《αттємρт ησ.13》

Começar do início
                                    

- Będę za dwadzieścia minut... - wcisnął dłoń do kieszeni.

- Świetnie! - usłyszał ulgę w głosie studenta. - Nie musisz nic przygotowywać i nie kupuj żadnych prezentów dla mamy. Nie lubi kiedy ktoś jej coś daje bez okazji... - pokiwał głową, starając się wbić to sobie do głowy. 

- To... do zobaczenia u ciebie? 

- Tak, kocham cię Mingi.

- Ja ciebie też - uśmiechnął się pod nosem.

   Yunho się rozłączył. Brunet odwrócił się w bok. Wzdrygnął się widząc starsze panie, które coś do siebie szeptały raz po raz na niego zerkając. Odpędził negatywne myśli. Niebo było już czarne. Spojrzał na zegarek, nie było późno. 

   Wsiadł do tramwaju, kładąc aktówkę na kolanach. Pamiętał, na którym przystanku musi wysiąść żeby szybko dojść do Yunho. W zasadzie jeśli wszytko dobrze pójdzie zmieści się w piętnastu minutach...

***

   Poprawił płaszcz biorąc głęboki oddech. Herbaciarnia była już zamknięta, a pani Jung skończyła sprzątać. Otworzył drzwi, dzwoneczek zabrzęczał.

- To ty Mingi? - spytał Yunho, krzątając się po kuchni. 

- Tak to ja - zdjął swój płaszcz i zawiesił go na wieszaku. 

   Yunho wyszedł z kuchni w różowym fartuszku w truskaweczki i krótkich spodenkach. W rękach trzymał parę laczków, a twarz miał umazaną mąką. Zauważywszy Mingiego uśmiechnął się szeroko.

- Zdejmij buty - rozkazał, kładąc kapcie na podłodze - mama już posprzątała. Nie chciałbym żeby się zdenerwowała, więc będzie bezpieczniej jeśli to założysz. 

   Weszli do niewielkiego saloniku. Na stoliczku do kawy leżało kilka podkładek, a na niektórych znajdowały się już różne przystawki. Mingi, z lekko uniesionymi brwiami, patrzył na misternie przygotowane tartinki z serem feta, krewetki w tempurze, karmelizowane przegrzebki oraz bulgogi w srebrnej misce. Widział, że Yunho bardzo się starał i, chociaż próbował to ukryć, równie bardzo się denerwował.

- Będzie dobrze - szepnął mu na ucho, posyłając pokrzepiający uśmiech. - Na pewno nic się nie stanie. Przy okazji, nie mówiłeś, że umiesz gotować. 

- Myślałem, że to oczywiste - Yunho usiadł obok Mingiego na kanapie - w końcu moja mama prowadzi herbaciarnie. 

   Mingi chciał coś powiedzieć, lecz się powstrzymał. Pogłaskał studenta po miękkich włoskach, strzepując z nich delikatnie mąkę. 

- Mama przyjdzie za chwilę. Musiała wyjść pomóc pani Jung w sklepie. Złapali dzieciaki, które wybijały jej szyby. Niestety po tym jak już zdążyły wybić szybę...

- Cóż... zdarza się. Chyba...

- W każdym razie, nie ma się o co martwić. Na pewno dadzą sobie radę. Mówiłem ci, że mama była kiedyś w gangu?

- Nie, chyba nie.

- Była w jednym z tych dziewczęcych gangów, które robiły rozróby w miastach. Nadal powinna mieć prawo jazdy na motorze... - zamyślił się na moment, lecz szybko potrząsnął głową. - Czekaj, nie to chciałem powiedzieć... - zmrużył powieki. - A tak, właśnie. Była w gangu razem z panią Jung, tą od sklepu. W sumie, dziwię się tym dzieciakom, że się ich nie boją...

- Pewnie nie mają o niczym pojęcia.

- Możliwe...

   Garnki w kuchni zaczęły głośno bulgotać. Yunho poderwał się, pędząc do kuchni. Po drodze potknął się o próg i syknął głośno. Mingi westchnął. Nie wiedząc co ma ze sobą zrobić, zdjął marynarkę i położył ją oparciu kanapy. 

- Mingi! - zawołał Yunho. - Chcesz coś do picia? Może jakąś herbatę?

- Może być zielona - coś z głośnym brzękiem uderzyło w kuchenne kafelki. - Wszystko w porządku?

- Tak, tak. Nie przejmuj się. Zaraz przyniosę herbatę, a i możesz poczęstować się przystawkami. Danie główne będzie za moment.

   Brunet usiadł po turecku na ziemi. Rozejrzał się po stole, czując jak jego żołądek się zaciska. Nałożył na swój talerzyk kilka różnych przystawek. Kiedy ich spróbował nie spodziewał się, że będą tak pyszne. 

   W jego plecy uderzył podmuch zimnego powietrza, wzdrygnął się. Odwrócił się w stronę chłodu i znieruchomiał. W tylnych drzwiach stała pani Jung w brudnych ubraniach i potarganych włosach. Z jej brody kapała krew, a w ręku trzymała kij. Mężczyzna znieruchomiał.

- Mingi już mam herbatę... - Yunho wszedł do saloniku. Zobaczywszy swoją mamę, uniósł wysoko brwi. - Wszystko... w porządku? - kobieta syknęła wściekle, po czym opadła na swój fotel. 

- Nie znoszę dzieci - wysyczała przez zaciśnięte zęby, odgarnęła włosy z czoła. Westchnęła głośno. - No to o czym chcieliście porozmawiać?

Trolley [ateez, yungi]Onde histórias criam vida. Descubra agora