Mag ognia. Zabawne.

Nie miałam pojęcia, jak Magelli zamierzał zorganizować nasze spotkanie, skoro obiecywał, że nie będzie ono wymagało rozmowy twarzą w twarz. Początkowo średnio mnie to interesowało, i tak nie zamierzałam dawać mu tej satysfakcji i odpowiadać na jego wiadomość. Im dłużej jednak o tym myślałam, tym więcej nachodziło mnie wątpliwości. Zdecydowanie Doriana mogła wynikać z faktu, iż wiedział o czymś, o czym my nie mieliśmy pojęcia. Już raz byłam egoistką, samotnie podejmując decyzję za Zandera i skazując go na pamiętanie o przeszłości. Nikt nie dał mi prawa ryzykować życia wszystkich nadnaturalnych tylko dlatego, że nie chciałam mieć już nigdy nic wspólnego z jednym z nich.

Wojna, którą z taką pasją usiłują wywołać nasi przeciwnicy, poniesie za sobą wiele ofiar."

Opuściłam rękę i zasłoniłam nią oczy, a z moich ust dobyło się przeciągłe westchnięcie. Nie miałam u kogo zasięgnąć porady. Tę decyzję musiałam podjąć sama.

I obiecałam sobie, że zrobię to jak najszybciej. Problem w tym, że wiedziałam, jaka powinna być.

* * *

Tego dnia Zander zdawał się mieć nieco lepszy humor niż zwykle. W jego przypadku „lepszy" nie oznaczało jednak, że wstał skoro świt, przygotował sobie pyszne śniadanie i już od rana tryskał pozytywną energią. Nie. Obudził się przed południem, po raz kolejny pił zimną kawę, a potem bez słowa pojechał po najpotrzebniejsze zakupy. Jego dzień nie różniłby się od reszty, gdyby nie ojciec z kilkuletnią córeczką, którzy wieczorem zawitali w progi Deborah. Okazało się, że dziewczynka dopiero co obudziła swoją moc, zrobiła to przy tym w sposób najmniej przyjemny z możliwych, bo nieumyślnie rzuconym czarem, wstrzymała przepływ krwi w trzech palcach lewej rączki. Spanikowany ojciec przyprowadził zapłakane dziecko do Deborah z nadzieją, że ta odwróci działanie zaklęcia. Liczył się czas, bo tak jak zadanie było jak najbardziej wykonalne, tak tylko do momentu, aż palce nie obumrą.

Ponieważ dziewczynka wciąż się wyrywała i, jak wyznała tacie przez łzy, bała starszej, dziwnej pani, która mieszkała w dziwnie pachnącym domu, ta poprosiła Zandera, aby asystował jej przy zabiegu. Jego rola nie należała do skomplikowanych, miał po prostu zagadywać dziecko w czasie, gdy czarownica będzie je badała. Nastolatek, z braku innych zajęć, postanowił się zgodzić. Jak się później okazało, jego obecność i dość spokojny sposób wysławiania (który wynikał raczej z beznadziejnego nastoju, aniżeli chęci uspokojenia dziecka) bardzo szybko wpłynęły na nastawienie malutkiej czarownicy. Felicity, bo tak miała na imię, otarła zaczerwienione policzki i zeszła z kolan ojca, aby następnie wdrapać się na kanapę obok smutnego pana. Okazało się, że przygnębienie Zandera zainteresowało ją do tego stopnia, że sama zapomniała o strachu i zaczęła pytać, dlaczego jest mu przykro. Widać zaskoczyła go tym do tego stopnia, że na moment zapomniał o pogrążaniu się w depresyjnych myślach. Zaczął dążyć do tego, aby zmienić temat, a kiedy Felicity znów się rozpłakała, przypominając sobie o bólu i zsiniałych palcach, wysilił się nawet, aby opowiedzieć jej kilka krótkich wampirzych historyjek. Felicity odwdzięczyła mu się, recytując parę magicznych, typowo dziecięcych żartów, które nie należały do szczególnie zabawnych, ale ujmowały za serce samą próbą opowiedzenia ich przez tak małą, nieświadomą tego osóbkę.

Tego wieczoru Deborah po raz pierwszy słyszała śmiech Zandera. Pojedynczy i niespełna dwusekundowy, ale szczery. Mimo wszystko uznała to za mały sukces. Kolejnym był moment, w którym chłopak sam z siebie postanowił odprowadzić małą Felicity i jej tatę do drzwi. Zabieg się udał, Deborah ostrzegła jednak oboje, że dziewczynka przez kilka kolejnych dni może zmagać się ze swędzeniem uleczonych paluszków. Mimo to, kiedy opuszczała dom, jej policzki, zamiast łzami, pokryte były drobnymi rumieńcami. Pokazała, żeby Zander się nachylił, a kiedy spełnił jej prośbę, ku zaskoczeniu wszystkich, a chyba zwłaszcza samego zainteresowanego, przytuliła go na pożegnanie.

Ostatnia Królowa: Dziewięć SióstrWhere stories live. Discover now