day 9 - jesteś księżniczką, królewna brzmi dziwnie

22.3K 1.5K 54
                                    

Leżałam na kocu w ogrodzie, w dłoniach miałam książkę, na której strony padały promienie popołudniowego słońca prześwitujące przez liście drzewa, pod którym się ułożyłam. W pewnym momencie usłyszałam otwierające się drzwi na taras. 

- Brooklyn, ktoś do ciebie - powiedziała moja mama. Odwróciłam głowę, poprawiając zjeżdżające okulary w czarnych oprawkach, i uśmiechnęłam się lekko na widok kroczącego w moją stronę Ashtona z bandanką na głowie.

- Co tu robisz? – zapytałam się chłopaka, gdy opadł na koc obok mnie.

- Przyszedłem cię podenerwować, gdybyś jeszcze nie zauważyła, że ostatnio to mój priorytet – wywróciłam oczami, na co on się uśmiechnął. – Nudziło mi się – wyznał z westchnieniem i położył się na plecach, splatając ręce na brzuchu. Jego piwne tęczówki zaczęły uważnie lustrować moją twarz, jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu. – Mogę zostać?

- Jeśli musisz – mruknęłam i powróciłam wzrokiem do kartek książki. – Ale ja będę czytać – ostrzegłam go.

- Nie będę ci przeszkadzał – powiedział szybko. – Po prostu sobie poleżę.

Ciągle czułam jego spojrzenie na twarzy. Nasze ramiona się stykały, rozsyłając przyjemne ciepło po moim ciele.

- Nie wiedziałem, że nosisz okulary – stwierdził po chwili. Jego głos był cichy i łagodny, idealnie współgrający z liśćmi szumiącymi pod wpływem wiatru w tle. Zerknęłam na niego, ponownie poprawiając te przeklęte szkła. 

- Mało kto wie – odparłam obojętnie. Zmarszczyłam lekko brwi, gdy zauważyłam uśmiech na jego twarzy. – Mógłbyś się nie śmiać? – zapytałam z irytacją. Przecież to chyba nic złego, że noszę okulary, prawda? Pomijając fakt, że wyglądam w nich jak kompletna idiotka i dlatego używam ich tylko do czytania, to nie jest coś złego, mnóstwo osób ma problemy ze wzrokiem.

- Nie śmieję się! – odpowiedział z radością.

- Więc o co chodzi? – spytałam ponownie zdezorientowana. Ashton spoważniał, choć na jego ustach mimo wszystko błąkał się ledwo widoczny, słodki uśmiech.

- Wyglądasz ślicznie – wyznał cicho. Wpatrywałam się w niego. Liście i słońce tworzyły różne kształty na jego twarzy, oświetlając ją w niesamowity sposób, a piwne tęczówki lśniły się, wpatrując w moje. Analizowałam ton, z jakim wypowiedział ostatnie dwa wyrazy, ale speszyło mnie jego spojrzenie, więc odwróciłam od niego wzrok.

- Dzięki… chyba – mruknęłam.

Ashton nic więcej nie powiedział. Wróciłam do czytania, starając się zignorować jego obecność.

Minęło jakieś pół godziny, dopóki nie spojrzałam ponownie na Irwina. Na moich ustach pojawił się uśmiech, gdy zobaczyłam jego zamknięte oczy. Ashton cichutko pochrapywał, jego klatka piersiowa unosiła się i opadała powoli przy spokojnych oddechach chłopaka. Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem, strasznie irytowało mnie chrapanie mojego ojca śpiącego na kanapie po pracy. Ale patrząc na drzemiącego chłopaka obok mnie, słuchając jego oddechu i cichutkiego pochrapywania, uśmiechałam się. Jakim cudem, w ciągu kilku dni, chłopak, którego nienawidziłam, zmienił się w osobę, którą jestem zafascynowana? Bo byłam nim zafascynowana, i to cholernie.

Jednak na razie wolałam chyba tego nikomu nie mówić, nawet teraz przeraziło mnie to, że wyznałam to w myślach.

