ℝ𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒ł 𝟚.

4 2 2
                                    

Nad Doliną Słońca zapanowała gwieździsta noc; księżyc wysoko świecił na niebie oświetlając całą wioskę swym blaskiem, a wędrowne niewielkie chmury od czasu do czasu go zasłaniały.

Tymczasem w chacie Wyroczni przebywał Karol, który spięty do granic możliwości siedział po turecku z wyprostowanymi plecami cierpliwie czekając, aż staruszka coś powie. Wyrocznia milczała; przed sobą na podłodze rozłożyła bladożółtą matę z dziwnymi wzorami, a na niej leżało kilka kamieni rozmaitej maści i dziwny talizman. Kobieta coś mamrotała pod nosem rzucając czerwonym kamykiem na matę.

Po tej ciszy w końcu uniosła głowę i spojrzała na księcia.

— Nie jest dobrze, Karolu — oznajmiła zachrypniętym głosem. — Kamienie wywróżyły przyszłość: Klątwa, którą na ciebie rzucił Demon, może cię zabić.

Książę milczał, lecz zaskoczenie i niepokój ukrywał pod maską kamiennej twarzy.

— Ile mi zostało czasu, Wyrocznio?

— Praktycznie niewiele; lecz to zależy nie ode mnie, tylko od czasu. To on zadecyduje o twoim losie.

— W takim razie co muszę zrobić, aby zdjąć klątwę? — zmierzył staruszkę wzrokiem przepełnionym niepewnością.

Kilku mężczyzn z wioski siedzących pod ścianą zajadających się ryżem z mięsem, nerwowo przysłuchiwali się rozmowie. Nie ukrywali, że martwili się bardzo o Karola; w końcu to on był jedyną nadzieją mieszkańców Doliny Słońca na obronę przed złowrogimi wampirami i demonami, które zakłócają harmonię na świecie.

Wyrocznia zmierzyła chłopaka melancholijnym spojrzeniem.

— Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest udanie się na wschód. Tamtejszą puszczą rządzi Duch Lasu: Jest On potężny i potrafi zdjąć rozmaite klątwy z każdego, kogo dosięgła. Nawet potrafi zdjąć klątwę z najzwyklejszych rusałek, czy skrzatów, ale chodzi mi też o demony -- jej wyraz twarzy diametralnie się zmienił na dziwną mimikę. Sam szatyn nie mógł rozgryźć tego wyrazu.

— Skoro tak mówisz, Wyrocznio, nie pozostało mi nic innego jak wyruszać tam natychmiast; nie mam zamiaru bezczynnie czekać, aż umrę.

Kłusownicy tak mocno zszokowani wypluli ryż do swoich misek i spojrzeli na księcia jak na wariata.

— Ale Karol, przecież to niebezpieczne! Co jeśli znów naszą wioskę zaatakuje Demon?! — krzyczał jeden z nich, po czym spojrzał z wyrzutem na staruszkę. — Wyrocznio, nie ma innego sposobu na zdjęcie tej klątwy?!

Kobieta posprzątała swoje rekwizyty, po czym powoli wstała z podłogi i kulawym krokiem podeszła do skrzyni.

— Gdyby był inny sposób, sama bym ją zdjęła; lecz za to musiałabym przypłacić własnym życiem — wyjaśniła zamykając skrzynię zaklęciem. Wciąż stoi odwrócona plecami do reszty. — Bo jakby na to nie patrzeć, ja także jestem ważnym członkiem w Dolinie Słońca.

Mężczyźni awanturowali się między sobą, Wyrocznia spokojnie wróciła na swoje miejsce, a Karol wciąż z kamienną twarzą, wyciągnął ze swojej kieszeni nóż myśliwski i odciął swój krótki, jasno-brązowy kucyk i ułożył go na stoliku przy dwóch palących się świecach, kłaniając się nisko.

Był to prastary już zwyczaj: Gdy ktoś z Doliny Słońca wyruszał w długą podróż, musiał coś po sobie zostawić nim odejdzie, bo wtedy każdy na długo zapamięta tą osobę. Przeważnie odcinali swoje koki (o ile wędrowiec posiadał długie włosy), zostawiali talizmany odziedziczone po rodzicach, itp...

Karol odwrócił się w stronę Wyroczni i się uśmiechnął.

— Nie martw się o mnie. Jeszcze tu wrócę, ponieważ tu jest mój dom. A Dolina Słońca sama się nie ochroni przed złem.

Po tych słowach wyszedł z domu kobiety i zszedł po drabinie na ziemię, gdyż Wyrocznia miała swój dom na drzewie. Spokojnym krokiem zaczął podążać w stronę swojego domu, gdzie czekali na niego młodsza o 5 lat siostra Milena i ojciec.

°°°

Karol przygotowany do drogi, wziął swój ekwipunek i wypuścił zza ogrodzenia Lungę, gdzie przetrzymywano także inne zwierzęta.

Przepasał prowiant na grzbiecie jelenia, po czym sam na niego wskoczył i nakazał ruszać zwierzęciu.

Gdy byli już przy bramie stanowiącej granicę Doliny Słońca, zatrzymała ich Milena.

— Bracie, zaczekaj! — krzyknęła pół-głosem aby nie przyciągać zbyt dużej uwagi.

— Milena, co ty tu robisz? Dobrze wiesz, że nie można się żegnać z tymi, którzy opuszczają Dolinę.

— No wiem o tym. Ale chciałam Ci tylko dać to — dziewczyna uniosła dłonie, na których spoczywał szafirowy amulet obwiązany na jednym końcu czerwonym sznurkiem. Kamień szlachetny pięknie odbijał światło księżyca od gładkiej powierzchni. — Żebyś o mnie pamiętał....

Karol posłał siostrze pokrzepiający uśmiech i pogłaskał ją po głowie.

— Nie martw się, Milena. Jeszcze tutaj wrócę. A teraz zmykaj do domu, nim ktoś się zorientuje.

Książę pogonił Lungę i po kilku sekundach wbiegli na skraj lasu pozostawiając za sobą spokojną dolinę, w której jest jego dom.

Teraz już nie może się wycofać. Zegar tyka, a czas jest cenny.

𝓓𝓸𝓵𝓲𝓷𝓪 𝓦𝓲𝓪𝓽𝓻𝓾 𝓲 𝓢ł𝓸𝓷́𝓬𝓪 - 𝓓𝔁𝓓Onde histórias criam vida. Descubra agora