Monster, Thanks part 3/3

822 77 9
                                    

To ostatni rozdział z gatunku "spokojny", od dalszych części Ashton i Emily zamienią życie Cam w koszmar *złowieszczy śmiech*! Biedny Luke...

Poczułam to letniego dnia, kiedy odszedłeś. 
Rozbiłam mój samochód na moście. Patrzyłam jak płonie.
Wrzuciłam twoje rzeczy do worka i zepchnęłam ze schodów.
Rozbiłam mój samochód na moście.

Icona Pop- I Love It (feat. Charli XCX)

 Ashton P.O.V.

        Drżącymi rękami odłożyłem słuchawkę telefonu na jego miejsce w kuchni, po czym zacząłem stawiać kroki w kierunku salonu. Usiadłem przybity myślami na skórzanej sofie. Nie mam pojęcia co robić. Z jedej strony polubiłem tego wariata, a Cam jest niczego sobie. Z drugiej strony moja Emily- kocham ją, cierpię że musi zostać w Londynie by dokończyć badania. Mam mętlik w głowie muszę się napić.

Biorę do ręki jakąś butelkę z barku, odkręcam korek i biorę głębokiego łyka. Ciecz pali przełyk, ale jednoczęśnie pobudza do życia.

Kocham Emily, zrobię dla niej wszystko nie obchodzi mnie że jest 10 lat starsza. Miłość nie zna wieku. Zrobię dla niej wszystko, czyli również to. Musze tylko to jakoś sprytnie zaplanować. Chwila podkreślmy fakty:

Luke i Cam poznali się dość nie fortunnie, przez tą wpadkę. Trzebabyłoby to wykorzystać. Dziewczyna zapewne, ba! - Na pewno nie wie o "dolegliwościach" Hemmings'a. Powinna się o tym dowiedzieć. Ale jeszcze nie teraz...

Kilka butelek później wykręcam numer do Adams, by zdradzić jej mój plan. Jednak do niego potrzebuję małej pomocy...

Camilie P.O.V

-Mam na imię Camilie Stubbe- to już wiesz.

Mam 19 lat- to też wiesz.

Ale nie wiesz co się zdażyło przez ostatnie 10 lat.

Będzie to moja historia.

A właściwie historia moich rodziców, bo właśnie dlatego tutaj jestesmy.

Moi rodzice nie byłi bogaci- mieli tylko ten dworek. Częstro brakowało światłą, więc paliliśmy świece. Nie było też ciepłej wody. Z jedzeniem był mniejszy problem, bo ogrody dawaly dużo zwierzyny i owoców, była też mała farma. Pałacyk mama otrzymała po śmierci jej rodziców, był to taki mały azyl na ziemii. Byliśmy we trójkę najszczęśliwszymi ludźmi na świecie- do czasu.

Nie znam szczegółów, jednak ojciec pewnego ranka, gdy byliśmy na spacerze, powiedział mi coś co zmieniło moje życie. Nie wiedziałam o czym on wtedy mówi. Połączyłam fakty i jego słowa wtedy gdy ich znalazłam  spokojnie leżących na łóżku... zbyt spokojnie.

Rak to straszna choroba dla człowieka, a jeszcze gorsza dla zakochanego człowieka. W tym samym dniu ojciec i matka popełnili samobójstwo. Byłam przerażona. Dla dziewięcioletniego dziecka śmierć nie powinna mieć miejsca. W moim było.

Od tamtego momentu mieszkałam w domu dziecka, aż rodzina zastępcza nie przyjeła mnie pod swój dach. Nigdy nie miałam z nimi jakiś większych więzi, nic do nich nie czułam- oni też nie wiedzieli jak mi pomóc i dotrzeć do mnie. Dlatego w  wieku 18 lat, czyli dokładnie rok temu dotarłam do Londnu.

Nie wiem jakbym tu sobie poradziła gdyby nie Harry, James i Adam. Pomogli mi, a ja w zamian nie musialam nic zrobić.

Teraz jestem szczęśliwa nie wiem czy to dlatego że moje zycie w końcu jest w jakimś stopniu normalne, czy to dlatego że ktoś oprócz moich przyjaciół poznał moją tajmnicę. Ale wiesz co? Cieszę się, że to ty nim jesteś.

Camilie przestała mówić i popatrzyła na mnie zeszklonymi oczami. widząc to, przyciągnąłem ją do siebie. Wiedziałem, że teraz to ja jestem jedyną osobą która powinna tutaj być. Czułem się na miejscu, jakbym odnalazł moje miejsce, jakby... nic złego nie miało się stać. Ta krucha brunetka pokazała mi moje miejsce, a teraz ja pomogę odzaleźć jej, swoje miejsce.

"A myślę, że to miejsce jest właśnie w moich ramionach."

Na tą myśl uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czubek głowy, zaciągając się jej zapachem.

-Teraz twoja kolej...- powiedziałą cicho, jednak jej przerwałem:

-Czy, czy mogę kiedy indziej? To ... dla mnie trochę wstrząsające.- odpowiedziałem.

-Odpowiedz mi przynajmniej na jedna pytanie- powiedziała odwracając się w moją stronę i wyciągneła ręke w moją stronę.

Patrzyłem na całe zajście ze strachem, co ona zamierza zrobić. Jej długie palce pomalowane na bordowo dotknęły mojego policzka i przejachało po mojej bliźnie. Później ujęła policzek w dłoń, na co ja wtuliłem się jeszcze bardziej w jej cieplą skóre. Popatrzyła na mnie swoimi piwnymi oczami i szepnęła tak cicho, że ledwo ją usłyszałem:

-Skąd masz tę blizne?

                      -jeśli przeczytałaś/eś zostaw gwiazdkę, lub komentarz, albo najlepiej i to, i to :)-

Monster (Luke Hemmings Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz