Korzystam z urlopu ;)
Więc oddaję kolejny rozdział. Rozdzialik w zasadzie.
Ale idzie do przodu ;)
Miłego czytania.
Marzeniem Czyimś Być
***
- Masz popełnić samobójstwo? - Wyszeptał Alec. - Masz się dla niego zabić? Nigdy do tego nie dopuszczę! To jakieś szaleństwo!
Stał z opuszczonymi rękami. Dłonie zaciskał w pięści, jakby próbował nad sobą zapanować. Rozbiegany wzrok był wszędzie, jakby umysł próbował zrozumieć usłyszaną informację.
Magnus podszedł do niego i wziął jego twarz w swoje ręce, kierując nią, by na niego spojrzał.
- Ciiii, ciiii.... Oczywiście, że tego nie zrobię. Alec, kochany, spójrz na mnie. - Poczekał, aż na niego popatrzy. Kiedy upewnił się, że Alec go usłyszał i uspokoił się nieco, kontynuował. - Nie mam najmniejszego zamiaru oddać mojego życia. Nie jemu. Ale musimy na spokojnie zastanowić się, jak postępować. Musimy być bardzo ostrożni. Z Księgą czy bez niej, jest bardzo niebezpieczny. Musimy opracować jakiś plan. Powiadomię Catrinę i Ragnora. Pomogą nam, jestem tego pewny. No i mój ojciec... I wy, tu w Instytucie też się przygotujecie. Damy radę, słyszysz?
Alec oddychał głęboko patrząc w oczy czarownika. Wwiercał się tym spojrzeniem, jakby na siłę chciał zobaczyć w nich prawdę.
- Nie oddasz mu się? - Musiał wiedzieć.
- Nigdy.
- Bo jesteś mój?
- Jestem twój, Alec. - Potwierdził. - Na zawsze.
Alec wyciągnął ramiona i zgarnął Magnusa do siebie. Twarz ukrył przy jego szyi.
- To dobrze. Nikomu cię nie oddam.
- Wiem.
Stali wtuleni w siebie, nie zwracając uwagi na nikogo. Magnus głaskał go uspakajająco po plecach.
Rodzeństwo Aleca wraz z Clary zerkało po sobie i matce. Maryse opierała się o biurko. Jej skupiona postawa mówiła dzieciom, że intensywnie nad czymś myśli.
Tę intymną scenę przerwał jej głos.
- No dobrze. Omówmy szczegóły. Czego od nas, łowców oczekujesz Magnusie?
Ton jej głosu daleki był od tego, jakim powitała czarownika w holu. Teraz była głową Instytutu.
Magnus wyswobodził się z ramion Aleca i łapiąc go za rękę, poprowadził do kanapy na której przedtem siedział. Usiadł obok niego. Ich ramiona i uda stykały się ze sobą. Obaj potrzebowali swojej obecności.
- Chcę, byście byli w pogotowiu. Wypoczęci, uzbrojeni, gotowi na wezwanie. Nie wiem kiedy to będzie, więc zachowajcie czujność. Przygotujcie się na Wielkiego Demona... A w zasadzie dwa Wielkie Demony. Już samo to może być problemowe, bo stoją przeciw sobie. Niemniej jednak skupimy się na Azazelu. To on jest naszym głównym celem. I tu, zaczyna się problem. Nie wiem, gdzie może być. Jest na ziemi, to pewne a mój ojciec twierdzi, że w tym mieście. Że tu go wyczuwa. I to miałoby największy sens, skoro mnie potrzebuje. Ale nie znamy dokładnej lokalizacji. To utrudnia nam działanie. Wrócę teraz do domu by zawiadomić moich przyjaciół. Porozmawiam z ojcem i uzgodnimy od czego zacząć. Wy - bądźcie gotowi na moje wezwanie. Uczynię to niezwłocznie, gdy tylko dowiem się, gdzie on jest. I żeby sprawa była jasna. Nie oczekuję, że będziecie walczyć właśnie z nim. Tak naprawdę bardzo tego nie chcę. Raczej liczę na waszą pomoc na wypadek, gdyby w jakiś sposób na ziemię przedostało się więcej pomniejszych demonów. Trzeba będzie się ich natychmiast pozbyć, nim urosną w siłę. Czy macie jakieś pytania?
CZYTASZ
Magnus Bane I Dziwne Jego Przypadki
FanfictionMagnus Bane to Wielki Czarownik Brooklynu. Ekscentryk jakich mało, gdzie się nie pojawi, wzbudza ogólne zainteresowanie. Niebanalny, kolorowy, chodzący własnymi drogami buntownik. Tak postrzegany jest przez ogół. Tylko jego nieliczni najbliżsi wi...