Po chwili usłyszałam znajome nucenie.
-Kto to?! -zapytałam cicho wystraszona. Nic mi nie odpowiedziało tylko dalej słyszałam te nucenie.
Po chwili namysłu wyszłam z pokoju powoli. Szłam za głosem. Był piękny i znajomy. Weszłam na strych. Chciałam zapalić światło ale nie działało.
-No pięknie... -powiedziałam bardzo cicho już lekko przestraszona.
Zobaczyłam kobietę, która coś nuciła i bujała kołyskę. Dookoła było kilka zapalonych świec. Bez namysłu powoli i spokojnie podchodziłam. Kobieta raczej mnie nie widział. Gdy byłam już na tyle blisko, że mogłam zobaczyć co było w kołysce. Była tam mała dziewczynka. Spała.
-Piękna jest, prawda? -zapytała po chwili kobieta uśmiechając się, ale dalej patrzyła na dzieciątko.
-Słucham? -speszyłam się lekko. -Tak. Tak jest naprawdę śliczna. -powiedziałam spanikowana, bo sądziłam że mnie nie widzi.
-To ty słońce. -powiedziała.
-Jak to? -zapytałam odwracając głowę. Dopiero teraz zobaczyłam, że tą kobietą jest moja zamordowana mama. -M-mama? -zapytałam z niedowierzaniem i ze łzami w oczach.
-Och... Słońce ty moje... -powiedziała z uśmiechem. Wstała i przytuliła mnie. Czułam się wspaniałe, bezpiecznie. Czułam że żyje.
-Kocham cię mamo i tęsknie... tak bardzo tęsknie. -powiedziałam nie puszczając jej i cicho płacząc.
-Też cię kocham słońce. -odpowiedziała również mnie nie puszczając i głaszcząc moje włosy.
-Dlaczego mi nie powiedzieliście, że mam być jakąś następczynią? -zapytałam po jakimś czasie wypuszczając ją z uścisku.
-Nie chcieliśmy cię narażać na niebezpieczeństwo. Gdybyśmy tam zostali zostałabyś zabita. -powiedziała głaszcząc kciukiem mój policzek i patrząc z matczyną troską w oczach.
Jeszcze chwile na nią patrzyłam ale zobaczyłam jakąś drugą kobietę w kącie. Uśmiechnęła się cwanie. Podeszła do mnie. Wyglądała jak wiedźma. Nie mogłam uciec, ponieważ nogi odmawiały mi posłuszeństwa.
Poczułam, że upadłam na podłogę i tracę orientacje. Zrobiło mi się ciemno przed oczami.
Pov. Five
Gdy rano wstałem i ogarnąłem teleportowałem się do pokoju Eight.
-Witaj skarbie jak ci się spa... -nie dokończyłem bo zobaczyłem, że nie ma jej w pokoju. Na podłodze znalazłem tą kuleczkę co dał jej ten Yongo. -Księżniczko? Jeśli to jest jakaś zabawa to, to nie jest śmieszne. -odpowiedziała mi głucha cisza. -Eight?! -zacząłem się wydzierać spanikowany.
-Co się dzieje? -zapytała Allison, która słysząc moje krzyki przybiegła.
-Nie ma Eight!
-Jak to nie ma?!
-Ja... Ja nie wiem! Teleportowałem się do niej i... i no nie ma!! Allison gdzie ona jest!! -krzyczałem mając lekko łzy w oczach.
-Five spokojnie znajdziemy ją, wszystko będzie dobrze. -próbowała mnie uspokoić mulatka.
-Co się dzieje?! -nagle zjawiło się całe rodzeństwo.
-Nie ma Eight w pokoju. -powiedziała Allison z powagą i zmartwieniem wymalowanym na twarzy.
-No to co my tu jeszcze robimy?! Ruszać się! Sprawdzać każdy zakamarek! -krzykną Klaus.
Wszyscy rozbiegliśmy się po całej akademii. Sprawdzaliśmy każdy, ale to każdy zakamarek, ale po mojej ukochanej ani śladu.
-Napewno sprawdziliście wszystko? -zapytała Vanyi.
-Tak... Chociaż... -chwile się zastanawiałem -STRYCH!!! -wrzasnąłem i teleportowałem się na strych.
Zobaczyłem tam Eight, która leżała skulona na ziemi.
-Eight! -krzyknąłem przez co moje rodzeństwo zjawiło się na strychu. -Eight! Słyszysz mnie?!
-Five to nic nie da trzeba ją zabrać do taty. -powiedział Diego.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem ją do salki. Kazałem dla Diega aby poszedł po tatę. Po chwili siwobrody był już przy salce.
-Numerze Piąty opuść salkę szpitalną i to już. -rozkazał.
-Nie, nigdzie nie idę.
-Numerze piąty nie była prośba tylko rozkaz. Wyjdź!
Niechętnie wyszedłem, ale zostałem przy salce i czekałem.
Hi everyone.
Jak tam życie? Bo u mnie zajebiscie 🥰
Mam nadzieje że rozdział się podobał. Pisałam go 3 dni taki fun fact.
Radzę nie pytać co miałam w głowie pisząc ten rozdział jabjds
Jak ktoś jest chętny może mi tu albo na pv podać swojego ig, z chęcią wpadnę i popatrzę na swoich pięknych obserwatorów i czytelników.✨👑❤️
I love you all!!! 😘
Miłego dnia/wieczoru🥺
Do zobaczenia😊~1041 słów~
~tajemnicza pisarka
أنت تقرأ
Moja księżniczka|| Five Hagreeves
قصص الهواة1 października 1989 roku w południe, 43 kobiety urodziły dzieci. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby z rana jeszcze nie były w ciąży. Sławny i bogaty miliarder Sir. Regginald odnalazł tylko siódemkę dzieci, ale pewnego dnia odnalazł jeszcze jedno...
🪓27🪓
ابدأ من البداية