Rozdział 14

23 1 2
                                    

Dziewczyna szła za Mizukim w ciszy. Podniosła oczy i patrzyła na chłopaka przed sobą. Mimo wyczuwalnego napięcia, szedł spokojnie. Jego barki wznosiły się i opadały w równym rytmie.

-Jesteś skończonym dupkiem.- Niemal wyszeptała Nishi.

Chłopak zatrzymał się, kątem oka spojrzał na nią, jednak nie odwrócił się.

-Nienawidzę cię.- Powiedziała nieco głośniej, jej głos zadrżał.

Odwrócił się na jednej pięcie i spojrzał na nią. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Jego- jak zwykle opanowane, mądre i wyssane z emocji oraz jej- zagubione, niepewne, pełne bólu. Stali tak przez chwilę, po czym chłopak przerwał ciszę i przybliż się do niej. Schylił się, ich twarze dzieliło parę centymetrów.

-Naprawdę tak myślisz?- Spytał spokojnie.

Dziewczyna  ilustrowała jego twarz. Kilka kosmyków opadających na jego czoło, , wyraźne kości policzkowe, usta które w żaden sposób nie ruszały się. Patrzyła na niego nerwowym spojrzeniem. On jej jednak na to pozwalał, nie odwrócił wzroku, nie denerwował się, mimo iż wiedział, że dziewczyna to robi. Po prostu zastygł. Patrzył w jej brązowe oczy. Oczy które tak uwielbiał. Oczy, które zawsze pełne były emocji. Szczęścia, smutku, złości. Nishi otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, jednak tak szybko jak je otworzyła, tak szybko je zamknęła. Uciekła wzrokiem. W tym samym momencie Mizuki odwrócił się i poszedł dalej.

Dotarli do domu, zdjęli buty i kurtki. Mizuki zmierzał do kuchni, jednak za nim odszedł, spojrzał na nią kątem oka.

-Wszystko robiłem dla twojego dobra.- Wyszeptał.

-Robienie ze mnie idiotki nie mogło być dla mojego dobra!- Wykrzyczała.

Mizuki odwrócił się, jego oczy, te które nigdy nie okazują uczuć, były teraz pełne bólu i determinacji. Wiecznie nieruchome usta wygięte były w grymasie. Nie powiedział nic, tylko wszedł do kuchni.

-Przebierz się, wyruszamy za godzinę.

Nishi przebrała się w przeznaczoną dla niej długą sukienkę, ubrała do niej czarne, klasyczne szpilki. Mizuki ubrał dopasowany do niego garnitur i czarny krawat. Zapinając jeszcze mankiety, otworzył portal. Wszedł pierwszy. Nishi wahała się przez chwilę, miała ochotę uciec od tego świata. Świata w którym czuła się zagubiona. Jednak po chwili wkroczyła pewnym krokiem do portalu.

Znaleźli się w głównej sali, czekali tam na nich Najwyższy oraz Atsushi, obydwoje ubrani byli w garnitury.

-Czy ktoś może mi wyjaśnić co się dzieje?- Spytała poirytowana dziewczyna.

-Jedziemy do Zielonych, na turniej.- Odpowiedział białowłosy.

-Jaki turniej?

-Turniej pokojowy. Zjeżdżają się wszystkie nacje. A uczestnicy toczą między sobą walki.

Dziewczyna lekko zmarszczyła brwi i zacisnęła usta.

-Zobaczysz jak to wygląda, gdy już dotrzemy.- Uśmiechnął się Atsushi.

Wyszli na dziedziniec, gdzie czekał na nich powóz, cała czwórka wsiadła i wyruszyła w drogę.

Po długiej podróży wreszcie dotarli. Przed nimi widniał ogromny zamek oraz tłok w okół niego. Zatrzymali się. Pierwszy wysiadł Atsushi, potem Najwyższy, następnie Mizuki. Gdy wysiadł podał jej dłoń, by pomóc jej wysiąść, ona jednak zignorowała to i zeszła sama. Gdy wysiadła zobaczyła, że wszystkie spojrzenia są w nich utkwione. Cofnęła się o krok, stała teraz za plecami Mizukiego, jednak nadal czuła na sobie spojrzenia.

Szli przez środek tłumu. Dziewczyna mogła usłyszeć pojedyncze komentarze:

-To ponoć ci, którzy mają tego strasznego Brata.

-Mówią, że Czerwoni są najbardziej niezrównoważoną nacją.

-Widziałaś tę dziewczynę z tyłu? Ciekawe czemu Mizuki, trzyma kogoś takiego tak blisko siebie.

Policzki Nishi zapłonęły. Zatrzymała się i odwróciła się w ich stronę. Podeszła do obcych dziewczyn. Chciała coś powiedzieć, ale zorientowała się, że zgubiła w tłumie Mizukiego. Nie wiedziała dokąd pójść. Zrozpaczona, zaczęła nerwowo się obracać. Nagle jakaś dłoń złapała ją za ramię.

-Czyżbyś się zgubiła i potrzebowała pomocy?

Znała ten głos. Powoli odwróciła się i napotkała te oczy. Znajome, ciemne oczy. Serce podeszło jej do gardła, oddech stał się płytki i przyspieszony. Nagle przestała słyszeć hałas robiony przez tłum. Nie widziała nikogo poza tą osobą.

-Daichi.- Powiedziała głucho.

Chłopak przyciągnął ją do siebie i uśmiechnął się.

-Jak miło, że pamiętasz jak się nazywam.- Powiedział spokojnie.

Dziewczyna wpadła w panikę,  nerwowo zaczęła się wyrywać. Chłopak złapał ją za drugie ramię. Do oczu napłynęły jej łzy.

-Mała, uspokój się, chce ci tylko pomóc.- Powiedział lekko zirytowany.

Nagle poczuła ukłucie w plecy. Obraz przed nią zaczął się rozmywać. Ciało odmawiało posłuszeństwa, jednak była w stanie mniej więcej widzieć i słyszeć. Poczuła jak ktoś ją podnosi. Spojrzała w górę. Widziała oczy Daichiego utkwione w jej twarzy. Czuła się bezradna. Za chwilę pewnie oddalą się od wszystkich a potem ją zabiją.

-Jesteś strasznie głupia, przecież mówiłem, że tym razem chce ci tylko pomóc.- Zmarszczył lekko brwi.- Paraliż pewnie minie za dwie- trzy minuty.

Szli przez chwilę, gdy nagle Daichi się zatrzymał. Odwróciła się i zobaczyła wściekłe, błękitne oczy.

-Miło cię widzieć Kuro.- Powiedział Daichi, po czym się uśmiechnął.

Łzy w barwie szkarłatuWhere stories live. Discover now