— A ty mocno sie zmieniłaś przez te trzy miesiące i... Jesteś ode mnie wyższa? — Zapytała zaskoczona, a ja się zaśmiałam.
Wszyscy się zdziwili na taką informację, a ja w kolejnej chwili spojrzałam w kierunku okien, swoimi świecącymi oczami.
— Ktoś się zbliża... — Powiedziałam, a oni spojrzeli na wyjście z lasu.
— Nic nie słyszę i nie czuję... — Odezwał się Aiden, a ja w kolejnej chwili się odsunęłam i ruszyłam w stronę drzwi.
— Są blisko... — Odezwałam się, a oni spojrzeli na siebie zaniepokojeni.
— Aiden! — Usłyszeliśmy za sobą, a tam zauważyłam szatyna, którego widziałam wcześniej.
— O co chodzi, Rey? — Zapytał, a mężczyzna wyraźnie wydawał się być zestresowany.
— Przesłuchaliśmy z Al'em tamtego i... — Zaciął się, a przy tym spojrzał na mnie i wszystkich. — Wyciągnęliśmy z niego, że mają zamiar zaatakować z zaskoczenia... — W tym momencie usłyszeliśmy głośne wycie.
— Wysłali pewnie Eleanor po to, żebyśmy się wyłożyli po walce z nią... — Zaczął brunet.
— Ale nie wiedzą, że Eleanor została zamknięta w najgłębszej odchłani piekieł, więc mamy przewagę... — Zauważyłam, a oni na mnie spojrzeli, kiedy wzięłam głębszy oddech. — 𝕿𝖍𝖚𝖗𝖎𝖘𝖆𝖟... 𝕿𝖎𝖜𝖆𝖟... 𝕱𝖊𝖍𝖚... — Przy każdej wypowiedzianej runie, wszyscy słyszeli echo mojego głosu. — Założyłam iluzję na dom, więc będą mieli wrażenie, że jest zniszczony. My ich weźmiemy z zaskoczenia, a nie oni nas. — Wszystkich zaskoczyłam. — Tiana... — Zwróciłam się do demona, który schował się w moim cieniu.
— Co znowu? — Zapytał zmęczonym głosem demon, który pojawił się obok mnie.
— Tiana... — Podniosła na mnie wzrok. — Pilnuj... — Powiedziałam, a jej oczy zaświeciły na czerwono.
Po chwili wyleciała przez szparę pod drzwiami, zamieniając się przy tym w cień.
— Dobra, potrzebujemy planu ataku... — Powiedział Aiden, a wszyscy się zgodzili.
— Mogę otworzyć wrota gehenny i przyznać resztę sześćdziesięciu dziewięciu demonów. Jednego mamy... — Zaproponowałam, a oni wszyscy się na siebie spojrzeli. — Tylko taka rada, radzę nie patrzeć na te demony. — Każdy przełknął ślinę.
— Czekaj, ale jak chcesz... — Przerwałam mojemu ojcu.
— Król Piekieł uznał mnie za przyjaciółkę, więc mogę na niego liczyć w walce. — Już uchylił usta, aby coś mi powiedzieć. — I nie ma nawet opcji, że będę tu na was spokojnie czekała, kiedy będziecie narażać własne życie. — Spojrzałam na niego poważnym wzrokiem, a Aiden się uśmiechnął.
— Już próbowałem ją tu zatrzymać. Zagroziła, że zamknie mnie w piwnicy i zablokuje drzwi czarami. — Parsknęłam śmiechem, a w tym samym momencie usłyszałam w głowie głos Tiany.
— Są tutaj... — Powiedział, a ja spojrzałam na wszystkich.
— Już pora... — Każdy na mnie spojrzał, a ja tylko otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz.
Na skraju lasu zobaczyłam watahę wilków, na której czele szedł wielki brązowy wilk o mieniących się, zielonych oczach.
— Nika, uważaj... — Usłyszałam za sobą Aiden, ale tylko kiwnęłam głową.
Zeszłam po schodach, a w kolejnej chwili przejechałam dłonią po spodzie bawolej czaszki Tiany.
— Spokój, Tiana... — Powiedziałam cicho, a ona natychmiastowo przestała warczeć. — Grzeczny demon... — Dodałam, a przy tym słyszałam dźwięk pękających kości.
Podniosłam wzrok, a na skraju podwórza zobaczyłam zmieniającego się w człowieka wilka, który po chwili ruszył w moim kierunku z opuszczoną głową.
— 𝖀𝖗𝖚𝖟... — Powiedziałam cicho, a ziemia przed mężczyzną się rozstąpiła. — Nie wejdziesz na tę posesję. Spróbujesz na niej stanąć, a przypalę ci wszystkie kończymy i zostawię jako skwarek. — Zagroziłam, a on podniósł na mnie wzrok.
— Za kogo ty się uważasz, wstrętna wie... Nika? — Wydał się zaskoczony moim widokiem, a ja tylko mu się bardziej przyjrzałam.
— ... — Nie wierzę. — Roger? — Co tu do cholery się wyrabia?!
Dam, dam, dam!
Przypomnienie, jeśli ktoś nie pamięta - Roger, to był szef Niki
![](https://img.wattpad.com/cover/218075799-288-k760200.jpg)
YOU ARE READING
Krąg
WerewolfKorekta rozdział prolog + 2/7 Pierwsza część sagi o istotach nadnaturalnych. Jeden wyjazd zmienił całe jej życie. Spotkała istotę, która jest w niej zakochana po uszy, poznała sekrety swojej rodziny, a także dowiedziała się kim ona tak naprawdę jes...