ROZDZIAŁ TRZECI

Začít od začátku
                                    

Gdy piosenka dobiegła końca, Harry jak gdyby nigdy nic włożył sukienkę i stanął nieruchomo w oczekiwaniu na werdykt.

Cowell był w szoku. Cała jego uwaga skupiona była na Harrym. A jemu stanął nagle przed oczami byk, którego widział kiedyś w rzeźni. Zwierzę ogłuszono najpierw litościwie, by dopiero potem zabić. Na twarzy człowieka, o którym mówiono, że jest najniebezpieczniejszym przestępcą w Londynie, Styles zobaczył ten sam bezmyślny i głupawy wyraz.

Po chwili Simon odzyskał zdolność myślenia, a potem także poruszania się. Wstał i poszedł ku drzwiom znajdującym się za sceną, pstrykając palcami i z niedowierzaniem kręcąc głową.

– Ty. – rzucił, wskazując na Harry'ego. – Do mojego biura.

Harry nie zareagował.

– Nie słyszałeś, co powiedziałem? – krzyknął niecierpliwie.

– Słyszałem pana, panie Cowell.

– No to na co czekasz?

– Nigdy nie reaguję na pstrykanie palcami.

– Czy zechcesz łaskawie przejść do mojego biura? – spytał Simon łamiącym się ze złości głosem.

– Z przyjemnością. – odparł Harry, podążając za nim.

Gabinet, do którego weszli, był raczej ciemny i urządzony bez polotu. Ściany miał wyłożone dębową boazerią, a na podłodze leżał gruby dywan. Było to wnętrze, w którym bez wątpienia urzędował mało skomplikowany mężczyzna. Harry usiadł na wskazanym krześle. Cowell tymczasem nacisnął jakiś guzik i fragment boazerii odsunął się, ukazując obficie zaopatrzony barek. Nalał szampana i podał mu kieliszek.

Harry przecząco potrząsnął głową.

– Nawet mnie pan nie zapytał, co będę pił. – powiedział z lekkim wyrzutem. – Poproszę o wodę.

Z kwaśnym grymasem na twarzy Simon nalał do szklanki wody.

– Jesteś damą, która wie, czego chce. W porządku. Ale woda to stanowczo za mało, by uczcić naszą współpracę.

– Zastanawiam się, czy nasza współpraca warta będzie tego, by ją uczcić.

– Będzie, Silver. – Simon usiadł na brzegu biurka. – Przekonasz się, jak dobrze traktuję moich chłopaków.

– Nie jestem niczyim chłopakiem, panie Cowell, i nie lubię, gdy się mnie tak nazywa.

W oczach Simona pojawił się błysk zniecierpliwienia.

– A ja nie lubię lalusiów, którzy próbują mnie pouczać. Ty tu tylko pracujesz. Nie zapominaj o tym.

– Ależ ja tu wcale jeszcze nie pracuję, panie Cowell. Nie traktuje mnie pan z szacunkiem, a ja tego nie lubię. Chyba niepotrzebnie tracimy czas.

Harry podniósł się. Simon rzucił się do przodu i zagrodził mu drogę do wyjścia.

– Hej, nie bądź taki obrażalski. – roześmiał się sztucznie. – Zapomniałem się nieco. Proszę o wybaczenie.

– Wybaczam. – Styles posłał mu najbardziej olśniewający uśmiech i usiadł. Lecz gdy gospodarz podał mu szklankę z wodą, pokręcił głową. – Zmieniłem zdanie. Chyba jednak napiję się szampana.

Teraz Simon roześmiał się zupełnie szczerze.

– Lubisz, jak mężczyźni skaczą wokół ciebie, prawda?

– Na ogół im to nie przeszkadza.

– Tak myślę. – podał mu szampana. – Opowiedz mi o sobie. – rzucił zachęcająco. – Od jak dawna pracujesz? Gdzie przedtem występowałeś?

Totally spies! [LARRY STYLINSON] Kde žijí příběhy. Začni objevovat