- Pożałujesz tego. – mówi po czym, wychodzi, a w pokoju roznosi się dźwięk przekręcanego w zamku klucza.

No to pięknie..

***

                 Siedząc bezczynnie i nic nie robiąc już kolejną godzinę, wzdycham przeciągle. O ile wcześniejszy spokój mi pasował, ten obecnie wyżera mnie od środka, ponieważ obawiam się co może po nim nastąpić.

Wcześniej próbowałam się wziąć za czytanie, jakiejkolwiek książki, znajdującej się w małej gablotce, w rogu pokoju, gdy jednak zauważałam, iż zdania zlewają mi się w jedną całość, stając się niezrozumiałe, a moje myśli i tak błądzą gdzie indziej, zrezygnowałam z tego pomysłu.

Przez to właśnie niezdecydowanie, siedzę tutaj, coraz bardziej mając ochotę, coś sobie zrobić.

Po dłuższym czasie decyduję się wreszcie na to, by się położyć i właśnie w tej czynności, udaje mi się wreszcie odpłynąć myślami, zasypiając.

Zostaję jednak brutalnie wybudzona z tego snu, ponieważ ktoś wchodzi do pomieszczenia głośno trzaskając drzwiami, a ja będąc jak sparaliżowana, nawet nie odwracam się w kierunku tej osoby.

- Wstawaj dziwko. – już jestem pewna, że to ten potwór, jednak nie mogę, nie spostrzec, że jego głos jest jakiś inny, taki bardziej agresywny niż zazwyczaj.

Na nowo zaklucza za sobą drzwi, powoli zbliżając się w moim kierunku, a ja nadal nie wiedząc co począć, udaję śpiącą.

- WSTAWAJ! – wrzeszczy, ciągnąc mnie mocno za włosy, a ja krzycząc, staram się odsunąć od niego jak najdalej, jednak ten nie pozwala mi na to, blokując moje nadgarstki.

- P..Puszczaj. – jęczę, próbując mu się wyrwać, niestety bezskutecznie.

- Teraz? – śmieje się mi prosto w twarz. – Trzeba było wcześniej być posłuszną złotko. – po tych słowach zmusza mnie do całkowitego położenia się. – Dobrze, że Iris i mama sobie gdzieś poszły na bardzoooo długi czas. – zdejmuje z siebie kurtkę. – W ten sposób mamy cały dom tylko dla siebie. – spogląda na mnie, a ja dopiero teraz zauważam, że jest on cholernie pijany.

Zaczynając się trząść, już mam się podnosić jednak ten, popychając mnie do wcześniejszej pozycji, zawisa nade mną, blokując moje kolana i nadgarstki, uniemożliwiając mi tym samym jakąkolwiek drogę ucieczki.

- Lubisz zgrywać cwaną co? – pyta, a w jego wzroku jest coś szaleńczego. – Ciekawe czy teraz będziesz taka cwana. – po tej wypowiedzi, rozrywa moją koszulkę wpół, a ja zanosząc się płaczem, bezskutecznie próbuję mu się wyrwać.

- Przestań! – krzyczę, jednak ten jak w amoku teraz zabiera się za moje spodnie, których również dosyć szybko się pozbywa.

- Patrz wcale cię kurwa nie biję! – mówi, a ja powoli czuję jak umieram.

- Przepraszam! Przepraszam! – krzyczę, a jego ruchy spowalniają. – J...Już nie będę, proszę, przestań. Nie rób mi tego. – coraz bardziej zaczynam zanosić się płaczem, a ten puszczając moje nadgarstki, uklęka pomiędzy moimi udami, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Chowam twarz w dłoniach, nie chcąc, nawet żeby na mnie, patrzył, a ten o dziwo nic z tym nie robi.

Kiedy coraz bardziej zaczynam zanosić się płaczem, unosi się, a jego ciężar z moich nóg znika. Podchodząc w kierunku szafy, czuję jak ją otwiera, a chwilę później, w moim kierunku, spada, wielka, męska koszulka.

- Ubieraj się. – mówi cicho, a kiedy nadal nie wykonuję żadnego ruchu, dodaje już dużo ostrzej:

- Ubieraj się kurwa zanim zmienię zdanie!

Wstając powoli, kieruję się w stronę swoich spodni, szybko i niezbyt starannie je ubierając. Kiedy chwytam koszulkę ponownie widzę, jak brunet zbliża się w moim kierunku, przez co puszczam ją na nowo czując panikę.

- Uspokój się. – albo śnię, albo ten potwór zdążył w dosłownie chwilę przetrzeźwieć.

Klękając przede mną, łapie moją twarz w dłonie, zaczynając jeździć swoim kciukiem, po moim policzku.

- Czemu ty jesteś taka inna? – przez chwilę skupiam na nim swój zamazany wzrok. – Gdybyś była taka sama jak reszta tych suk, byłoby dużo łatwiej wiesz? – po tych słowach, powątpienia co do jego świadomości, znów kiełkują w mojej głowie. – Jesteś tak kurewsko ładna, boże. – ręką zaczyna gładzić mój obojczyk. – Za ładna. – szepcze, a ja nie wiem gdzie mam podziać wzrok.

- Ładna czy nie ładna, tam gdzie mnie poślesz i tak szybko to wszystko stracę. – argumentuję, a on przekrzywia głowę, tym razem nie wydając się ani odrobinę zły za to co powiedziałam

- Fakt. – śmieje się, ale ten śmiech brzmi ,,smutno'', o ile można tak to nazwać. – Może wtedy będzie mi łatwiej.

- Z czym? – pytam, nie do końca rozumiejąc.

- Wiesz, że masz bardzo ładne usta? – pyta, ignorując moje pytanie. – Takie pełne, malinowe.

- Co? – wpatruję się w niego w szoku. – O czym ty...

Nie dane jest mi jednak dokończyć, ponieważ ten psychol mnie całuje. Nie jest to jakiś namiętny, pierwszy pocałunek opisywany, we wszystkich książkach romantycznych, a raczej bardzo delikatne dotknięcie się warg.

Tkwię w szoku, niczym słup soli nie do końca wiedząc co powinnam w tym momencie zrobić. Nagle jednak mężczyzna odrywa się ode mnie, prędko wstając.

- Te usta powinny się niekiedy zamknąć. – mówi po czym nawet na mnie nie patrząc, wychodzi.

Co to wszystko miało znaczyć?

Na SprzedażOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz