day 6 - młody irwin

25.1K 1.6K 354
                                    

Mam dzisiaj dobry humor, kupiłam sobie płytę 5sos (asdfghjkjhgfds), więc postanowiłam dodać rozdział, w którym wręcz wieje nudą. :( 

✖ ✖ ✖

- Dziękuję – powiedziałam do starszej sprzedawczyni, podając jej pieniądze za sok. Kobieta uśmiechnęła się do mnie, co odwzajemniłam. – Do widzenia! – pożegnałam się głośno, po czym wyszłam ze sklepu na popołudniowe słońce. Ze zmarszczonymi brwiami zsunęłam okulary przeciwsłoneczne na nos i rozejrzałam się. Ludzie byli na zewnątrz, lecz nie jeździły żadne auta. Zewsząd dochodził głośny śmiech dzieci, rozmowy sąsiadów przez płot, a w domu naprzeciwko sklepu włączone było radio, głośno grające piosenkę McFly. Westchnęłam głęboko i napiłam się soku o smaku winogron, a wtedy usłyszałam znajomy głos.

- Uspokój się! – powiedział ktoś, po czym zza zakrętu wyszedł Ashton. Obok niego kroczył roześmiany kilkuletni chłopiec. Miał tak samo rozczochrane włosy jak Ashton, tyle że jaśniejsze. Na jego ramieniu wisiała torba, zdecydowanie za duża dla niego, ale nikomu to jakoś nie przeszkadzało.

- Cholera – szepnęłam, widząc, że Ashton z chłopcem kierują się prosto w moją stronę. Odwróciłam się i spuściłam głowę, chcąc przejść niezauważona obok nich.

- Kogo my tu mamy!

Nadzieja matką głupich, prawda?

Westchnęłam i spojrzałam na chłopaka. Uśmiechał się, a jego młodszy towarzysz patrzył na mnie ciekawskim wzrokiem.

- Chciałaś się schować? – zapytał rozbawionym głosem Irwin.

- Nie – mruknęłam, na co on parsknął śmiechem. – Boże, tak. Przeszkadza ci to?

- Oczywiście, że nie – odpowiedział. Popatrzył się w dół na chłopca, a po czym wskazał ręką na mnie. – Harry, to jest Brooklyn – powiedział, a następnie krótko kiwnął na młodszego. – Brooke, to jest mój młodszy brat Harry.

Chłopiec uśmiechnął się do mnie urzekająco i wyciągnął w moją stronę dłoń. Ściągnęłam okulary i ujęłam ją.

- Cześć, Harry – powiedziałam z uśmiechem.

- Cześć, Brooklyn – odpowiedział i potrząsnął moją ręką. – Może pójdziesz z nami? – zapytał i puścił moją rękę. – Ashton prowadzi mnie na trening piłki nożnej, chodź z nami.

- Świetny pomysł, młody – pochwalił go Ash i popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. – Idziesz z nami?

Zastanawiałam się chwilę. Szczerze powiedziawszy nie miałam nic lepszego do roboty, więc równie dobrze mogłam się z nimi przejść.

Wzruszyłam ramionami.

- Mogę iść – powiedziałam.

- Tak! – krzyknął Harry z radością i w żwawym krokiem ruszył przed siebie, zostawiając mnie i Ashtona w tyle. – Tylko się nie ociągajcie, nie mogę się spóźnić!

Zaśmiałam się. Mały był słodki.

- Co tam u ciebie, Brooke? – zapytał starszy Irwin, zerkając na mnie. Ręce luźno zwisały mu po bokach, a nie były wciśnięte w kieszenie ciasnych, czarnych spodni. – Powiedziałaś mamie prawdę? – przypomniał sobie o wczorajszym incydencie. Wywróciłam oczami.

- Sama to rozgryzła – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. – Stwierdziła, że gdybyś był moim chłopakiem, to wiedziałbyś, że nie mam starszej siostry.

Ashton wybuchnął głośnym śmiechem, a na jego policzkach pojawiły się ledwo dostrzegalne rumieńce.

- Wpadka – stwierdził z rozbawieniem i przeniósł wzrok na brata. Harry zatrzymał się, czekając na nas, po czym wcisnął się między naszą dwójkę i zadarł głowę do góry, patrząc na mnie.

30 days // a.irwin ✓Where stories live. Discover now