Rozdział ósmy

7.2K 986 189
                                    

Kochani,

życzę Wam dużo dobrego na te nadchodzące święta! <3

Z tej okazji postanowiłam dać Wam dwa dodatkowe rozdziały Bronte i Wolfe'a – mam nadzieję, że się cieszycie :) Ukażą się w niedzielę i w poniedziałek, a więc będziecie mieć co czytać w wolne ;)

Indżojcie!

______________________________

Wnętrze Westin Excelsior przechodzi moje najśmielsze wyobrażenia.

Jest kompletnie nie w moim guście, ale nie sposób go nie podziwiać. Lobby robi wrażenie – drewniane sztukaterie na suficie, marmurowe posadzki w kolorowe wzory, marmurowe kolumny, kryształowe żyrandole, to wszystko daje efekt przytłaczającego przepychu. Nasze pokoje – albo raczej apartamenty – do których prowadzi mnie Wolfe, są umeblowane rzeczami stylizowanymi na antyki.

Dla nas obojga zarezerwował apartamenty na najwyższym piętrze, z tarasami z widokiem na rzekę Arno – gdyby nie fakt, że właściwie jestem tutaj wbrew mojej woli, doceniłabym ten gest. To jeden z najdroższych hoteli we Florencji i pobyt tutaj musiał kosztować majątek. Wolfe jednak nie wygląda, jakby w ogóle się tym przejmował.

Przychodzi do mnie, kiedy akurat stoję na tarasie i rozglądam się dookoła, po rozciągającym się w dole mieście. Gdy się trochę wychylę, widzę podświetloną kopułę Santa Maria del Fiore i ten krajobraz przypomina mi cały czas, że naprawdę jestem we Florencji. W Europie!

– Chciałbym, żebyś w ciągu pół godziny była gotowa do wyjścia – mówi Wolfe, podchodząc bliżej.

Zamieram, wpatrzona w niego z rozchylonymi ustami. Idzie w moją stronę wzdłuż kamiennej barierki tarasu, tak że za jego plecami rozpościera się widok na całe miasto. Wolfe w spodniach garniturowych i białej koszuli z podwiniętymi do łokci rękawami świetnie się komponuje. Nic na to nie poradzę, że na jego widok moje serce przyspiesza swój bieg; potrafię docenić piękny obraz, nawet jeśli nie mam ochoty się do niego zbliżać.

Wolfe zatrzymuje się tuż przy mnie, ramieniem opierając się o barierkę. Przemyka mi przez głowę, że to scena jak z filmu; szybko jednak wracam do rzeczywistości, bo przypominam sobie, że ten facet nie jest amantem w romansie, tylko jakimś pieprzonym gangsterem, któremu się wydaje, że może mi rozkazywać.

– Do jakiego wyjścia? – pytam, nie ruszając się z miejsca.

Owiewa mnie od tyłu wiatr, porywając kilka pasm moich włosów. Wolfe stoi tak blisko, że dotykają jego twarzy, nie odsuwa się jednak.

– Mamy pewne... miejsce do odwiedzenia – odpowiada oględnie.

Okej, mam dość. Przewracam z irytacją oczami.

– Albo powiesz mi, dokąd mamy iść i po co, albo idź sam i w dupie mam twoje pięć milionów dolarów i wszystkie twoje groźby.

Wolfe uśmiecha się leniwie. Wcale nie wygląda na wkurzonego ani zniecierpliwionego.

– Do Galerii Uffizi – wyjaśnia bez oporów. Robię wielkie oczy. – Teraz cię zainteresowałem, prawda?

To jest to, co naprawdę rozpala moje serce. Wolfe może wyglądać jak grecki bóg, ale nie tego mi potrzeba, żeby poczuć ekscytację. Może to oznacza, że łatwo mnie kupić, trudno powiedzieć – jeśli jednak już tu jestem, choćby i wbrew własnej woli, zamierzam możliwie dużo z tego wyciągnąć.

– Chcę zobaczyć Narodziny Wenus, Zwiastowanie i Świętą Rodzinę – wyrywa mi się.

Sądząc po jego spojrzeniu, Wolfe jest rozbawiony. Dobrze, wolę to, niż żeby był na mnie zły.

Jego własność | PREMIERA 13.12Where stories live. Discover now