6. Pukanie w szybę

651 64 0
                                    

Jechaliśmy, a z głośników płynęła muzyka Lykke Li, z mojej nowej płyty, którą dostałam od Dexter’a. Znów pogrążyliśmy się w rozmowie na różne tematy, głównie mówiliśmy o muzyce. Przyznałam mu się, że lubię słuchać muzyki, ale zbytnio się na niej nie znam. Kiedy zapytał o moich ulubionych wykonawców wymieniłam trzech: Queen, Coldplay i Lykke Li. O ironio, o miłości do każdego z nich mógł się dowiedzieć podczas podróży.

            -Dlaczego akurat oni?- zapytał- Są od siebie kompletnie różni!

            -Queen zawsze słuchał mój tata- wyjaśniłam- Coldplay zawsze słuchałam z Georgie, więc chcąc nie chcąc, stał się moim ulubionym zespołem. A Lykke, to moje własne odkrycie.

            Chwilę po zakończeniu tej rozmowy wjechaliśmy do Los Angeles. Byłam bardzo pozytywnie nakręcona. Nie myślałam o tym co będzie, jak wrócę, skupiłam się na odwiedzeniu, dawno nie widzianej, kochanej babci i kochanego dziadka. Poprowadziłam Dexter’a w miarę dobrze (na szczęście kiedyś tu mieszkał, inaczej krążylibyśmy po mieście godzinami) i dotarliśmy na miejsce po niespełna pół godziny. Dom dziadków nic się nie zmienił. Wciąż był małym, białym domkiem z gankiem i ogródkiem z różami. Bardzo lubiłam w nim przebywać jako mała dziewczynka. Nic więc dziwnego, że wyskoczyłam z samochodu jeszcze zanim Dex na dobre się zatrzymał.

            Babcia stała już przed drzwiami, oczekując nas. Wskoczyłam w jej rozłożone do uścisku ramiona. W przeciwieństwie do domu, bardzo się zmieniła. Była niższa (tak konkretnie, to ja byłam wyższa, ale w pierwszej chwili wydawało mi się, że to babcia zmalała), jej włosy wydawały się jeszcze bielsze niż zwykle, a na twarzy pojawiło się więcej zmarszczek. Za to dziadek, przez kilkanaście lat nie zmienił się w ogóle. Nadal był tym samym uśmiechniętym, siwym staruszkiem. Przywitali mnie ciepło, a później ich wzrok powędrował na Dexter’a, który stał oparty o maskę swojego samochodu.

            -To twój przyjaciel?- zapytała babcia z nutką ciekawości.

            -Chłopcze, chodź do nas!- zawołał go dziadek, zanim zdążyłam odpowiedzieć. I wtedy cała uwaga moich dziadków obróciła się w kierunku „mojego przyjaciela”. Zadawali mu tonę pytań, a on wcale nie wyglądał na niezadowolonego. Pierwsze dwie minuty rozmowy wyglądały mniej więcej tak:

            -Jak masz na imię?

            -Dexter Heaven, madame.

            -Skąd pochodzisz?

            -Z Los Angeles, ale mieszkam w Nowym Jorku.

            -Tam poznałeś Allie?

            -Tak, poznałem ją w pracy, a potem pomogłem jej tu przyjechać.

            -Powtórz jeszcze raz nazwisko, proszę…

            -Heaven.

            -Czy twoim ojcem jest Frank Heaven? Nasz daleki sąsiad?

            -Tak proszę pana, w rzeczy samej.

            -Och, to musisz być porządnym człowiekiem, twoja rodzina to wspaniali ludzie.

            Tak gawędzili sobie z dziadkiem przy ciasteczkach, które babcia zrobiła specjalnie na nasz przyjazd. Po paru pierwszych pytaniach, obie z babcią nieco wyłączyłyśmy się z dyskusji, za to dziadek i Dexter dobrze bawili się zadając i odpowiadając na liczne pytania. W końcu dziadek postanowił wyciągnąć szachy i zabrał Dex’a na partyjkę do salonu, zostawiając mnie i babcię samą.

BucketlistWhere stories live. Discover now