Po jakiejś godzinie jazdy byliśmy nad jakimś małym jeziorkiem, przy którym stał drewniany domek. Pod nim stoi jakiś samochód, który dostrzegłam już z daleka.
- Miałeś się z kimś tu spotkać? - zapytałam zwalniając jeszcze bardziej i wskazując na auto.
- Cholera.
- Naprawdę myślałeś że tu cię nie znajdą? Gdybym była twoim menadżerem szukała bym cię wszędzie żeby tylko zaciągnąć na scenę. - przyznałam i depnęłam na gaz żeby jak najszybciej minąć ten domek.
- To dobrze że nim nie jesteś. - zaśmiał się. - Chwila co ty robisz?! - zapytał gdy ogarnął że wciąż jedziemy przed siebie.
- Myślałam, że nie chcesz się z nikim widzieć? - uśmiechnęłam się do niego co on odwzajemnił. - Pomimo że cię nie znam to zabiorę cię na koniec świata. - zaśmiałam się.
Chłopak na chwilę zanikł, pisząc coś w telefonie. Nie patrzyłam co pisał ani do kogo wolałam się skupić na drodze żeby za chwilę nie zabłądzić. W pewnym momencie zaczęło mi przerywać radio więc przełączyłam się na płytę, tą samą która leciała jak tu jechałyśmy z dziewczynami.
- Co to za płyta. - zapytał po kilku piosenkach.
- Specjalna składanka. - akurat w tym momencie zaczęła lecieć jego piosenka.
- Niezła. - zaśmiał się pod nosem i wrócił do pisania, a ja poczułam, że twarz mi się pali.W końcu udało mi się wyjechać z tego piekielnego lasu. Żeby nie było podczas jazdy przez las za wiele się nie wydarzyło. Mateusz praktycznie cały czas siedział w telefonie, co jakiś czas o coś mnie pytał ale to były pytania w stylu ,,jaki jest twój ulubiony kolor,, , wiecie nic istotnego.
- To gdzie teraz? - zapytałam wjeżdżając do miasta.
- W sumie zgłodniałem. Zajedźmy do maczka. - poklepał się po brzuchu - Tak zdecydowanie tego potrzebuje.
- Pierw to my musimy zajechać zatankować. Bo mój bak zdecydowanie tego potrzebuje. - zerknęłam na wskaźnik paliwa.
- No to jedziemy! - krzyknął i machnął energicznie ręką.
- Dobra ale jeszcze zanim tam dojedziemy musisz się bardziej zamaskować.
Otworzyłam schowek i wyciągnęłam z niego okulary przeciw słoneczne. Przy okazji wypadło z niego kilka innych rzeczy.
- Po co ci skarpetki w schowku?! - zapytał podnosząc je do góry i dziwnie patrząc to na mnie to na nie.
- Nigdy nie wiesz co się stanie. Skarpetki ważna rzecz! - wyrwałam mu je i wrzuciłam z powrotem.
- Nie wyglądasz na kogoś kto pali. - odparł tym razem podnosząc z pod nóg pudełko fajek.
- A jak twoim zdaniem wygląda ktoś kto pali?
- Na pewno nie tak jak ty... - zmierzył mnie wzrokiem.
- To dobrze bo to nie moje. Wszystkie moje kumpele palą więc worzę je w razie nagłej potrzeby.
- Podobnie jak skarpetki?! - zapytał dość poważnie ale po chwili oboje wybuchliśmy śmiechem.
