#3 Ja wam mówię, to nie jest kot

138 11 12
                                    


Wpadłam wkurzona do biura Fury'ego. Ten jakby nigdy nic siedział przy biurku, popijając kawę. Miałam wielką ochotę podbiec do niego i wywalić mu ten kubek przez okno. Powstrzymały mnie dwie rzeczy. Pierwsza- nie chciałam marnować dobrego napoju, druga- Fury akurat głaskał Goose'a.

Słówko o Goose'ie (tak to się odmienia?) zanim przejdziemy dalej. To nie jest kot. To jest diabeł wcielony. Nat twierdzi że mi się przywidziało, ale ja wiem co zobaczyłam. Otóż parę tygodni po tym jak zaczęłam tu pracować była afera, bo z sali konferencyjnej zniknął olbrzymi stół. Nikt nie miał pojęcia co się z nim stało. Poza mną. Bo ja byłam przy tym jak to... to coś zeżarło ten cholerny mebel. Cały. Na jeden gryz (czy tam poruszenie mackami). Od tego czasu przestałam obawiać się Pirata, a zaczęłam jego kota.

Ale wracając. Stałam chwilę w progu obmyślając plan zemsty na Piracie (jak się Nick dowie kto to zrobił to na bank zostanę przekąską Goose'a). Zadowolona z wyników moich rozmyślań podeszłam do biurka dyrektora próbując nie wybuchnąć. Jak gdyby nigdy nic usiadłam na krześle i nalałam sobie kawy. Szybko wypiłam cały kubek i nalałam sobie następny. Dopiero przy trzecim zaczęłam mówić.

- A więc - spokój w moim głosie był doprawdy przerażający - wyjaśnisz mi, czy nagle zacząłeś uważać mnie za aż tak niekompetentną, że nie dałabym sobie rady z prostą misją? A może Wanda i Steve pojawili się tam kompletnie przypadkiem?

- Obecność panny Maximoff, faktycznie była całkowicie nieplanowana - aha, czyli przynajmniej ona nie skłamała. Jak miło. - Natomiast Kapitan od początku miał czekać w odwodzie. Zdecydowałem się go wprowadzić, kiedy agent Barton wysłał na swojego Instagrama zdjęcie agentki Romanoff i Barnes'a. 

Po jego słowach zerwałam się z miejsca z zamiarem ukatrupienia Kartona. Po chwili namysłu zdecydowałam się jednak napisać do Wdowy. Opisałam jej po krótce co się stało i skąd na misji wziął się Steve. Jak już planować morderstwo, to przynajmniej z kimś kto się na tym zna. Byłam już przy drzwiach kiedy usłyszałam Fury'ego.

- Quill! Wypiłaś mi całą kawę!

W odpowiedzi pokazałam mu środkowy palec i wyszłam z pomieszczenia. Szybkim krokiem ruszyłam przez korytarz jednocześnie pisząc do Bucky'ego, że trzeba się spotkać i omówić plan zemsty. Kiedy doszłam do windy poczułam że ktoś mnie obserwuje. Błyskawicznie obróciłam się i zobaczyłam... rudego kota.

- Spróbuj tylko otworzyć pysk, a wyrzucę cię przez okno. Ja jestem niejadalna!

- Nadal uważasz że to on zjadł ten stół? - usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos

- Ja nie uważam, ja to wiem, Romanoff.

- Ech, nieważne - westchnęła tylko moja rozmówczyni - ty, faktycznie strasznie sie gapi - powiedziała, a ja automatycznie popatrzyłam na wpatrującego się nas kota.

- Wiesz dziwnie się czuję... - zaczęłam powoli - lepiej już chodźmy

- To nawet dobry pomysł - po jej słowach zaczęłyśmy się powoli wycofywać do windy. Goose nawet wąsem nie ruszył.

Jadąc w dół obie odetchnęłyśmy z ulgą. To zwierzę potrafiło wywołać w ludziach jakiś irracjonalny strach. Ciekawe czy to dlatego Fury go trzyma. Nasz spokój nie trwał długo. Gdy tylko wyszłyśmy na odpowiednim piętrze, pierwsze co rzuciło nam się w oczy, to pupil dyrektora siedzący na środku podłogi. Szybkim krokiem skierowałyśmy się do korytarza po lewej stronie. 

Nie przeszłyśmy nawet 10 kroków, gdy zza załomu wyszedł ten sam futrzak. Co do cholery?! Teraz już prawie biegnąc skręciłyśmy w przejście, tym razem po prawej. Jakimś sposobem kot znów pojawił się przed nami.

Jak nie trudno się domyślić już po chwili biegałyśmy po całym budynku próbując uciec temu czemuś. Oczywiście okazało się że winda nagle się zepsuła. Musiałyśmy więc ganiać po schodach, powoli kierując się ku wyjściu. W pewnym momencie zgarnęłyśmy  śliwkożernego chłopaka rudej, więc biegaliśmy w trójkę. W końcu udało nam się opuścić budynek.

- Wyjaśni mi ktoś - wydyszał Bucky - dlaczego do cholery, uciekamy przed kotem?!

-To nie jest kot - wysapałam

- To jest jakiś demon - dokończyła Tasha

-Czyli w końcu przyznajesz!

- Tak. To zdecydowanie nie było normalne. 

- Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał Barnes

- To długa historia - odpowiedziała mu Wdowa - A co ty tu właściwie robisz? Jak wychodziłam siedziałeś na kanapie i czytałeś.

- Tak, ale wyleciałaś z mieszkania przeklinając po rosyjsku i mamrocząc coś o morderstwie - No i wszystko jasne - Po za tym Rina i ja planujemy małą zemstę na dyrektorze.

Na twarzy kobiety pojawił się chytry uśmieszek. Chyba chce się do nas przyłączyć.

- Proponuję z tymi planami przenieść się do nas. Wszyscy jesteśmy nieźle wycieńczeni po misji i tej gonitwie. Znam świetną pizzerię.

Z radością przystaliśmy na plan rudej, i już po chwili wszyscy radośnie kierowaliśmy się do mieszkania pary, po drodze snując marzenia o sposobach morderstwa nieszczęsnego łucznika.

---------------------------------------------------------------------------------------

Wiecie co?

Nie mam bladego pojęcia, co tu się stało.

Czy można przedawkować czekoladę?

Przecież 3 tabliczki to wcale nie tak dużo...

W każdym razie macie rozdział na miłe rozpoczęcie poniedziałku

I nie dajcie się pożreć

Znaleźć co zgubione | Agentka QuillWhere stories live. Discover now