Pov. Five

Po powrocie do akademii zaszedłem do pokoju dziewczyny, ale jeszcze jej nie było. Trochę się zmartwiłem, ale stwierdziłem, że histeryzuje i że na pewnie zaraz przyjdzie.

Po 30 minutach niewiadomo kiedy zasnąłem i spałem aż do rana.

Pov. Eight

Znowu te koszmary. Miałam ich już serdecznie dość. Wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam godzinę. 6:46?! Moje ciało już do reszty pojebalo?! Żeby wstawać o takich godzinach?!

Po 15 minutach wiercenia się z boku na bok, stwierdziłam, że już za chuj nie zasnę. Nie ważne jakbym się starała to się kuźwa nie da.

Podeszłam do szafy. Jak już wczoraj mówiłam, chce zmienić swój imige. Stwierdziłam, że stanę się „bad bitch" .

Z szafy wyjęłam czarną, krótką spódniczkę, czarny, obcisły golf z wycięciem w dekolcie. Do tego możny makijaż. Kreski, dokleiłam rzęsy, a usta przejechałam czarną pomadką. Założyłam długie czarne kozaki na obcasie.

Szczerze? Podobało mi się. Wyglądałam ładnie i czułam się zajebiscie.

Gdy po raz kolejny spojrzałam na zegarek zobaczyłam, że mama zaraz zacznie robić obchód i wszystkich budzić.

Cicho wymknęła się z pokoju i poszłam do jadalni. Usiadłam na swoim miejscu i czekałam na resztę.

No i przyleźli super!!!

Pov. Five

Gdy zszedłem na dół zobaczyłem już siedzącą tam Eight. Ale wyglądała jak nie ona. Czarne włosy, czarny ubiór, buty na obcasie, mocniejszy makijaż i zachowywała się trochę inaczej.

-Hej piękna, co t— -nie dokończył Klaus, bo zobaczył Eight. -Dżizas! Laska, ale ty zajebiscie wyglądasz! -powiedział z zachwytem i usiadł na swoim miejscu obok zielonookiej.

-Dzięki Kluska. -powiedziała i uśmiechnęła się lekko do niego.

Pov. Eight

Gdy wszyscy przyszli patrzyli się na mnie jakby zobaczyli ducha.

-No co? -zapytałam, bo dość mnie wkurzyli tym przyglądaniem.

-Nic... Po prostu zmieniłaś swój styl... -zaczął Luther.

-I WYGLĄDASZ ZAJEBISCIE!!! -krzykną Diego.

-Oł... dzięki... -zarumieniłam się trochę na komplement Latynosa.

-Można usiąść. -powiedział ojciec wchodząc do jadalni. -Numerze Ósmy, co mają znaczyć czarne włosy i twój ubiór?! -zapytał gdy na mnie spojrzał.

-Postanowiłam zmienić coś w sobie. -powiedziałam jak gdyby nigdy nic i wróciłam do jedzenia.

-Co ja mam z tymi dziećmi... -powiedział tata i również wrócił do jedzenia.

Po śniadaniu nie obyło się bez pytania gdzie wczoraj zniknęłam, czy nic mi nie jest no i oczywiście o mój strój i dlaczego to zrobiłam i takie tan pierdoły.

Gdy odpowiedziałam na wyczerpujące pytania poszłam do pokoju aby przebrać się na trening.

*Skip time bo dawno nie było*

Pov. Narrator

-Więc tak... Numer 1 z 6, 2 z 4, 3 z 7, 5 z 8. Dzisiaj trening bez mocy. -powiedział Pogo stojąc przy ojcu.

Na macie ustawili się Luther i Ben. Luther zaatakował pierwszy, ale Ben to przewidział i szybko się uchylił przy okazji podcinając blondyna. Ten upadł z hukiem na ziemie, ale nie był dłużny i walną Azjatę w krocze na co ten się skulił z bólu. Luther wykorzystał jego chwilową słabość i uderzył brata tak mocno, że zaczęła się sączyć krew z jego ust.

-Numerze ósmy, proszę zabrać numer szósty do salki i opatrzyć. Później wróć na swoją walkę. -powiedział ojciec nie odrywając wzroku od czerwonego notesu. Jak nakazał dziewczynie tak też zrobiła. Wzięła Bena pod rękę i doczołgali się do salki szpitalnej.

-Żeś nieźle oberwał. -powiedziała czarnowłosa wyciągając apteczkę.

-Taa... Z Lutherem jest trudno wygrać. Jest jakby to powiedzieć...

-Agresywny? Wybuchowy? -dokończyła dziewczyna.

-Dokładnie. -przyznał jej racje Ben i zaczął się śmiać chodź po chwili zaczął tego żałować, bo znowu zaczęła go bardzo boleć twarz.

Zielonookiemu bardzo nudziło się przyglądając się jak walczy rodzeństwo więc postanowił teleportować się do salki szpitalnej i zobaczyć co z Benem.

Po cichu lekko uchwalił drzwi i zobaczył jak Eight opatruje Bena a ten przygląda się jej jak na jakiś cud świata.

-Ej... Eight a taj właściwie to na czyn polega twoja moc? -zapytał Azjata.

-Jestem Awatarem. Władam wszystkimi żywiołami czyli woda, ogień, ziemia i wiatr. No mam też kilka innych, ale ich jeszcze uczę się opanowywać.

-A jakie to? -kontynuował.

-Telekineza i zmiana w zwierzęta. -odpowiedziała spokojnie dalej go opatrując.

Nagle usłyszeli chrząknięcie i zobaczyli jak do salki wchodzi brunet o jasnozielonych oczach.

-Nie żeby coś, ale zaraz my. -powiedział patrząc na dziewczynę.

-No i super. Skopie ci tak dupe, że nawet nie będziesz miał odwagi się do mnie odezwać. -wysyczała przez zęby.

Five nic nie odpowiedział tylko teleportował się na sale gimnastyczną. Dziewczyna po dokładnym opatrzeniu brata również udała się na sale gdzie czekał już jej przeciwnik.

Zaczęła się walka...



Heh błagam nie zabijcie mnie, ale ja po prostu muszę zrobić jakąś dramaturgię.

Dzisiaj dłuższy rozdział. Tak na poprawę humorku w poniedziałek.

Miłego dnia/nocy
Do zobaczenia

~1173 słów~

~tajemnicza pisarka

Moja księżniczka|| Five Hagreeves Where stories live. Discover now