Względnie spokojny dzień

164 10 0
                                    

Wschodzące słońce obudziło większość mieszkańców wioski. Byli oni bardzo zaniepokojeni, od kiedy las obok ich wioski został zamieszkany przez czarnego wilka. Zwierzę zaatakowało już dwie osoby a jedna z nich nie przeżyła. Wieśniacy byli wstanie oddać dosłownie wszystko, tylko żebyś ktoś pokonał tę bestię. Rodzice zabraniali bawić się dzieciom poza wioską oraz po zmroku. Wszyscy mężczyźni zaczęli budować płot żeby czuć się bezpiecznie. Jak tylko słońce zaczynało zachodzić, wszyscy chowali się w swoich domach. Dzisiejszego dnia nie wyglądało żeby coś się zmieniło.

 Nore obudził trzask rąbania drewna. Minął już tydzień od ataku wilka, jej rana po zadrapaniu na nodze była już częściowo zagojona. Jej ręka nadal ranna lecz już nie boląca tak bardzo, pozwała jej robić proste rzeczy takie jak podnoszenie lekkich rzeczy, pisanie i otwieranie między innymi drzwi. Wstała z łóżka żeby zobaczyć kto tak hałasuje na dworze. Wyszła z pokoju i zeszła ze schodów. Przechodząc obok kuchni kątem oka zauważyła że ktoś krząta się w niej, zajrzała i znalazła tam swoją opiekunkę Anne.

- Co pani tutaj robi? - zapytała dziewczyna w drzwiach.

Kobieta odwróciła się do Nory i uśmiechnęła pogodnie. Była pulchną lecz nie grubą kobietą po trzydziestce. Wszyscy w wiosce ją znali dzięki swojej pysznej kuchni. Prowadziła najchętniej odwiedzaną gospodę w okolicy.

- Szykuje śniadanie - odparła radośnie.

- Dlaczego?

- Jesteś ranna, a kiedy Aron był u mnie to zauważyłam że jest beznadziejnym kucharzem. - uśmiechnęła się łagodnie lecz wymownie.

- Przekonałam się tego przez ostatni tydzień. - odetchnęła głęboko.

Kiedy Nora nie mogła gotować zajmował się tym Aron, jego potrawy nie trzymały kształtu i smaku. Dziewczyna ledwo mogła je przełknąć. Kilka razy nimi w niego rzuciła ale głód był silniejszy. Zdążyła się już do niego przyzwyczaić przez jego specyficzny charakter. Wydawał się być bardzo przyjaznym człowiekiem, a za razem skrywał coś w sobie. Nora zwykle nie biła innych ludzi ale przy nim inaczej nie umiała. Czuła się przy nim bardzo swobodnie tak jakby znała go od zawsze. Lecz pomimo tego uczucia nie ufała mu wystarczająco.

- Byłam pewna że umrę przez niego. - Wzdrygnęła się na samo wspomnienie.

Anna zaśmiała się na widok reakcji dziewczyny.

- Nie miałam czasu żeby wcześniej przyjść, miałam wielki ruch w gospodzie. - mówiąc to wróciła do tego co jeszcze przed chwilą robiła.

- Rozumiem. Ale proszę żebyś nigdy nie kazała mi znowu kosztować jego potraw.

Przechodzący tuż za nią chłopak słysząc to zatrzymał się z przerażającym uśmiechem. Był on wysokim nieco starszy od Nory facetem. Jego oczy były brązowe z otoczką koloru żółto-zielonego. Nie był aż tak mocno zbudowany lecz widać było że pracował fizycznie. Aron nie był jakoś odmiennie ubrany od ludzi z wioski.

- Aż tak ci nie smakowało? - nachylił się nad jej ramieniem.

Nora wzdrygła się na sam dźwięk jego głosu. Już wyuczonym odruchem chwyciła pierwszy lepszy przedmioty z pod ręki którym okazała się szmata i trafiła go nią prosto w twarz. Przez nagły atak Aron stracił równowagę i przewrócił się, a z jego rąk wyleciało drewno. Opiekunka zaśmiała się cicho.

- Widzę że już go lubisz Nora.

- Ja? Nigdy w życiu! - zaprzeczała Annie. - Kto by polubił takiego chuja, jest irytującym idiotom bez wyczucia.

- Kurwa, to nie prawda! - odparł z ziemi Aron. 

- Ależ tak. - powiedziała przygniatając jego twarz do podłogi.

- Nora już wystarczy jeszcze coś mu zrobisz.

Dziewczyna odsunęła się od niego. Chłopak poniósł się a z jego nosa poleciała krew. Anna podała mu chustkę. Aron wytarł nos z po czym wstał i wrócił do tego co robił wcześniej. Pozbierał drewno i zaniósł do kuchni obok pieca.

