day 14 - podoba mi się to, jak wymawiasz moje imię

22.5K 1.6K 276
                                    

Od: Ashton

Jesteś dzisiaj zajęta?

Do: Ashton

Nie, a co byś chciał?

Od: Ashton

Przyjdź do mnie za godzinę, ubierz się w coś, na czym ci nie zależy. x

***

Stojąc pod domem Ashtona spojrzałam z powątpiewaniem na to, co miałam na sobie. Stare, krótkie jeansowe spodenki i luźna, sprana koszulka Maxa, w której najczęściej spałam, teraz smętnie powiewająca na wietrze. Od kiedy Ashton mi napisał zastanawiałam się, dlaczego kazał mi się tak ubrać. Co on znowu wymyślił?

- Cześć – w drzwiach stanął Irwin, gdy odważyłam się w końcu zadzwonić. Miał na sobie dresowe spodnie do kolan, a jego włosy były ograniczone przez bandanę. Założył ręce na nagiej klatce piersiowej i uniósł brwi, opierając się o framugę drzwi i mierząc mnie wzrokiem. Wcisnęłam dłonie do tylnych kieszeni spodenek, uśmiechając się do niego niepewnie.

- Hej – odpowiedziałam. – Więc? – przestąpiłam z nogi na nogę, myśląc, dlaczego się tak na mnie patrzy. Odetchnęłam z ulgą, gdy się uśmiechnął i odsunął, wpuszczając mnie do środka.

- Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko pomocy mi – powiedział, gdy szliśmy po schodach na górę. Zabronił mi ściągnąć buty, więc teraz stąpałam w trampkach po domu Ashtona, nie czując się z tym dobrze.

Jego dom był piękny, szczerze powiedziawszy. Mama Irwina miała gust. 

- Powiesz mi w końcu co będziemy robić? – zapytałam niecierpliwie, a wtedy zatrzymaliśmy się przed ciemnymi drewnianymi drzwiami, takimi jak wszystkie inne w tym domu.

- Będziemy malować pokój! – oświadczył podniosłym głosem, otwierając przede mną drzwi. Ściany średniej wielkości pokoju były białe, a na ziemi rozłożona była folia i gazety, żeby nie pomazać paneli. Uniosłam brew i spojrzałam na uśmiechniętą twarz blondyna. Zgodzić się? Boże, nic mi się przecież nie stanie. To może okazać się dobrą zabawą, szczególnie gdy przypadkowo ubrudzę Irwina farbą.

Ale to będzie wredne.

Odwzajemniłam jego uśmiech i pewnie wkroczyłam do środka. Stanęłam na środku, rozglądając się wokół, a Ash znalazł się obok mnie, uważnie obserwując folię na podłodze.

- Moja mama chce tutaj zrobić jakiś pokój, nie wiem. Poprosiła mnie, żebym go pomalował – wyjaśnił Ashton. – Pomyślałem, że mogłabyś przyjść, uwinęlibyśmy się szybciej.

- No to malujemy – zarządziłam i podeszłam do wiadra granatowej farby.

Z pierwszą ścianą uwinęliśmy się szybko, rozmawiając na najbardziej błahe tematy z możliwych.

- To chyba męska koszulka – zauważył w pewnym momencie Irwin.

- Mojego brata – wyjaśniłam, dokładnie pokrywając biel granatem.

Ashton kiwnął głową, pokazując, że rozumie. Zapadła między nami cisza. Ash w skupieniu jeździł wałkiem malarskim po ścianie, a ja pędzlem wykańczałam kanty. Uznałam, że to idealny moment, żeby go zdenerwować. Pomoczyłam pędzel i cicho podeszłam do niego, stając za jego plecami.

- Ej, Irwin – powiedziałam. Nie spodziewał się, że będę zaraz za nim, więc odwrócił się do mnie ze zmarszczonymi brwiami. Zdążyłam maznąć go po policzku z bezczelnym uśmiechem, zanim się nie odsunął. Wybuchłam śmiechem na widok jego miny. Chłopak zamrugał szybko i otworzył usta, jednak zaraz je zamknął i westchnął z irytacją, przymykając oczy.

30 days // a.irwin ✓Where stories live. Discover now