Gdy już wszystko pozbierał do środka, włożył okulary ode mnie a swoje wrzucił w drzwi. Ściągnęłam mu z głowy jego kapelusz i rzuciłam na tylnie fotele na co miał takie ,,WTF,, , gdy stanęliśmy na światłach wygrzebałam ze schowka w tylnym siedzeniu czapkę z daszkiem i mu podałam. Zanim dojechaliśmy na stacje zatrzymałam się na jakimś opuszczonym parkingu i wysiadłam z samochodu, żeby dostać się do bagażnika. Mam tam plecak z zapasowymi ciuchami, więc wyciągnęłam największą koszulkę jaką posiadam i mu dałam, żeby się przebrał ze swojej niezwykle specyficznej w moją zwykłą czarną z napisem ,, PRÓBOWAŁAM BYĆ NORMALNA, ALE TO STRASZNIE NUDNE,,. Nie muszę chyba mówić, że Żaba przez cały czas miał wyraz twarzy w stylu ,, co tu się odpierdala ,,.
- Ty chyba masz wszystko w tym samochodzie.
- Bez przesady. - wzruszyłam ramionami i ruszyłam dalej.
- Ta bez przesady, a pewnie jakbym jakaś laska cię zatrzymała i zapytała czy masz lokówkę to byś powiedziała ,,PEWNIE!,, - próbował naśladować mój głos - I wyciągnęła ją z pod fotela albo coś.
- Skąd wiedziałeś, że tam ją mam?! - parsknęłam śmiechem a on zaczaił, że żartuje więc też się zaczął śmiać.Na stacji zatankowałam, a on poszedł zapłacić. Nawet nie próbowałam udawać, że sama chce to zrobić w końcu to przez niego wyjeździłam cały gaz. Następnym przestankiem był McDonald's. Podjechałam aby mógł zamówić sobie żarcie.
- Dobry wieczór, czy mogę przyjąć zamówienie. - wybrzmiał głos kobiety z budki.
- Dobry wieczór. Tak, to będą. - zaczęłam mówić ja ale teraz spojrzałam na niego dając znać, żeby mówił co chce.
- To tak będą dwa zestawy powiększone z McRoyalem i Colą do picia, jeszcze do tego dwa razy 6 nuggetsów i 4 sosy słodko-kwaśne a i jeszcze jeden shake czekoladowy i jeden truskawkowy. - musiałam mieć dziwną minę bo jak na mnie spojrzał to się zaśmiał.
- Dobrze czy zamówienie na ekranie się zgadza. - odezwał się głos kobiety.
- Tak. - powiedział pewnie, nawet nie zwracają na nie większej uwagi.
- Dobrze zapraszam do następnego okienka.
- Gdzie ty masz zamiar to wszystko zmieścić?! - teraz to ja zjechałam go wzrokiem.
- Miałem nadzieje, że ty mi pomożesz. - uśmiechnął się zadziornie.
- A skąd pewność, że lubię McRoyala albo sos słodko-kwaśny? Co jeśli jestem team śmietanowy?
Mateusz zapłacił przy następnym okienku, a ja ruszyłam dalej oczekując na zamówienie.
- Nie jesteś team śmietanowy!
- No dobra nie jestem. - wywróciłam oczami - Ale skąd...
- Magik nie zdradza swoich sztuczek. - przerwał mi i wzruszył ramionami.
Odebraliśmy szame, a ten był już gotowy zacząć jeść.
- Żadnego jedzenia w aucie!
Wydarłam się a ten aż podskoczył , co mnie w duchu rozbawiło ale zachowałam zimną twarz. On na to podniósł ręce w górę, w geście poddania. Chłopak wyciągnął telefon i podnosząc jedną z toreb pełną jedzenie zrobił zdjęcie, telefonem skierowanym w moją stronę. Domyślam się, że zasłonił moją twarz torbą więc to po prostu zignorowałam.
![](https://img.wattpad.com/cover/264590043-288-k365432.jpg)
YOU ARE READING
One Shot •∆•
Teen FictionKrótkie historie i przeżycia. !!! UWAGA HISTORIE NIE BĘDĄ PUBLIKOWANE REGULARNIE !!! Postaram się pisać je jak najczęściej ale różnie może wyjść. Musi mnie najść jakaś wena twórcza lub przyśnić coś wartego opublikowania. Jeżeli wam przyśni się coś...
Żabsonziomal
Start from the beginning