CZTERY, POCZĄTEK CZEGOŚ NOWEGO

156 21 4
                                    


Najlepsze rzeczy w życiu są niespodziewane — ponieważ nie masz do nich żadnych oczekiwań.

— Eli Khamarov



                — WITAJ! Ty musisz być Jerry? Nie, poczekaj. Cole?

— Właściwie to jestem Gilbert. Gilbert Blythe. Przepraszam, przyszedłem za wcześnie? Czy to w ogóle sala kółka teatralnego?

— Och, nie! To nic, kochanie! To ta sala, jestem panna Stacy, prowadząca kółka teatralnego! — przedstawiła się radośnie kobieta, wyciągając do niego rękę, którą Gilbert opornie uścisnął.

Brunet rozejrzał się po klasie. Wcześniej była przeznaczona ona dla klubu szachowego, ale szkoła postanowiła go zamknąć po wielu przegranych meczach. Mdłe, kremowe ściany teraz były wypełnione kolorowymi pracami, które wydawały się ręcznie malowane. Bliżej biurka nauczycielki znajdowało się wiele plakatów filmowych. To było naprawdę oryginalne.

— Możesz tam usiąść, jeśli chcesz. Mam nadzieję, że więcej dzieciaków do nas dołączy, ale na razie możesz tam sobie posiedzieć. Możesz też wziąć sobie jakąś przekąskę, jeśli tylko chcesz! Czuj się jak u siebie, podczas gdy będziemy czekać na pozostałych!

Gilbert kiwnął głową, zanim usiadł w oddalonym kącie klasy. Kobieta w tym czasie zajęła miejsce na przodzie klasy.

Panna Stacy była dla niego prawdziwą zagadką. No cóż, nie tylko dla niego, ale dla całej szkoły. Co roku w ich placówce pojawiał się dodatkowy nauczyciel, nie mieli jednego nauczyciela od ósmej klasy. Panna Stacy bardzo różniła się od większości kadry. Po pierwsze, była naprawdę młoda. Prawdopodobnie jakoś po dwudziestce, nie wspominając już o jej radosnym podejściu do życia. To było zdecydowanie coś nowego. Lepszego niż użeranie się z marudnymi i cynicznymi ludźmi. W dziwny sposób przypominała mu o Ani. No cóż, nie licząc rudych włosów oraz piegów zdobiących jej twarz albo nawet jej—

— Dzień dobry, nazywam się Ania Shirley-Cuthbert. Ania, nie Anna. Czy to tutaj odbywa się spotkanie kółka teatralnego?

Gilbert odwrócił głowę, by ujrzeć znajomą rudowłosą stojącą przy drzwiach. Jej usta zdobił typowy dla niej szeroki uśmiech. Czuł, jak z każdą chwilą jego serce bije coraz szybciej. Co do cholery się działo? Dlaczego czuł się, jakby w jego brzuchu znajdowała się chmara motyli? Cholera, nawet nie motyli, ale ptaków. Co to za uczucie?

Zanim zdążyłby zacząć kwestionowanie swoich nowoodkrytych uczuć, poczuł, jak ktoś morduje go wzrokiem. Podniósł głowę i ujrzał, jak jego ulubiona rudowłosa patrzy na niego z osłupieniem. A Gilbert jako, no cóż, Gilbert, lekko jej pomachał. Natychmiast pożałował tej decyzji, myśląc, że prawdopodobnie wyglądał głupio. Niedługo później dziewczyna weszła do klasy i usiadła obok niego, przesuwając się o jedno krzesło dalej.

Czy ona cię nienawidzi? Dlaczego się odsunęła?! Czy zrobiłem coś nie tak? Czy śmierdzę? Dzisiaj rano brałem prysznic?! — myślał.

— Hej... Miło cię tu widzieć!

— Dzień dobry, Gilbert. Ładna jest dzisiaj pogoda, prawda?

— Tak, chyba tak — wymamrotał.

Po niekomfortowej minucie w końcu zebrał się na odwagę, by zacząć jakąś rozmowę z tą dziewczyną. Nawet jeśli to miało do niczego nie doprowadzić.

— Nie wiedziałem, że tutaj będziesz. Nie wiedziałem, że lubisz teatr!

Okej, to było kłamstwo. Dobrze wiedział, iż tutaj będzie.

[PRZERWANE] HEJ JULIO ━ SHIRBERTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz