Na tym skończyła się wizyta mężczyzny, lecz pozostawił on lokatorów w entuzjastycznej atmosferze. Tamtego wieczoru, to już nie tylko burza utrzymała rodzeństwo na nogach, a wszechobecna wesołość i wspólne pogawędki ,,jak to będzie we wrześniu?". Pojawiały się domysły dotyczące postaci nauczycieli i innych uczniów. Niektórzy zdecydowali się położyć, kiedy na niebie pojawiło się wschodzące słońce, a inni chcąc kontynuować rozmowy zasnęli kilka godzin później. Podsumowując nie było osoby niezadowolonej z podjętej decyzji i było to widoczne w poprzedzających sierpień dniach. Z czasem emocje zaczęły opadać, jednakże zostały na nowo pobudzone, kiedy pewnego poranka podczas śniadania w kuchenne okno zapukała burawa sowa trzymając w dziobie kopertę. Była to lista przedmiotów wymaganych przez szkołę, której pojawienie wywołało ogólne zamieszanie. Od razu zadecydowano, iż sprawę należy rozwiązać jak najszybciej. W tym celu wszyscy mieli się przygotować do wyjścia od razu po ukończeniu posiłku.

   Miejsca przy kominku były ograniczone, zatem tylko kilka osób siedziało na kanapie, a reszta  była zmuszona stać w przejściu. Jako jedne z ostatnich pojawiły się Holly z Delilah'ą, które zajęte dyskusją o rodzajach drewna do różdżek zapomniały o umówionym czasie. Choć większość zbyła to machnięciem ręki, niektórzy, w tym Zachary fuknął na ich późne stawiennictwo. Pierwsza do kominka wkroczyła Holly marudząc na unoszący się wokół żar. Chwilę potem do grupki dołączył Asher, tłumaczący swoje spóźnienie utknięciem w toalecie.

   - Nie chciały się otworzyć. - tłumaczył agresywnie gestykulując i wskazując na ,,winne" drzwi - My chcemy na pokątną czy na przekątną? - spytał nie marnując więcej czasu. Chwycił niewielką garść proszku fiuu.

   - Na przekątną. - odpowiedziała krótko Willow, której uśmiech szybko ztarł się, kiedy poczuła uderzenie gazetą po głowie. - Za co to?

   - Ty już wiesz za co. - odburknęła Delilah, odwracając się w stronę Meadow. - Mówiłam, że na chwilkę tylko pożyczam.

   - I tak skończyłam czytać. - odstawiła przedmiot na stolik do kawy blondynka. - Lepiej się pośpieszmy, zanim Holly nie zrobi czegoś głupiego.

   Holly bowiem nie była znana tylko z rekordów spania, a miała również bardziej ,,aktywną" reputację. Można było ją porównać do tykającej bomby - nigdy nie wiadomo, kiedy nadejdzie ten moment, gdzie w głowie zielonookiej pojawi się idiotyczny pomysł, który będzie chciała wykonać.

   - Właśnie, - poparł Zachary - ile ona już tam czeka. - spojrzał poruszony na stojący w kącie zegar.

   - Pfff, ,,czeka- powiedział" - parsknęła Willow. - jakby ona potrafiła usiedzieć w jednym miejscu.

   Pomieszczenie zaświeciło się zieloną poświatą symbolizującą, iż ktoś skorzystał z teleportu.

   - W takim razie trzeba się ruszyć - pośpieszyła Delilah - Asher szyb... Ash?

   - Przeniósł się chwilę temu. - zakomunikowała Amora. - Nie zauważyliście? - zaśmiała się lekko, chwilę później poważniejąc.

   Po tym zdarzeniu plan udania się na Pokątną znacznie przyśpieszył w realizacji. Co chwila kolejne osoby znikały w zielonych płomieniach do momentu, w którym w pomieszczeniu została tylko Amora. Brązowooka spojrzała jeszcze raz na opustoszałe pomieszczenie i chwytając garstkę proszku jako ostatnia poczuła energię przenoszącą ją do wybranego celu. Po chwili znalazła się w Dziurawym Kotle z irytacją zauważając, iż jej biała koszula przybrudziła się sadzą. Szybko to zmartwienie odeszło w zapomnienie, kiedy pojawiła się nowa niespodzianka. W okolicy nie było widać Asha, a co gorsza wraz z nim zniknęła Holly.

obliviateWhere stories live. Discover now