ROZDZIAŁ TRZECI

1.1K 96 128
                                    

Jeśli ktoś ma pomysł, co mogę zrobić, żeby Wattpad po dobroci oddał powiadomienia, to będę wdzięczna za sugestie 😁

















Klub o nazwie Lucky Strike z zewnątrz był praktycznie niewidoczny. Bystry przechodzień zdołałby dostrzec jedynie wyglądające na zwyczajne drzwi w gładkim murze kamienicy, położonej w drogiej i eleganckiej dzielnicy Londynu, oraz umieszczoną nad nimi niewielką mosiężną tabliczkę z nazwą lokalu. To wszystko. Bogacze, ludzie sławni i znani oraz wszelkiej maści hazardziści nie potrzebowali niczego więcej.

Nocą wnętrze pełne było ustronnych zakamarków, delikatnie oświetlonych przyćmionymi, kolorowymi lampami. Rankiem nie było tu ani dyskretnego półmroku, ani łagodnego oświetlenia. Lokal wyglądał ponuro i smętnie.

Dwaj mężczyźni siedzący przy stoliku niedaleko sceny przyglądali się przesuwającemu się przed nimi szeregowi młodych dziewcząt i chłopców. Jeden z nich, wyglądający na niezbyt bystrego osiłka, przez cały czas pilnie coś notował. Drugi był właścicielem tego przybytku. Niezbyt atrakcyjny i niesympatyczny, siedział z rękami w kieszeniach spodni, przyglądając się paradzie z nieskrywanym znudzeniem.

– Nie mogłeś znaleźć nic lepszego, Brian? – odezwał się w końcu, ziewając.

Brian, osiłek, zaprotestował rozpaczliwie:

– Myślę, szefie, że są całkiem nieźli.

– Całkiem nieźli?! Wyglądają jak tancerki z kabaretu.

– Bo to są tancerki z kabaretu.

– To znaczy, że nie są wystarczająco dobre dla mnie. W tym klubie tancerki muszą być prawdziwymi damami. Zeszłej nocy był tu nawet pewien minister. Na takich klientach mi zależy, a bez odpowiedniego poziomu nie da się ich zdobyć. Wygoń tę hałastrę!

– Nie widziałeś jeszcze wszystkich...

– Powiedziałem, wygoń ich stąd. No dobrze, słuchajcie, to już koniec!

– Jeszcze nie. – obaj odwrócili się gwałtownie, słysząc za sobą cichy, głęboki głos. Wysoka postać w długiej satynowej sukience w kolorze srebra i butach na wysokich obcasach podeszła powoli i stanęła przed nimi. – Jeszcze mnie pan nie widział, panie Cowell.

– Proszę wyjść! – rozkazał Brian. – Dziś już koniec przesłuchań.

– Zamknij się! – warknął Cowell. Uważnie przyglądał się owej nowo przybyłej istocie. Z zadowoleniem zauważył, że był to chłopak. Uśmiechnął się lubieżnie. Nigdy dotąd nie spotkał na swej drodze mężczyzny, który wyglądałby tak dobrze w takim stroju. – Jak się nazywasz?

Stojący przed nim chłopak delikatnym ruchem dłoni pogładził swe ciemne, kręcone włosy.

– Tam, skąd pochodzę, nazywają mnie Silver. – szepnął. – I jestem damą.

– Bez wątpienia. – mruknął Cowell. – I do tego jesteś śliczny. No dobrze. Zobaczmy, co masz do pokazania.

Silver powoli wszedł na niską estradę i zdjął sukienkę. Doskonale zbudowany, długonogi, stanął przed osobliwymi sędziami jedynie w skąpej bieliźnie.

– Właśnie to. – powiedział. Cowell zastygł oniemiały.

Zaczął śpiewać. Była to prosta piosenka, której wykonanie nie wymagało szczególnych uzdolnień wokalnych. Ale Simon nie zwracał na to uwagi. Słyszał tylko obietnicę w słodkim głosie i patrzył w zachwycie na to, co działo się z sukienką. W rękach tego niesamowitego chłopca kawałek materiału ożył. Harry obracał się, przesuwając miękką tkaniną po swym ciele. Raz po raz fragmenty nagiej skóry błyskały prowokująco, by natychmiast zniknąć, zasłonięte satyną.

Totally spies! [LARRY STYLINSON] Where stories live. Discover now