~dziesięć

2.1K 143 0
                                    

          Zanim się obejrzałam, już byliśmy na terenie ośrodka. Jednak gdy wpadliśmy do budynku, zobaczyliśmy, że panowała tam niemal idealna cisza i było prawie pusto. Niall miał rację. Musieli przenieść imprezę gdzie indziej. Teraz i po blondynie także nie było śladu. Dostrzegłam jakiegoś chłopaka, który chwiejnie szedł w stronę windy.

- Hej! - Krzyknęłam, podbiegając do niego. - Nie wiesz, gdzie przenieśli imprezę? - Nieznajomy patrzył na mnie chwilę, zanim zrozumiał, o co pytam.

- Jasne. Musisz iść ... wzdłuż ogrodzenia. Potem zobaczysz ognisko i ... bingo! - Wykrzyknął ostatnie słowo. Chyba przesadził z alkoholem. - A co się tam działo ... Dawno nie było mi tak dobrze. - Pozornie dyskretnie zamachał ręką w okolicy rozporka. O mój Boże, co się tam działo?

- Ugh. - Mimowolnie popatrzyłam na niego z odrazą, ale był chyba zbyt nawalony, by cokolwiek zauważyć.

- Ale ty .. ty też .. jesteś niezła. - Wybełkotał, lustrując moje ciało z góry na dół. - Chętnie wziąłbym cię i ... zobaczył ... w akcji ... albo jak wijesz się ... pode mną z ... - Nie zdążył dokończyć, gdyż Harry zanim się zorientowałam, uderzył go pięścią w nos. Nieznajomy zatoczył się i o mało co nie upadł. Całe szczęście, że był na tyle pijany, że nie byłby w stanie oddać ciosu. Dziękowałam za to w duchu.

- Powiedziałabym, że nie powinieneś tego robić, ale on w pełni na to zasłużył, więc nic nie mówię. Dziękuję. - Chłopak pogłaskał dłonią mój policzek, kciukiem dotykając lekko moich ust.

- Cieszę się, że jesteśmy w tej kwestii zgodni, Love. - Potem prędko ruszyliśmy we wskazanym kierunku ze wskazówkami pijanego chłopaka. Po jakiejś minucie zauważyliśmy ognisko i przyspieszyliśmy kroku. Prawie biegłam, na tyle, na ile pozwalały mi na to koturny. Cholera, gdybym wiedziała, że będzie  czekał mnie wyścig z czasem, założyłabym vansy. W końcu znaleźliśmy się pośród tłumu ludzi. Jednak najwięcej zebrało się ich tuż przy ognisku. Podeszłam bliżej i zamarłam. Wokół płomieni na trawie leżały pół nagie dziewczyny, tworząc coś na kształt promieni słońca. Twarze oświetlał im ogień. Było ich około 30, a przy każdej z nich stał jeden chłopak i najzwyczajniej w świecie uprawiał z nią seks. Jednak moje serce na chwilę się zatrzymało, gdy rozpoznałam twarze kilku dziewczyn. Najpierw dostrzegłam Margaret, a zaraz potem Sophie - moją koleżankę z zajęć. Poczułam, że zbiera mi się na mdłości. Jednak najgorszym okazał się być widok Dany. Miała przymknięte powieki i wyglądała tak, jakby ledwo zadawała sobie sprawę z tego, co się z nią działo. Chłopaka, który się nią zajmował pierwszy raz w życiu widziałam. Był wysokim, wysportowanym blondynem. Tyle potrafiłam dostrzec w słabym oświetleniu ognia, gdy stał do mnie tyłem. Dzięki Bogu, że nie wiedziałam go w całej okazałości. Harry ścisnął moją dłoń, a ja dopiero wówczas uzmysłowiłam sobie, że cały czas był ze mną. Popatrzyłam na niego przerażona.

- Dana tu jest. - Wskazałam we właściwym kierunku, a wzrok chłopaka powędrował do tej dwójki. Nagle ktoś wydarł się, chcąc przekrzyczeć muzykę z głośników. Nie znałam tej piosenki, ale byłam pewna, że jeśli kiedykolwiek jeszcze ją usłyszę, będzie kojarzyła mi się już tylko z tą nocą.

- Minuta minęła! Zmiana! - Wszędzie rozpoznałabym ten głos. Odwróciłam się w stronę, z której dochodził i znów stałam naprzeciw Dominica. Jak na komendę, wszyscy chłopcy opuścili swoje dotychczasowe ... dziewczyny i każdy z nich przesunął się o jedną w prawo. Zrobiło mi się niedobrze. Jakim cudem Dana i Sophie tu trafiły? Szarpnęłam Harry'ego za koszulę, ciągnąc go w stronę mojej współlokatorki.

- Musimy ją stąd zabrać. Natychmiast. - Powiedziałam, a zielonooki kiwnął głową. Przepchaliśmy się przez niewielki tłum gapiów, a Styles odezwał się lodowatym tonem do bruneta, który teraz stał nad blondynką.

Temptation h.sWhere stories live. Discover now