Będąc z siebie nawet zadowolona, poprawiam jeszcze raz niektóre niedopracowania i żwawo wychodząc, pukam do pokoju Iris, który znajduje się nieopodal.

- Wejdź. – słyszę po krótkiej chwili jej zestresowany głos, więc marszcząc brwi, na to dosyć odmienne zachowanie wchodzę i mam okazję ujrzeć dosyć bogaty pokój, o którym większość dziewczyn w jej wieku może tylko pomarzyć.

Bardzo szerokie, wręcz małżeńskie łóżko, rozciągające się na jednej ze ścian, obok którego można dostrzec wcale nie tak małą, komódkę sypialnianą. Dalej ogromna, wysoka na co najmniej 2,5 metra szafa, naprzeciwko której znajduje się druga zdecydowanie większa, od tej sypialnianej komoda, na której po dokładniejszym przyjrzeniu się, mogę dostrzec starannie ułożone, rodzinne zdjęcia, głównie przedstawiające Iris i tego potwora. Dalej mam okazję zaobserwować pokaźnych rozmiarów toaletkę, na której jak i obok niej, na małych przymocowanych wokół półeczkach, stoi mnóstwo drogich marek kosmetyków. Po prawej stronie toaletki, zrobione jest szerokie siedzisko w formie parapetu, ozdobione różnego rodzaju poduszkami i kocami. Całość jest wykończona w złoto-czarnych dodatkach, a zamiast jednej ze ścian po prawej stronie można dostrzec, grubo oszklony widok, na gęsty, zielony las.

- Ładnie tu masz. – mówię z podziwem, oglądając się na boki.

- W niektórych aspektach to mama się uparła. – burczy. – Ja nie lubię, aż takiego przepychu.

Po ty słowach następuje milczenie, a ja nadal wpatruję się w szczegóły tego ogromnego pomieszczenia, podczas gdy Iris, kilka razy otwierając i zamykając usta, wreszcie decyduje się na odwagę i przemawia:

- Lubisz się stroić i malować? – pyta, a ja powoli w milczeniu kiwam głową na tak, uważnie ją obserwując. – To dobrze, bo koniecznie potrzebuję twojej pomocy w dobraniu stroju i makijażu. Pomożesz mi?

- Oczywiście. – odpowiadam. – Muszę tylko wiedzieć na jaką okazję, żeby odpowiednio wszystko do siebie dopasować. – po tych słowach brunetka odwraca wzrok, a ja coraz bardziej domyślając się odpowiedzi, ratuję ją i sama mówię:

- Idziesz na randkę. – stwierdzam nawet nie pytając, ponieważ gdy tylko to przemawiam dziewczyna coraz bardziej się czerwieniąc, burczy:

- T..Tak.

Uśmiechając się, w odpowiedzi na jej zawstydzenie, bez słowa delikatnie zaczynam kierować się w stronę toaletki, już po chwili, przyglądając się kosmetykom na jej znajdującym. Po chwili zaczynam je wybierać i ustawiać w takiej kolejności jakiej zwykle rozpoczynam malowanie.

- Nawilżyłaś i przygotowałaś odpowiednio twarz pod podkład? – odzywam się, nadal pochłonięta swoją obecną czynnością.

- Tak, zrobiłam to kiedy byłaś w toalecie.

- To dobrze. – odwracam się w jej kierunku. – Możemy już chyba zacząć. Usiądź na krześle. – wydaję polecenie, na co ona delikatnie marszczy brwi. – Coś nie tak? – pytam, czując lekką obawę.

- Nie nic. – odpowiada szybko. – Po prostu myślałam, że najpierw zaczniesz od dobierania stroju. – to mówiąc, siada na krześle, a ja zaczynam udoskonalać jej i tak śliczną twarz.

- Och. – śmieję się. – Zazwyczaj w tak ważnych przypadkach zaczynam od makijażu. Kiedy on już jest gotowy, łatwiej dobrać do niego odpowiedni strój. – tłumaczę.

- Całkiem sprytne. – przyznaje niebieskooka. – W ogóle dziękuję, że zgodziłaś mi się pomóc. – mówi z wdzięcznością, a ja wcale nie powstrzymuję się od ciepłego uśmiechu.

- Nie ma sprawy. Przebywanie z tobą jest samą przyjemnością.