Czułość, z jaką obserwowałam śpiącego Ashtona także mnie przeraziła.

Pokręciłam głową, uważając swoje zachowanie za idiotyczne. Zamknęłam książkę, cicho i powoli, starając się nie obudzić Ashtona, jednak moje wysiłki spełzły na niczym. Chłopak otworzył oczy, wyczuwając mój większy ruch. Spojrzał na mnie nieprzytomnie, mrugając parę razy, aż na jego twarzy pojawił się grymas. Gwałtownie zasłonił oczy dłonią, odgradzając się od słońca, po czym ziewnął.

- Dzień dobry, śpiąca królewno – powiedziałam z sarkazmem.

- Tylko nie królewno. To ty tutaj jesteś księżniczką, królewna brzmi dziwnie – Ashton posłał w moim kierunku leniwy uśmiech, przez który mój puls nieznacznie przyspieszył. Przekręcił się na bok, podparł na łokciu i spojrzał na zamkniętą książkę przede mną.

- Skończyłaś czytać? – zapytał, przecierając oczy. Pokiwałam twierdząco głową.

- Wybacz, że cię obudziłam – powiedziałam przepraszająco.

- To przecież nic takiego – odparł z uśmiechem. – Podoba mi się tu – mruknął. Położył głowę na zgiętej ręce i ponownie zamknął oczy, oddychając głęboko. Parsknęłam śmiechem.

- Jest tak nudno, że aż usnąłeś – stwierdziłam rozbawiona.

- Ale wiesz, jak przyjemnie się obok ciebie spało? – wyszczerzył się do mnie, na co tylko wywróciłam oczami. Usiadłam i przeciągnęłam się. Sprawdziłam godzinę na telefonie. 18.43.

- Nie chcę być niemiła i cię wyganiać, bo przyjemnie się leży i w ogóle – powiedziałam, wstając i biorąc książkę i telefon – ale jestem umówiona z Mayą.

- Och – wyrwało się Ashtonowi, po czym szybko wstał. – Okej – mruknął. Wyczułam w jego głosie zawód. Uśmiechnęłam się do niego i wcisnęłam mu w ręce koc.

- Nie załamuj się, Irwin! – powiedziałam i ruszyłam w stronę domu. Ashton szedł zaraz za mną. – Mamy jeszcze mnóstwo czasu na siedzenie i nudzenie się razem.

Ash zaśmiał się w ten swój charakterystyczny sposób.

- Nie załamuję się – odpowiedział. Przepuścił mnie w szklanych drzwiach, a w kuchni oddał mi koc. Położyłam go na krzesło i podążyłam z chłopakiem w stronę drzwi.

- No to do zobaczenia? – zapytał się Ashton, przechodząc przez próg  i uśmiechając się do mnie. Czy ja właśnie zobaczyłam w jego oczach iskierkę nadziei? Uniosłam brew, opierając się o framugę.

- Nie, już więcej się nie zobaczymy, kretynie – powiedziałam z powagą. Zaczęłam się śmiać, gdy Ashton wzniósł oczy do góry. – Do zobaczenia – pożegnałam się i zamknęłam drzwi za nim, po czym się o nie oparłam plecami i westchnęłam.

- Widzę na twojej twarzy uśmiech – usłyszałam i popatrzyłam na mamę przechodzącą z salonu do kuchni. Uważnie mnie obserwowała, a ja dopiero w tym momencie zorientowałam się, że moje usta wyginają się w delikatny uśmiech, którego nie byłam świadoma.

- Jaki uśmiech, mamo – mruknęłam i szybko ruszyłam w stronę schodów, pragnąc ukryć się przed jej wścibskim spojrzeniem.

- Uśmiech wywołany przez Ashtona! – krzyknęła za mną. Odetchnęłam z ulgą, zamykając za sobą drzwi mojego pokoju. Opadłam na łóżko i poczułam, że na mojej twarzy ponownie pojawia się uśmiech, nie biorąc pod uwagę sprzeciwu mojego umysłu.  

30 days // a.irwin ✓Where stories live. Discover now