P͒r͒o͒l͒o͒g͒:͒ ͒K͒u͒r͒t͒y͒n͒a͒

Start from the beginning
                                        

— Naprawdę wydaje ci się, że mnie przestraszysz, ruski gnoju? — cedzę przez zęby, po czym uderzam go kolanem w jaja.

Mężczyzna w jednej chwili pada na kolana, zgięty w pół z bólu. Wymierzam mu kopniaka prosto w twarz swoim lakierowanym butem. Nagle zbiega się reszta, niczym muchy do gówna. Ale ja za dobrze się bawię.

Rozstrzeliwuję każdego po kolei, trafiając kulkami, niczym piłkarzykami w piłkę, prosto w ich czaszki. Krew rozlewa się, a w moich zimnych oczach odbija się jej szkarłat. Nie wiem czego innego się spodziewali.

— Ostatnie słowa? — pytam, chwytając Ruska za koszulę.

Niespodziewanie celuje swoim gnatem prosto w moje serce, jednak ja szybko wykręcam jego ręce z tyłu pleców, tak że aż trzaskają jego kości.

— No i gdzie celujesz? Tu nic nie ma.

Pojawia się więcej pionków, ale część z nich zamiera, przyglądając się rozrywce, jaką sobie zapewniam. Przekręcam jego kark, tak że słychać tylko przyjemny chrzęst, rozlegający się w uszach wszystkich.

Odwracam się ku zebranym a w ich oczach odzwieciedla się czyste przerażenie. Zaraz...coś tu jest nie tak... to było aż zbyt proste...

Nagle słyszę klaskanie w dłonie i niski, gardłowy śmiech. Zamieram, puszczając martwego mężczyznę. To znowu On...

— Bravo, Mister Bright. Congratulations — rozlega się mocny głos bardzo poprawną angielszczyzną, po czym dodaje — Zapewniłeś nam wspaniałą rozrywkę.

— To była pułapka... pułapka w pułapce... — wykrztusiłem oniemiały, patrząc w czarne, puste oczy mężczyzny.

Iwan Raskolnikow. Nie jest to jego prawdziwe imię i nazwisko. SAM je sobie nadał. Nazwisko to było inspirowane prawdopodobnie psychopatycznym mordercą ze znanej na całym świecie powieści Fiodora Dostojewskiego „Zbrodni i Kary". Nic więcej o nim nie wiadomo, poza tym, że jego życiorys bardzo pasuje do tej postaci. Aż za bardzo.

Jest to postawny mężczyzna z oczami ziejącymi pustką, lecz z fałszywie ciepłym uśmiechem na ustach. Patrzył jak zabijałem jego ludzi jak na widowisko. To było dla niego...tylko przedstawienie. Podczas gdy mnie nazywa się często Batmanem FBI, to on jest Demonem Mafii. Tak już przyległy do nas te przezwiska, że przez lata jesteśmy tak pogardliwie określani. I przez lata z tym człowiekiem walczę.

— I w jeszcze jednej pułapce — dodaje nagle Raskolnikow, wyjmując jakiś pilot.

Naciska na jeden z przycisków i wtem... rzeczywistość za nami zaczyna dziwnie drgać. Hangar powoli znika.

— Hologram... — mówię, przełykając ciężko ślinę.

— Nie wyglądasz na skrajnie zaskoczonego, huh? — mruczy a jego baryton powoduje dreszcz na moich plecach.

— Tak bardzo za mną tęskniłeś, Raskolnikow? — pytam znużonym tonem — Aż tak, że chciało ci się, bo dobrze wiem, że pieniądze masz, ale naprawdę CHCIAŁO ci się przygotowywać to wszystko?

— Mój drogi, ty jesteś na wagę złota — mówi, śmiejąc się pod nosem i zbliża się w moją stronę.

Prawie kładzie swoją okropną, obrzydliwą, zatęchłą dłoń na mojej twarzy, ale ja odpycham ją szybko. Dokonałem tego aktu tak gwałtownie, że aż unosi brew.

— Huh, nic się nie zmieniło jak widzę... Pewnie nieco ciężkie jest twe życie, gdy brzydzisz się nawet własnej córki, czyż nie? Bo tak jest, hm?

