- Cześć Lixe! Gdzie jesteś niezdaro?

- Na łóżku idioto, przecież nie mogę się ruszyć. Masz tą maść?

- Mam, mam – powiedział brązowowłosy wchodząc do sypialni – A co ty taki opryskliwy? Coś się stało? – spytał już łagodniej kiedy ujrzał nietęgą minę przyjaciela.

- Potem ci opowiem, a na razie daj mi tabletki przeciwbólowe i tą maść, proszę, bo zaraz tu zemdleję z bólu.

Starszy jednak najpierw podszedł do blondyna i dokładnie obejrzał stłuczone miejsce.

- Nie wygląda to ciekawie – mruknął do siebie na co Lix poirytowany westchnął i wyciągnął rękę po specyfiki, które trzymał Chan. – Powinniśmy jechać z tym do lekarza. – zawyrokował

- Nie błagam, to tylko zwykłe stłuczenie – wyjęczał młodszy, ale wiedział, że z Chanem nie wygra.

W przychodni lekarz zbadał sine miejsce i powiedział, że nic wielkiego się nie stało, ale Lix nie może go nadwyrężać i powinien je mocno oszczędzać. Wyszli od lekarza z pustymi rękoma jako, że maść już mieli i udali się na parking. To znaczy Felix udał się tam na plecach Chana.

- Miałeś mi opowiedzieć co się stało – zaczął niewygodny dla młodszego temat.

- Uhh.. masz jakieś plany na dzisiaj?

- Nie

- Może zrobimy sobie maraton filmowy? Hyunjina nie będzie w nocy w domu, więc nikt nam nie będzie przeszkadzał.

- Okej, ale powiesz mi co się stało?

- Tak! – fuknął głośniej blondwłosy – Ale niech to poczeka, proszę.

Chwile milczeli po czym znowu odezwał się Lix.

- Miałem ci się odwdzięczyć, więc skręcaj tutaj, bo zabieram się do restauracji.

Starszy kiwnął głową i zajechał na wskazany przez towarzysza parking. Kilka następnych godzin spędzili bardzo miło w swoim towarzystwie, nadrabiając te kilkanaście dni podczas, których oboje pracowali i nie mogli się spotkać. Po obiedzie wybrali się do pobliskiego parku i zdążyli wkręcić w rozmowę z rodzeństwem 4 latków, które zapytało się ich o jakąś kompletną głupotę, jednak wyszła z tego całkiem ciekawa rozmowa. Przerwał im deszcz, który najpierw siąkał delikatnie, ale ulewa zbliżała się wielkimi krokami, więc postanowili wrócić już do mieszkania młodszego po drodze wstępując po dwa słodkie wina, żelki i czekoladę, na którą ochotę miał Chan.

- Ale ja nie mam żadnych rzeczy ze sobą. – zauważył brązowowłosy co Felix zbył machnięciem dłoni i słowami, że coś mu pożyczy. Kiedy starszy się mył, piegowaty zasłonił okna grubymi zasłonami, by jesienna aura nie dobijała go jeszcze bardziej i zapalił lampki rozwieszone po całym pomieszczeniu. Psychicznie próbował przygotować się do rozmowy jaka go czekała, bo wiedział, że Chan mu nie odpuści. Kiedy stał pod strumieniem ciepłej wody stwierdził, że poleci na żywioł i powie to co leży mu na sercu, bo tak będzie najlepiej.

Kiedy wrócił do salonu Chan jadł już któryś rządek czekolady i popijał wino z gwintu. Młodszy nie skomentował tego stanu rzeczy samemu napoczynając drugą butelkę i otwierając kwaśne żelki. Chwile posiedzieli w ciszy po czym przerwał ją starszy wiedząc, że Lix sam nie przełamie się do mówienia.

- Opowiadaj w końcu, bo jestem już mega zaintrygowany.

Piegowaty pociągnął jeszcze łyka 'na odwagę' i zaczął swój wywód. Jakoś w połowie znowu kilka razy się napił, aż w końcu na koniec skwitował swoją wypowiedź słowami.

fragile // chanlixWhere stories live. Discover now