Po tych słowach przez chwilę siedzimy w ciszy, lecz ponieważ w takich momentach, niezbyt ją lubię, już po chwili, pytam:

- Jaki jest ten chłopak?

- Hmm.. – dziewczyna zawiesza się, po czym, zaczyna kontynuować:

- Bardzo miły i przyjazny. Jak na swój wiek zachowuje się dosyć dojrzale, chociaż nie można odmówić mu zabawności. Lubię go. – po tym stwierdzeniu robi marzycielską minę, a ja podziwiam to, że w całej swojej wypowiedzi, doceniła jego charakter, a nie wygląd. - Wiem, że może nie powinnam, ale... - na te słowa, zaczynam lustrować ją wzrokiem. – Jak wyglądała wasza pierwsza randka z Ivanem?

Zastygam, w myślach nakazując sobie jak najszybciej się opanować, co chyba średnio mi wychodzi, ponieważ nastolatka, zaczyna przyglądać mi się podejrzliwie. Szybko i chaotycznie składając byle jaką historię, krztuszę:

- Wydaje mi się że była najbardziej normalna, jaką można sobie wyobrazić.

- To znaczy? – pyta, wydając się zaskoczona.

- Cóż... - mamroczę, drapiąc się skrępowana w tył głowy. – W skrócie: kino, kolacja, kwiaty.

- Tylko tyleee? – na jej oburzenie, lekko chichoczę, pozbywając się tym samym absurdalnego strachu. – Spodziewałam się po nim większej kreatywności. – prycha. – Tu niby taki wygadany, taki hop do przodu i najzwyklejsza randka w świecie?

- Było fajnie. – mówię dosyć cicho.

- W ogólne przepraszam, że pytam Cię o tak osobiste sprawy, ale chyba stresuję się trochę przed spotkaniem i w ten sposób próbuję sobie jakoś ,,pomóc''. – tłumaczy się, zerkając na mnie niepewnie.

- Nie ma sprawy. – uśmiecham się. – Na to spotkanie mogę mieć dla ciebie tylko jedną radę.

- Jaką? – w tej chwili wydaje się być zaciekawiona.

- Bądź sobą i nie staraj się udawać kogoś innego. Niech spodoba mu się dziewczyna, którą naprawdę jesteś, a nie ktoś kogo udajesz. – przełykam ślinę. – Prawdziwe uczucie nie polega na oszustwach i zatajeniach, a szczerości. Będąc prawdziwa, będziesz szczęśliwa. – po tych słowach, następuje cisza, a ja czując dziwne uczucie w podbrzuszu i chcąc wreszcie zakończyć ten temat, odsuwam się od niej, prędko chwytając małe, urocze lusterko i przystawiając je jej do twarzy, pytam:

- I jak? Podoba ci się?

Nastolatka, przez dłuższą chwilę siedzi w bezruchu przez co, zaczynam się stresować, ale kiedy wstaje i mocno mnie przytula, oddycham z ulgą, wiedząc, że rezultat jaki udało mi się osiągnąć, podoba się jej.

Kiedy już mam, oznajmiać jej, że nadeszła pora na wybranie stroju, drzwi otwierają się, a w nich staje matka rodzeństwa, która po dokładnym przyjrzeniu się nam, zwraca się do mnie:

- Moja droga, Ivan czeka na Ciebie na dole. Mówi, że koniecznie musi Cię gdzieś zabrać.

W jednej chwili wydarzenia poprzedniej nocy napływają do mnie niczym sztorm. Zauważając, że ręce zaczynają mi się trząść, opieram je o krzesło, aby ukryć ten fakt, po czym dosyć spokojnym głosem, zaczynam:

- Tak, ale obiecałam Iris, że pomogę się jej przygotować. – zaczynam, mając dosyć dobrą wymówkę, jednak czarnowłosa mi w tej chwili wcale nie pomaga, ponieważ szybko się wtrącając, zaczyna:

- I tak uratowałaś mi już życie Cam. Jedź z Ivanem jeśli to coś ważnego.

Nie mając teraz żadnej wymówki, z ciężkim biciem serca, zaczynam kierować się w stronę wyjścia, na odchodne mówiąc:

- Ubierz coś skromnego, ale ładnego. Do tego makijażu będzie się najlepiej prezentować.

Po tych słowach wychodzę, a w moich myślach tłucze się jedna zasadnicza myśl.

Ciekawe co zrobi mi tym razem...

Na SprzedażWhere stories live. Discover now