•4•

6 2 0
                                    

Postanowiłam poczekać na Toma. Po zdjęciu butów odrazu udałam się do łazienki, aby zmyć z siebie brudy z całego dnia. W lustrze ujrzałam niską blondynkę, która w swoich niebieskich oczach nosiła mnóstwo smutku. Iskra radości, którą pamiętam z czasów liceum zgasnęła. Podczas pocierania oka wacikiem usłyszałam przękręcanie klucza w zamku. Nawet nie wyszłam z łazienki, aby przywitać go po ciężkim dniu pracy. Ignorowanie działa w dwie strony. Rzucił swoją aktówkę na szafkę koło drzwi i przyszedł do łazienki, aby umyć sobie twarz. Nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa, aż do momentu, gdy ja sama zaczęłam konwersacje.
-Jak było w pracy?- zapytałam.
-Normalnie, dużo pracy tak jak zawsze- powiedział rozwiązując krawat.
Wróciłam do łazienki i zrzuciłam z siebie czerwony garnitur i weszłam do wanny napełnionej gorącą wodą i moimi ulubionymi bąbelkami. Własne myśli nie pozwalały mi się rozluźnić. Ta rozmowa nie mogła czekać aż do jutra. Umyłam się szybko i postanowiłam już dziś poruszyć ten ważny dla mnie temat.

-Tom, możemy porozmawiać?

-Zależy o czym, bo tak szczerze mówiąc nie mam siły na nic.

-To ważne i mam nadzieję, że chociaż tym razem się nie pokłócimy.

-No dobrze. O co chodzi?- spytał wygodnie siadając na sofie.

-Chodzi o nas. Nie sądzisz, że nasze relacje ostatnimi czasy bardzo się pogorszyły i ochłodziły?

-Nie, czemu? Jest tak jak było. Nasze stare śmieci - powiedział obojętnie.

-Mówisz na poważnie?- spytałam drwiąco - Nie widzisz, że nie spędzamy ze sobą czasu, a weekendy i tak spędzamy osobno? Nie umiemy już ze sobą rozmawiać. Tak szczerze mówiąc zaczynam się zastanawiać nas sensem naszego związku.

-Kpisz sobie ze mnie Jane? Sądzisz, że spędzam całe dnie w pracy tylko po to, żebyś miała do mnie pretensje o to, że chcę żebyśmy mieli co włożyć do gara?

-Nie mów tak do mnie. Ja też się staram żeby niczego nam nie brakowało.

-Ach tak? Przecież ty w ogóle nie pracujesz!- krzyknął po czym udał się do łazienki.

Stwierdziłam, że muszę na chwilę wyjść. Nie wytrzymam już tej ciągłej krytyki. Ubrałam na siebie pierwsze lepsze ubrania oraz nakrycie i wyszłam na dwór. Mimo że panicznie bałam się ciemności poszłam w stronę parku. Rozmyślałam o jego ostatnich słowach: "przecież ty w ogóle nie pracujesz". Powodem mojego bezrobocia jest nasza wspólna decyzja. Postanowiliśmy, że ja zostanę w domu w razie jakby nasza rodzina miała się powiększyć. Głupie marzenia niby dorosłych ludzi, którzy myślą, że dorosłe życie na własny rachunek jest tak proste jak czerń i biel. Żałuję, że zgodziłam się na ten układ, bo nawet jakby nasz związek się rozpadł to zostanę z niczym. Chodziłam po parku tak długo, aż byłam pewna, że gdy wejdę do mieszkania wszystkie światła będą zgaszone, a on będzie spał. I tak było. Cicho przebrałam sie spowrotem w piżamy, wyciągnęłam koc z szafy i położyłam się na sofie. Jako iż był to intensywny dzień usnęłam bardzo szybko. Mimo to nurtowała mnie nasza wymiana zdań, a dokładniej kłótnia.

Za murami zamkuOù les histoires vivent. Découvrez maintenant