aréir

1.7K 91 6
                                    

Marvel

imagin | tony stark

postać na prośbę @GabrielaSeweryn

Weź wdech — wyszeptała słabo, nieco podciągając się w jego ramionach. Drugą z dłoni ułożyła na jego policzku, a delikatny zarost połaskotał jej filigranową skórę.

— To ja powinienem pocieszać ciebie — powiedział, wpatrując się w jej oczy, gdzie widział coraz więcej łez. Nie były to jednak łzy smutku, a najczystszej postaci bólu. Stark jakby machinalnie mocniej przycisnął dłoń do rany na jej klatce piersiowej. Jego palce oblepiła czerwona ciecz, powoli sącząc się na podłogę.

[T.I.] nie przypuszczała, że zginie w taki sposób. Myślała raczej, że kosmici rozpętają kolejną apokalipsę, a któryś z nich rozpłata jej żołądek. Tymczasem jednak konała na sypialnianej posadzce, zaledwie chwilę wcześniej będąc ugodzona kuchennym nożem. To była dobra smierć. Może nie bezbolesna i spokojna, ale satysfakcjonująca. Ostatni raz mogła ujrzeć twarz Starka, nieważne, że przepełnioną rozpaczą. Poczuć jego ciepły oddech na swojej skórze i kilka słonych łez, spadających na jej ramię. Zmierzwić palcami jego już nieco przydługie włosy i napawać się ich miękkością. Usłyszeć jego szorstki, głęboki głos i zanurzyć się w nim po sam czubek głowy.

Mogła doświadczyć tego wszystkiego ostatni raz i dobrze to zapamiętać.

A Tony poczuł, jak ktoś depcze po jego klatce piersiowej. Miażdży mu płuca, nie pozwalając, aby nabrał urywany oddech. Tratuje jego serce, wyciskając z niego całą rubinową krew. Łamie żebra, zadając coraz więcej bólu. Czuł, jak wszystkie jego organy wewnętrze kurczą się w sobie, aby na chwilę zaprzestać wykonywania jakiejkolwiek czynności. Jakby cały świat zatrzymał się na moment, by obdarzyć [T.I.] minutą ciszy, która miała towarzyszyć jej już przez wieczność. A Stark nie mógł się z tym pogodzić. Pragnął zacząć krzyczeć, już sam nie wiedział na kogo. Na Boga, w którego nie wierzył, przeznaczenie, los, cholerną karmę?

Kobieta zatrzęsła się w jego ramionach, co nieco sprowadziło go na ziemię. [T.N.] wzięła wdech przerywany szlochem. Jej płuca szybko podniosły się, aby zaraz znów zapadnąć się niemal tak bardzo, że gdyby nie czarna koszulka Starka, w którą dziewczyna była ubrana, Tony zacząłby liczyć jej żebra.

Musiał obserwować, jak z [T.I.] powoli uchodzi życie. Jak sekunda po sekundzie, z każdym beznadziejnie płytkim oddechem, wypluwa swoją duszę. Nie mógł jej wtedy zostawić. Nieważne jak bardzo był egoistyczny, zapatrzony w siebie i pozbawiony empatii. Nie mógłby zrobić tego kobiecie, którą kochał bardziej niż cokolwiek, co istniało na tej planecie.

W tamtej chwili żałował tylko, że nigdy nie potrafił jej tego okazać. Co jakiś czas mruknął w jej stronę jakieś niezbyt przekonywujące miłosne wyznanie, których w większości pewnie nawet nie słyszała. Dużo pewniej czuł się komplementując jej cielesność, niżeli zagłębiając się w emocje, które nierzadko były mu osobliwie obce. Nie mówił otwarcie o uczuciach, bo sam nie potrafił zinterpretować tego, co działo się w jego wnętrzu. Raczył więc ją żartami, uwagami, napełniającymi jej serce ciepłem, pożądliwymi spojrzeniami i flirciarskimi uśmiechami.

A [T.I.] to wystarczyło. Znała Starka na tyle, że bez problemu potrafiła zinterpretować niemal każde jego zachowanie. Oczywiście Tony był istotą na tyle zawiłą, że trudno było mieć stu procentową pewność, jednak dziewczyny jakoś nigdy to nie zraziło. Lubiła w ich relacji tę nutkę tajemniczości, a drobne niedopowiedzenia zdawały się jej nie przeszkadzać. Nauczyła się z nimi żyć, byle być blisko Starka, którego darzyła uczuciem szczerym i głębokim.

Nie pasowali do siebie i potwierdziłby to każdy, kto przebywał w ich otoczeniu. Tony był porywczy, lubił przygodne romanse i dobry alkohol, natomiast [T.I.] cechowała się spokojem, opanowaniem i inteligencją. Ich relacja niemal nie miała szansy na przetrwanie, a jednak udało im się trwać w tym związku cztery długie lata. W końcu kto by pomyślał, że łagodność [T.N.] poskromi temperament Starka?

— Wiesz — zaczęła cicho, pociągając przeciągle nosem. Tony zacisnął dłoń na jej włosach słysząc, że kobieta ledwo może mówić. — Gdy pracowałeś nocami w warsztacie, schodziłam do ciebie czasami. Byłeś  tak zajęty, że nawet nie zauważyłeś, jak stoję za szybą. — Wypowiedź dziewczyny przerwał jej cichy śmiech, który niemal echem rozniósł się po sypialni, która od tamtej chwili miała stać pusta. Tak jak Tony. On też miał pozostać pusty.

Po chwili po jej lewym policzku spłynęła samotna, krwawa łza, sącząc się powoli z pomiędzy lekko rozchylonych warg. Zęby również nabrały karminowej barwy, wyrywając z gardła Starka suchy szloch.

Czas stanął. Tak, jak jej nadwyrężone serce.

Multifandomowe imaginy | one-shoty | x readerWhere stories live. Discover now