Nora usiadła przy stole w oczekiwaniu na śniadanie zrobione przez Anne. Aron zrobiwszy to co do niego należało usiadł naprzeciw niej. Z jego nosa już nie leciała tak mocno krew lecz jeszcze trzymał blisko siebie chustkę. Kobieta dała im po talerzu jajecznicy z kawałkami świeżego bochenka chleba. Potrawa była tak dobra że nawet nie kłócili się o ilość chleba. Jedli ją tak bardzo szybko nie przerywając że nawet kiedy ktoś zastukał w drzwi na ganku. Anna otwarła drzwi. Stał tam żołnierz lecz bez broni za to w dłoni trzymał zwinięty papier.

-Co pana tu sprowadza? - Zapytała się grzecznie Anna.

-Rozkazy dotyczące wchodzenia do tego o tutaj lasu. - wskazał w las za domem stukają but o but.

Nora zaintrygowana nieobecnością opiekunki wyszła z jadalni. Podeszła do drzwi kiedy strażnik zaczął czytać.

-,,Z tym oto dniem kiedy odczytano ten tutaj rozkaz zakazuje się wszem i wobec wchodzenia do lasu z powodu grasującego tam stwora. Każdy kto zostanie przyłapany na nie przestrzeganiu tego zostanie ukarany. Wraz z dzisiejszym dniem oświadcza się iż poszukuje się osób chętnych do polowania na wszystkie znajdujące się w lesie wilki. Podpisano najwyższy porucznik Bruno."

Usłyszawszy rozkaz Nora nie mogła uwierzyć że ktoś w ogóle mógł się do czegoś takiego dopuścić. Wilki nie zabiły żadnego wieśniaka oprócz czarnej bestii która niedawno zamieszkała las.

-Ale przecież to nie wszystkie wilki są zagrożeniem tylko jeden jest potworem! KURWA! NIE MOŻECIE ICH TAK PO PROSTU ZABIĆ!

Aron usłyszawszy krzyk wybiegł z kuchni w stronę drzwi. Chwycił Nore za ramiona i odciągnął od żołnierza.

-Cholera Nora, uspokój się! Jeśli go zaatakujesz będziesz miała problemy - próbował przemówić jej do rozsądku.

-PUŚĆ MNIE IDIOTO! - szarpała się jak tylko mogła.- Oni kurwa chcą zabić wszystkie, nawet te niewinne wilki. Jak mogę być spokojna!

Uderzyła go łokciem w brzuch i wyrwała się z uścisku. Prawie uderzyła żołnierza gdyby nie Anne, która stanęła pomiędzy nim a Norą.

-Uspokój się dziewucho to jest żołnierz a nie jakiś prostak którego można bić. - z całej siły uderzyła ją dłonią w twarz.

Nora nie wiedząc co się stało upadła na tyłek. Anna pożegnała posłańca i zamknęła drzwi. Aron podszedł do siedzącej na ziemi dziewczyny, spojrzał na jej policzek. Był on cały czerwony i lekko opuchnięty.

-Dlaczego uderzyła pani ją tak mocno?

-Inaczej by mnie nie posłuchała. - Spojrzał na chłopaka pustym wzrokiem. - muszę się już zbierać, nie wiem kiedy znowu was odwiedzę. Jakbyście czegoś będziecie potrzebować to przyjdźcie... Albo lepiej nie- ostatnie zdanie wypowiedziała tak cicho że przejęty Aron nic nie usłyszał.

 Poszła jeszcze szybko do kuchni po swoje rzeczy i wyszła z domku w stronę miasteczka. Aron zamoczył ręcznik w chłodnej wodzie i przyłożył do policzka Nory.

-Opuchlizna powinna szybciej zejść jeśli przytrzymasz dłużej czymś zimnym. Jutro powinno mniej boleć. - lekko pogłaskał ją po drugim policzku.

Dziewczyna chwyciła go za nadgarstek i wykręciła z całej siły.

-Dziękuję za troskę ale KURDE nic mi nie będzie!

Przytrzymała zimny ręcznik przy policzku i poszła do swojego pokoju. Otworzyła okno i przy nim usiadła oddychając świeżym powietrzem. Z jej oczu poleciało kilka łez. Wiedziała że jej opiekunka Anna ją nienawidzi dlatego nie przychodziła lecz teraz bolało ja to bardzo gdyż tym uderzeniem tylko to potwierdziła. Nie wiedziała czemu ktokolwiek udzielił jej pozwolenia na takie brutalne metody. Jako jedna z niewielu wiedziała że wilki nie są zagrożeniem dla wieśniaków. Spojrzała przez okno z nadzieją że znajdzie odpowiedź w lesie. Zszokowana zobaczyła białowłosego chłopaka patrzącego na nią.

Nora Wilków(będę Pisać Od Nowa) Where stories live. Discover now