ale postarajcie się niczego nie ruszać. Zwłaszcza ty, Spice.

Ostatnia Królowa: Dziewięć SióstrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz