day 1 - księżniczki nie powinny same chodzić w ciemności

30.4K 1.7K 185
                                    

Oto pierwszy dzień Brooklyn i Ashtona! Enjoy. x 

✖ ✖ ✖ 

Dźwięk przychodzącej wiadomości przykuł moją uwagę kolejny raz tego dnia, więc z westchnięciem odłożyłam książkę na stolik i wstałam po telefon leżący na szafce. Przesunęłam palcem po ekranie i zacisnęłam usta w wąską linię, widząc nadawcę wiadomości. Ashton. Znowu. Ten chłopak wysłał mi dzisiaj z dziesięć wiadomości i dzwonił cztery razy. Ja rozumiem, moją karą za przegranie zakładu jest spędzenie z nim trzydziestu dni w dobrych stosunkach, ale to nie znaczy, że musi mnie męczyć cały pierwszy dzień. Nacisnęłam otwórz i momentalnie przymknęłam powieki.

Broooooklyyyyyyn

Zablokowałam telefon, nie odpisując mu. Nie odpisałam mu dzisiaj ani razu.

* * *

Gdy się ściemniło, wzięłam bluzę i wyszłam na mój typowy, wieczorny spacer. Często tak robiłam. To mnie odprężało – spacerowanie podczas zapadania delikatnego zmierzchu. Rośliny łagodnie poruszały się pod wpływem lekkiego, ciepłego wiatru. Wieczorne spacery mnie uspokajały i czułam się wtedy naprawdę dobrze. Taki miałam na dzisiaj plan – odprężyć się, dać odpocząć umysłowi, jednak nie było mi to dane.

Idąc parkową ścieżką, mijałam małą budkę z napojami. Był tam jeden klient, mężczyzna. Może jemu też nie uśmiechało się siedzenie w domu? Albo wracał z pracy? Nieważne. Gdy go mijałam, zerknął na mnie spod kaptura, jednak nie mogłam dostrzec jego twarzy. Tak szczerze, to nawet mnie nie obchodziło, kto to był. Przeszłam obojętnie z dłońmi w kieszeniach bluzy, a po paru krokach usłyszałam moje imię.

Boże, tylko nie to.

Odwróciłam się tylko po to, by zobaczyć, jak nieznajomy ściąga kaptur, ukazując tym samym twarz Ashtona. Chłopak odebrał zamówienie, zapłacił sprzedawcy i szybko podszedł do mnie, uśmiechając się szeroko.

- Księżniczko – kiwnął w moją stronę głową i upił łyk napoju, ciągle na mnie patrząc. Uniosłam brew.

- Irwin – odpowiedziałam, ignorując ponowne nazwanie mnie księżniczką. Skąd to mu się w ogóle wzięło?

- Chcesz kawę? – zapytał. Czy Ashton Irwin proponuje mi kawę? To jakiś żart? Pewnie zaraz powie coś jak 'To sobie kup'. Tak, to byłoby w jego stylu. – Albo herbatę, colę, cokolwiek – dodał, widząc moje wahanie. Wpatrywałam się w niego przez chwilę.

- Kawę – odpowiedziałam w końcu, a on skinął głową i odwrócił się w stronę budki. Moje oczy zrobiły się momentalnie większe, gdy widziałam, jak uśmiecha się do mężczyzny w środku, a następnie kiwa na mnie, żebym podeszła.

- Jaką tą kawę? – spytał, gdy stanęłam obok niego. Facet w budce uśmiechnął się do mnie, czekając na moje zamówienie. Odwzajemniłam uśmiech.

- Latte – powiedziałam, a mężczyzna kiwnął głową i zabrał się za przygotowywanie napoju. Ashton oparł się ramieniem o budkę i spojrzał na mnie, popijając coś ze swojego kubka. Odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam na latarnię po drugiej stronie ścieżki.

- Więc, co robisz o tej porze na zewnątrz? – zapytał. – Księżniczki nie powinny wychodzić same, gdy jest ciemno.

Uśmiechnęłam się do niego ironicznie.

- Przykro mi, nie jestem typową księżniczką – odpowiedziałam, na co otrzymałam tylko parsknięcie śmiechem. – A co ty robisz o tej porze na zewnątrz? Myślałam, że mali, irytujący chłopcy powinni o tej porze spać.

- Jak widać – odpowiedział pewnym siebie głosem – nie jestem aż takim małym chłopcem, za jakiego mnie uważasz.

- A ja nie jestem jakąś pieprzoną księżniczką – mruknęłam poirytowana coraz bardziej.

- Długo się spotykacie? – usłyszeliśmy nagle pytanie, więc ze zdziwieniem spojrzeliśmy na faceta w budce. Stał do nas tyłem i robił moją kawę, ale gdy nie odpowiadaliśmy, to zerknął na nas przez ramię i uśmiechnął się.

- Słucham? – wykrztusiłam, nie mogąc uwierzyć w to, o co się właśnie zapytał. Ashton milczał, miał zmarszczone brwi i wpatrywał się w plecy kolesia od kawy.

- Pytałem, jak długo się spotykacie – powtórzył cierpliwie. Nic nie mogłam na to poradzić i wybuchłam śmiechem.

- Nie spotykamy się – zaprzeczyłam szybko, przerażona taką możliwością. Czy ja i Irwin zachowywaliśmy się jak jakaś pieprzona para? – Nie wiem, po czym pan to wywnioskował.

- No cóż – zaczął i odwrócił się, by podać mi moje latte – on mówi do ciebie Księżniczko, a normalnie chyba by tak nie mówił, prawda? Poza tym, wyglądacie razem uroczo – stwierdził i obdarzył nas wielkim uśmiechem, ignorując nasze zszokowane miny.

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, jednak nic z nich nie wyszło, więc je zamknęłam i pokręciłam głową.

- Nie jesteśmy parą – powiedział w końcu Ashton poważnym głosem. – My się nienawidzimy, jeśli już musi pan to wiedzieć.

- Ach, to przepraszam za pomyłkę. Wiele ludzi by pomyślało, że jesteście razem – odpowiedział speszony.

Nie odezwaliśmy się już ani słowem. Ashton zapłacił za moją kawę, a ja pomyślałam, że ta kawa to chyba był błąd. Powinnam się na nią nie zgadzać, tylko pójść dalej. Nie miałabym go teraz obok siebie.

Szliśmy jakiś czas w ciszy. Dopiero gdy wypiłam już całą kawę, zdecydowałam się o coś zapytać.

- Irwin – powiedziałam, a on na mnie spojrzał. Myślałam przez chwilę, ignorując jego natarczywe spojrzenie. – Dlaczego mówisz na mnie księżniczka?

Ashton wybuchł głośnym śmiechem. Pamiętam, że gdy byliśmy razem w klasie, jego śmiech był najbardziej irytującą mnie w nim rzeczą.

- Och, Sparks – westchnął i uśmiechnął się do mnie wrednie. – Bo zachowujesz się jak księżniczka.

Zatrzymałam się i wpatrywałam w niego gniewnym wzrokiem, dopóki się także nie zatrzymał i stanął naprzeciw mnie. Był z siebie zadowolony, bo widział, że mnie to denerwuje.

- Co masz na myśli? – warknęłam.

- To, że naprawdę zachowujesz się jak księżniczka – powiedział tylko i uśmiechnął się, widząc jak mrużę oczy.

- Tak bez powodu uważasz, że zachowuję się jak księżniczka? – zapytałam zła na niego. On tylko zachichotał. Jezu. Który dziewiętnastoletni chłopak chichocze?

- Powiedzmy – odparł tylko.

- Wiesz co? Pierdol się, Irwin – syknęłam. Odwróciłam się, cisnęłam pusty kubek do kosza i ruszyłam szybko w drogę powrotną. Dobiegł mnie jego śmiech.

- Do zobaczenia jutro! – zawołał radośnie. Całkowicie go zignorowałam.

Pieprzony zakład.

30 days // a.irwin ✓Where stories live. Discover now