W jednej chwili wciskam pistolet w jego szyję. Jednocześnie zza rogu wypełzają w jednej chwili kolejne jego pionki. Tym razem uzbrojone w karabiny maszynowe. Z jednej strony dopada mnie żądza krwi. Chciałbym widzieć jak Raskolnikow wije się jak dżdżownica po ziemi i ujrzeć jego upadek niczym biblijnego szatana, przemienionego w węża. Ale jednocześnie wiem, że gdybym pociągnął za spust, to zostałby ze mnie dziurawy ser, a ten skurwiel pewnie dostałby po prostu nowy układ oddechowy. Ledwo wytrzymuję jego kontakt wzrokowy. W końcu odpuszczam. Opuszczam ramię.

Już nie pierwszy raz mam do czynienia z tym człowiekiem, ale nie sądziłem, że to on rządzi tym kartelem narkotykowym. W końcu ich są tysiące w całym Nowym Jorku. Zajebiste mam szczęście.

— Zrobimy tak — odzywa się nagle Raskolnikow — Tym razem daruję ci życie. Potraktuj to jak przyjęcie niespodziankę, bo nie wiedziałeś, że tu będę. Ale Bright. — nagle zniża głos a jego wyraz twarzy staje się beznamiętny — Jeśli świadomie przekroczysz mój teren i wpakujesz swoje nietoperze łapska tam gdzie nie trzeba...skończy się zabawa i dorwę w końcu twoją ukochaną córeczkę.

W jednej chwili drętwieję od wewnątrz. Zaciskam zęby, próbując stłumić w sobie wszelkie emocje. Liczy się życie. Życie Ester. Pamiętaj o tym, Aaron.

W jednej chwili odpinam swój pas i rzucam go na ziemię. Wraz z nimi upada cały mój sprzęt. Wszystkie rewolwery, sztylety, trucizny i nadajniki. Klękam przy ziemi i odbezpieczam pistolety, wylewam trucizny, depczę nadajniki i rzucam przed jego stopy ostre narzędzia.

— Ani ja, ani Ty nie będziemy mieli tego sprzętu. Noży nie mam jak zniszczyć, więc to już sobie zachowaj. To jest wszystko co mam na tą chwilę.

— Myślisz, że jestem głupi? — śmieje się — Zaraz wrócisz do bazy po resztę...

— I co...z tego? — pytam, podnosząc się i chwytając go za krawat.

W jednej chwili wszyscy celują we mnie. Zrównuję się z Raskolnikowem wzrostem. Być może nawet jestem od niego wyższy jak się wyprostuję. Patrzę mu prosto w oczy bez cienia lęku.

— Umowa to umowa — mówię opanowanym tonem — Możesz kazać mnie nawet rozstrzelać, ale wara od Ester. Zniszczę cię zanim położysz na niej swoje łapska. Rozumiesz?

— Ha ha, zabawny jesteś — prycha, prawie dotykając mojej dłoni, ale sam ją zabieram z jego krawatu — Mam się przestraszyć chłopca, który boi się dotyku każdej żywej istoty? Ty sam w sobie jesteś nieźle popieprzony, Aaron. Zmykaj do swojego przedszkola i dalej ganiaj za tymi „złymi".

Przełykam powoli ślinę. Raskolnikow żegna mnie z tajemniczym uśmieszkiem i skina na swoich sługusów, ale zanim mnie choćby dotkną, sam odwracam się na pięcie. Osamotniony, oszukany, odchodzę od psychopaty.

Hologramowy hangar zniknął mi z oczu. A wraz z nim moje nadzieje na uwolnienie się z tego koszmaru.


*Mizofobia — jest to lęk przed wszelkimi zarazkami. Osoby na nią cierpiące często boją się ludzkiego dotyku, a nawet dotknięcia samemu różnych przedmiotów. W najgorszym wypadku, taki człowiek może obawiać się nawet dotknięcia klamki we własnym domu. W tej książce, bohater przede wszystkim brzydzi się ludzkim dotykiem.






I co o tym myślicie? Czy podoba wam się klimat nieco różny od moich wcześniejszych książek? Mam już pomysł na oficjalny 1 rozdział. Możecie spodziewać się mroku, tajemnic i cierpienia.

A jeśli chodzi o okładkę, to została ona wykonana przez fumumvendere Dziękuję bardzo jeszcze raz! ♥️

Do usłyszenia~

William 🥀

Drugie ObliczeWhere stories live. Discover now