Rozdział 1

8K 104 0
                                    

Pov. William

Właśnie wyszedłem ze swojej firmy i udałem się do samochodu. Byłem cholernie zmęczony przez tych idiotów, którzy nie umieli poprawnie wypełniać dokumentów, czyli nawet tak banalnej rzeczy. Kogo ja zatrudniam w swojej firmie, ja się pytam. Na szczęście na dziś koniec, wracam do domu. Droga upływa mi szybko, lubię sam jeździć, chociaż na codzień używam do tego Thomasa, mojego szofera. Po wejściu do domu nagle słyszę dźwięk mojego telefonu.
- William Blake, kto mówi? -spytałem lekko zirytowanym głosem, w końcu właśnie miałem zamiar odpocząć.
- Dzień dobry, panie Blake, z tej strony dyrektor ośrodka wychowawczego, miałam dzwonić,gdy nadejdzie odpowiedni czas.

Chyba ten dzień jednak nie jest taki tragiczny. Czy to możliwe, że jeszcze dziś zaadoptuje jakaś uroczą osóbkę?
- ahh tak, pani Turner, miło panią słyszeć, czy mam przyjechać ?
- Jeżeli ma pan dziś czas, to bardzo zapraszam do naszego ośrodka, wydaje mi się, że znalazłam dla pana idealną osobę.
Po tych słowach nie mogłem się przestać uśmiechać, podziękowałam dyrektorce i się z nią pożegnałem, informując o moim jak najszybszym przyjeździe.
Szybko wychodząc z domu zabrałem jeszcze torbę, która została przygotowana na właśnie te okazje. Ubrałem jeszcze płaszcz, gdyż był styczeń i zadzwoniłem do Thomas.
Wolałem nie jechać sam, gdyż wiedziałem, że w drodze powrotnej mogę mieć pewnie trudności.

Po godzinie byłem już na miejscu. Przede mną ukazał się wielki budynek, który przypominał internat. Przed drzwiami czekała już dyrektorka, uśmiechnąłem się sam do siebie na ten widok, widząc jak kobieta niecierpliwie mnie wyczekuje . No cóż, przecież jestem jest potencjalnym klientem i gdy mnie zadowoli, wypisze jej spory czek.
- Cieszę się, że tak szybko pan przyjechał, zapraszam do mojego gabinetu, przedstawię tam pare istotnych kwestii, a potem zaprowadzę pana do tej słodkiej istotki.
- Niech tak będzie- odpowiedziałem i poszedłem za kobietą długim korytarzem.
Otworzyła mi dziwi i gestem dłoni zaprosiła do środka. Odrazu zauważyłem duże biurko z fotelami. Usiadłem na jednym z nich, nie chcąc przedłużać, chciałem jak najszybciej załatwić wszelkie formalności. Pani Turner zrobiła to samo, wyjmując przy okazji dokumenty.
- A wiec jak już pewnie wspominałam, znalazłam się idealna osoba dla pana. Ma na imię Rosie i ma 16 lat. Tak jak pan prosił jej kompletnie niewinna, nie miała do czynienia z żadnym mężczyzną i najważniejsze nigdy nawet nie słyszała nic na tematy związane z wychowaniem seksualnym. Izolujemy ją od wszystko z tym związanym. Jednocześnie na pana życzenie nie wprowadzaliśmy ją w jej role, wiemy, że woli pan zrobić to sam. Jest jednak pewien mały problem, a mianowicie jej charakter. Czasem moi pracownicy nie mogą sobie z nią poradzić, buntuje się i nie chce się nas słuchać.
- Rozumiem, jednak mi to nie przeszkadza, właśnie w tym jest moja rola, jeżeli mi się spodoba wychowam ją na moją córeczkę. Widzi pani chce sam ją we wszystko wprowadzić, pokazać świat abdl.
- Bardzo się cieszę, mam nadzieje, że Rosie okaże się dla Pana idealną dziewczynką, przecież właśnie tym zajmuje się mój ośrodek.

Z tymi słowami dyrektorka wstała i zaprosiła mnie do dalszego zwiedzania. Mijałem sporo drzwi, każde miały tabliczkę z imieniem, jak się domyśliłem podopiecznej, która znajduje z w owym pokoju. Po prawej stronie znajdowały się imiona żeńskie, zaś po lewej męskie. No tak ja przyszedłem po córeczkę, ale inni może wolą chłopców. Ośrodek gwarantował różnorodny wybór, z czego bardzo się cieszyłem, w końcu proces szukania idealnej little jest żmudny, a tak to masz ludzi od tego. W każdym razie zniecierpliwiony patrzę na tabliczki z prawej strony :
Amy, Stacy, Melisa, Nicole, Laura... Rosie.
Nareszcie, wreszcie ujrzę moją malutką. Mam nadzieje, że okaże się tą jedyną. Mam dość czekania.

Baby girlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz