Nie tak szybko, Potter

380 21 2
                                    

To, że ludzie nie widzą co jest w naszych sercach i psychice jest piękne, nieprawdaż?..
                     Dobra, wracając..

R:- H-hermiona?- zapytał zdezorientowany Ron. Ta patrzyła na niego rozkojarzonym, rozmarzonym wzrokiem z wielkimi rumieńcami na policzkach.
To dopiero.
Dziewczyna wstała szybko z chłopaka, czekając aż ten wstanie. Zrobił to, owszem, ale jego nogi chyba odmawiały mu posłuszeństwa, ponieważ prawie się przewrócił.

Ginny wstała szybko od stołu i próbowała odciągnąć Hermionę, aby spowrotem usiadła. Zaczęła się jednak bardziej szarpać, jak wściekła krzycząc na cały głos.

Harry był zdezorientowany. Ba! I to bardzo. Jedyne czego był pewniej to tego, że napewno była to sprawka Malfoya. A to co się działo z Hermioną wyglądało na efekt amortencji. O dziwo udało mu się zapamiętać w miarę właściwości eliksiru.
Część Ślizgonów śmiała się, a inni nie zwracali uwagi.
Zastanawiał się czy iść do Gryfonów, czy lepiej zostać na swoim miejscu, przy stole Slytherinu.

Jednak krzyk Ginny przerwał te rozmyślania.

Dziewczyna trzymała się za policzek. Dostała mocne uderzenie od Hermiony. I mimo, że Ron cofnął się wcześniej na kilka kroków, nie broniło go to przed młodą czarnownicą. Podbiegła do niego od razu gdy uwolniła się z ramion młodszej dziewczyny. Pociągnęła za krzywo zawiązany krawat i mimo pytań Rona wyszła z nim szybko z Wielkiej Sali.

A na niej panowała niezręczna cisza. Przed burzą. Profesor McGonagall poszła szybkim krokiem za nimi, aby nie stało się coś czego z pewnością Hermiona by żałowała.

H:- Ty to zrobiłeś!- odwrócił się do Ślizgona.
D:- Dlaczego twierdzisz, że ja a nie ktoś inny?- zakpił. Nikt i tak nie zwracał na niego uwagi
H:- Bo byłeś przy ich stole.
D:- Potter, to chyba logiczne, jako że po jednej stronie jest ich stół a po drugiej nasz.- Mruknął znudzony i oparł głowę na ręce. Skrzywił się lekko na widok strasznie podjaranej Pansy. Ta zawsze bierze wszystko przesadnie, to była tylko amortencja na szlamie.
H:- Th! Zamknij się Malfoy..-Mruknął i nałożył sobie porcję curry.
D:- Jesteś bardzo wkurzającym pasożytem- ściągnął lekko brwi.- Nie dość że marnujesz jedzenie spożywając je, to na dodatek bezcześcisz nasz stół siedząc tu.
H:- Malfoy, a czy ja powiedziałem że chce tu być? Nie, do cholery! Więc się odwal..- jego nerw w prawym oku zaczynał skakać.

D:- No co ty, na żartach się nie znasz?- stwierdził że nadal będzie się z nim droczyć.
Zaczął tykać go różdżką, z miną jakby bał się, że ten zaraz na niego skoczy. Kochał wkurzać Pottera na wszelkie możliwe sposoby. W końcu gdy to nie zmieniło zbytnio mimiki Harrego, zaczął kopać go w buta a później w kostkę.

I w końcu dostał to czego chciał, aż w nadmiarze

Potter tak się wkurzył, że uderzył Malfoya w policzek. Kilku Ślizgonów wciągnęło głośno powietrze.

S:- Co Tu się dzieje do jasnej cholery? Nie macie co robić? Spadajcie stąd, Potter masz szlaban u mnie o 19.- Snape też potrafi wkurzyć. Szkoda, że można użyć na nim dretwoty..

***** ***

Szlaban jak szlaban. Oprócz tego, że tym razem nie miał odebranych punktów. Pff, Snape jak zwykle musi dbać o tych swoich małych śmierciożerców.

Wrócił do dormitorium. Rzucił się na łóżko, rozkładając się jak najwygodniej.

Czy to nie dziwne, że Malfoy się nie odegrał?

Myślę że następna część będzie ciekawa. Chyba.

Znacie dobre tabletki na sen? 🙃

Na łasce// DrarryWhere stories live. Discover now