Rozdział 13

13 1 2
                                    

Dziewczyny szły w milczeniu. Słychać było tylko ich kroki oraz ciężki oddech psa.

-Jak mówiłaś, że nazywa się twój pies?- Przerwała ciszę Nishi.

-Shingo.-Odparła z uśmiechem.

-Słuchaj, podeszłabyś ze mną do domu Mizukiego żebym mogła zabrać swoje rzeczy?

-Jasne, znam skrót dzięki któremu dotrzemy tam w chwilę.

Sayuri skręciła w głąb lasu. Rzeczywiście po chwili wyszły z lasu i dotarły na tyły domu.

-Shingo, zostań tutaj.- Właścicielka pogłaskała go po białym łbie.

Stworzenie delikatnie przekręciło łeb i spojrzało na nią mądrymi, zielonymi oczami. Nagle położył się i stęknął by pokazać swoje niezadowolenie.

-Też cię kocham- Uśmiechnęła się.

Nishi wyciągnęła klucze.

-Dziwne...

-Co się stało?

-Drzwi są otwarte. Trzymaj się blisko mnie.

Weszły do środka, Nishi złapała parasolkę stojącą przy wejściu, Sayuri zacisnęła mocniej dłonie na swoim kiju. Usłyszały jakieś dźwięki dochodzące z kuchni. Skradały się po cichu, gdy nagle Sayuri potknęła się o własne nogi i wleciała na swoją towarzyszkę. Z hukiem wpadły do kuchni i wylądowały na podłodze, niczym rozjechane naleśniki.

-No moje gratulacje!- Popatrzyła się na Sayuri Nishi.

-To nie moja wina! To wina moich nóg!

-Ekhem...- Usłyszały nad sobą czyiś głos.

Obydwie uniosły wzrok. Nad nimi stał białowłosy chłopak o żółtych oczach, pijący spokojnie wodę.

-Atsushi?-Zmarszczyła brwi Nishi.

-Nie, ksiądz. - Odparł ironicznie.

-Śmieszne-powiedziała powoli wstając.

-Jak długo twoja koleżanka ma zamiar tam leżeć?

Na te słowa Sayuri podniosła się, niefortunnie znowu się potknęła i wleciała na chłopaka, rozlewając wodę na jego koszulce.

-Cholerne nogi!

Chłopak zamarł trzymając w jednej ręce pustą już szklankę a drugą oplatając niezdarną dziewczynę w talii. Po chwili ją puścił.

-Jestem Atsushi, miło cię poznać.- Chłopak uśmiechnął się, odsłaniając szereg białych zębów.

-Masz zęby pod kolor włosów - zaśmiała się - to znaczy, nazywam się Sayuri...

-Więc po co przyszedłeś? - Przerwała im Nishi.

-Mam coś dla Mizukiego, wiesz może gdzie on jest?

-Z Kuro, w lesie.

-Czekaj, Mizuki sam na sam z Kuro?

-No... tak.

-To się nie skończy dobrze.

-Niby czemu?

-Mniejsza, muszę mu to przekazać- pokazał jej list.

-To może mu to gdzieś zostaw?

-Musi to dostać osobiście.

-Czyli robisz spacerek do lasu?

-Robimy, ktoś musi mi pokazać gdzie są. - Uśmiechnął się.

Cała trójka wyszła z domu. Nagle z ziemi podniósł się Shingo i niespodziewanie rzucił się na Atsushiego. Obydwoje skaturlali się. Chłopak słyszał nad sobą kłapanie pyska psa. Odepchnął zwierzę od siebie. Pies jęknął, jednak szybko wstał i się otrząsnął. Między nimi stanęła Sayuri. Podeszła do psa i złapała go za szpiczaste uszy.

-Ile razy mam ci powtarzać, że nie atakuje się ludzi.

Pies burczał pod nosem.

-I jeszcze dyskutujesz! Skoro tego chcesz...- Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni czerwoną chustkę.

Pies zaczął uciekać. Sayuri ruszyła w pościg, w pewnym momencie skoczyła w stronę zwierzaka. Upadli razem na ziemie, a dziewczyna triumfalnie zawiązała na jego szyi chustkę.

-Pamiętaj, kto ma kij ten ma władzę.-Szepnęła do niego.

-Czyli rozumiem, że teraz możemy iść?- Spytał chłopak.

-Pójdźcie we dwójkę, ja muszę coś załatwić.

-Jasne, miło było cię poznać.

-Nawzajem.- Uśmiechnęła się i zniknęła z ich pola widzenia.

-Więc, co mnie ominęło?

Nishi opowiedziała mu o całej sytuacji dotyczącej Kuro.

-Mizuki musi być wkurzony. - Skrzywił się chłopak.

-Na pewno, ale sam sobie zawinił. Mógł nie kłamać.

-Nishi, znam lepiej od ciebie Mizukiego, więc wiem, że robił to by cię chronić.

-Jasne...

Weszli na polane, na której zostali chłopcy. Właśnie się żegnali.

-Atsushi, coś się stało?- Zapytał Mizuki.

-Musisz to zobczyć.- Pokazał mu list.

Mizuki otworzył kopertę, nagle jego mina zmieniła się, skrzywił się. Pokazał to Kuro.

-Nishi, wiem, że jesteśmy pokłóceni, ale musimy wracać do czerwonych.

-Czemu?

-Stało się coś strasznego...

Łzy w barwie szkarłatuWhere stories live. Discover now