– Co w tym takiego dziwnego? – pyta spokojnie Wolfe, nie odrywając wzroku od gazety.
Zaraz mu ją zabiorę. Albo zrobię coś innego, równie głupiego, żeby zwrócić na siebie jego uwagę.
– Nie mogę tak po prostu lecieć do Europy – protestuję desperacko.
Wolfe nie wydaje się zainteresowany tą rozmową. Prawdę mówiąc, wydaje się raczej znudzony.
– Dlaczego?
Otwieram usta, ale nie wiem, co odpowiedzieć. No właśnie, dlaczego nie mogę tak po prostu polecieć do Europy?
Może dla niego to takie oczywiste i bezproblematyczne. Może w jego świecie to całkowicie normalne, by wskoczyć do samolotu i osiem godzin później znaleźć się na drugim końcu świata (nie uwzględniając różnicy czasu). Może on traktuje to tak samo jak przejażdżkę samochodem na drugi koniec stanu. Ale ja nie!
– Nie mam przy sobie paszportu! – mówię w końcu nerwowo podniesionym głosem. To jeszcze nie jest krzyk, ale już do tego blisko. – Nie mogę tak po prostu lecieć do Europy bez paszportu!
– Paszport nie będzie ci potrzebny – odpiera Wolfe.
Zaciskam mocno dłonie na oparciach fotela, bo inaczej mogłabym z niego wstać i spróbować przyłożyć mężczyźnie siedzącemu naprzeciwko. Mam ochotę wrzeszczeć na niego i czymś rzucać, ale w tej samej chwili czuję gwałtowne przyspieszenie i wiem, że samolot właśnie odrywa się od ziemi. Odruchowo wstrzymuję na moment powietrze, cały czas jednak przemyka mi przez głowę, że wpakowałam się w naprawdę niezłe gówno.
Nikt nie wie, gdzie teraz jestem. Ten facet mógłby zrobić ze mną wszystko. Zabić mnie i ukryć gdzieś moje ciało. Torturować mnie albo zamknąć w jakimś odosobnionym miejscu i tam trzymać, dopóki mu się nie znudzę. Panikuję nieco na samą myśl, że nikomu nie dałam nawet znać, z kim i gdzie się wybieram. Ale jak niby miałabym to zrobić?!
– Paszport zazwyczaj jest potrzebny, gdy wyjeżdża się za granicę – stwierdzam z przekąsem, gdy odzyskuję w końcu odrobinę równowagi psychicznej.
Wolfe z westchnieniem składa gazetę i znowu spogląda na mnie. Jego jasne spojrzenie zdaje się prześwietlać mnie na wylot.
– Nie, jeśli podróżujesz ze mną – kontruje. – Nie będziemy przechodzić żadnej kontroli ani odprawy. To powinno być najmniejsze z twoich zmartwień.
– To znaczy, że powinnam mieć inne?
Po tych słowach przez jego usta przemyka przelotny uśmiech. Co za palant.
– Wyglądasz, jakbyś miała – stwierdza. – Nie musisz się mnie obawiać. Jeśli będziesz posłuszna, obiecuję, że nic złego ci się nie stanie, Bronte.
Jeśli będę posłuszna? Dobrze, że to uściślił.
– A co, tak dobrze dbasz o swoją własność? – pytam nieco histerycznie.
Ku mojemu zdziwieniu, Wolfe uśmiecha się lekko.
– Dokładnie tak – odpowiada, jakby nie zauważając, że to pytanie z mojej strony było prowokacją.
Mam ochotę zabić tego człowieka. Wznosimy się coraz wyżej i czeka nas osiem godzin podróży, z czego większość nad oceanem – może udałoby mi się wyrzucić go z samolotu i przy okazji samej nie zginąć? To rozwiązałoby wszystkie moje problemy.
Szkoda, że tak jak powiedziałam Kylie, nie jestem żadną Wonder Woman, żeby przeprowadzić podobny plan.
– Zamierzasz powiedzieć mi, po co tam lecimy?
![](https://img.wattpad.com/cover/261224043-288-k596035.jpg)
YOU ARE READING
Jego własność | PREMIERA 13.12
RomanceBronte Dixon zawsze miała pecha do facetów. Zaczynając od ojca, który wiecznie trafiał do więzienia, przez chłopaków, którzy zdradzali albo odchodzili, aż po Kierana Lewisa, który zmył się, zostawiając ją z oszustwem wartym piętnaście milionów dolar...