Rozdział #7

17 1 4
                                    


Przez parę dni władzę nad terenem Czerwonych mieli sprawować Bracia. Najwyższy wyjechał do Zielonych by wyjaśnić bliżej nieznane sprawy.

Nishi usiadła na ławce, która znajdowała się przed zamkiem. Było dość chłodno.  Zamknęła oczy i odchyliła głowę. Zaczęła rozmyślać nad wszystkim co do tej pory się wydarzyło. Ktoś położył jej rękę na ramieniu. Zdumiona otworzyła oczy.

-Atsushi?

-Szukaliśmy cię.

-Z jakiego powodu?

-Nie powinnaś sama się włóczyć.

Dziewczyna odtrąciła jego rękę.

-Myślę, że jednak sobie poradzę.- Oburzona wstała z ławki by się oddalić.

Białowłosy złapał jej nadgarstek.Jego uścisk stawał się coraz bardziej bolesny. Dziewczyna odwróciła się i stanęła  nim twarzą w twarz.

-Może jednak wrócisz do środka?- Spytał szydersko się uśmiechając.

Bez słowa  skierowała się w stronę drzwi. Weszli do sali tronowej. Na środku stał Mizuki.

-Dobrze, że już jesteś.- Powiedział chłopak patrząc na nią kątem oka.

-Coś się stało?

-Ściemnia się, pomyślałem, że bezpieczniej...

-Czy możecie przestań się tak zachowywać ?!- Krzyknęła poirytowana.

Mizuki popatrzył na nią.

-Nie mam już pięciu lat! Nie musicie wyznaczać mi godzin policyjnych! - Bez czekania na odpowiedź oddaliła się.

Zapadł zmierzch. Wyjrzała przez okno. Latarnie oświetlały podwórko. Przebrała się i poszła spać.

Z głębokiego snu wyrwał ją głos Mizukiego.

-Co się znowu stało?- Spytała zaspana.

-Mamy nieproszonych gości.- Wtrącił Atsushi stojący za plecami Mizukiego.

Opiekun chwycił dziewczynę za nadgarstek. Wyszli z komnaty. Na korytarzu stało dwóch mężczyzn.

-Tak myślałem, że to wy.- Uśmiechnął się Atsushi

-Idź dalej, my się nimi zajmiemy.- Wydał polecenie Mizuki.

Nishi pobiegła w stronę największej sali. Sali tronowej. Zdyszana wbiegła i z trudem zamknęła wielkie drzwi. Oparła się o nie i zsunęła na podłogę.

-Czy to ty nazywasz się "Nishi" ?

Dziewczyna szybko podniosła się na nogi. Z cienia wyłonił się chłopak. Na oko miał dziewiętnaście lat.Wysoki, szczupły brunet o przyjemnych oczach.

-Zależy kto pyta.-Odpowiedziała dalej zdezorientowana.

-Rozumiem, nie ufasz obcym.- Nieznajomy przybliżył się

-No więc... kim jesteś?

-Nazywam się Daichi. Jestem jednym z Braci żółtego oddziału.

-Czyli jesteś moim wrogiem?- Spytała coraz bardziej przerażona.

-Tak, ale nie musisz się mnie obawiać.

-Czego chcesz?

Daichi dotknął jej policzka.

-Ciebie po swojej stronie.

-Chyba żartujesz!- Odepchnęła go.

Sięgnęła po stojącą obok parasolkę. Popatrzyła na nią krzywo.Stwierdziła, że tym raczej się nie obroni, ale zawsze warto spróbować.

-Wysłuchaj mnie chociaż.-Popatrzył na nią ciepło.

-Masz pięć minut.

-Chcę  cię wyzwolić.

-Od czego?

-Od czerwonych. Nie widzisz tego? Tego jak tobą manipulują, tego jak kontrolują każdy twój krok. Co tak naprawdę możesz tu wykonywać samodzielnie?

-Ja...ja...

-Nawet nie możesz się ubrać tak jak chcesz.-Powoli się do niej przybliżył

-Nie, to nie tak...- Nishi spuściła wzrok.

-A jak?- Znowu dotknął jej policzka.

Dziewczyna popatrzyła w ciepłe oczy intruza.

-Mizuki cię wykorzystuje.

-Nie, to nieprawda.

-Naprawdę myślisz, że on cię lubi? Po prostu ma w tym swój interes.

-Nie,nie...- Złapała się za głowę.

-Potrafisz więcej niż możesz sobie wyobrazić. On chce zagarnąć tą moc dla siebie.

-A ty co chcesz zrobić?

-Pomóc ci ją opanować. Zaufaj mi.

-Ale Mizuki...

-Dla niego jesteś tylko pionkiem na szachownicy.

Chłopak przybliż się do niej. Ich usta prawię się stykały.

-Chodź ze mną.- Wyszeptał.

W tej chwili oby dwoje usłyszeli donośne uderzenie w drzwi. Nishi otrząsnęła się i odsunęła się od niego i drzwi. Usłyszeli kolejne uderzenie. Drzwi się otworzyły. Stał w nich rozjuszony Mizuki.

-Zastanawiałem ile ci jeszcze to zajmie.- Zwrócił się do niego Daichi z uśmiechem.

-Przestań nią manipulować.

-Przecież mówię tylko prawdę.

Oczy Mizukiego okryła czerń, obok jego spodni miał pochwę z mieczem a z tyłu zwisał długi, czarny ogon okryty jakby łuskami, który złowieszczo kołysał się na boki.

-Widzę, że robi się niebezpiecznie.- Powiedział brunet.

Złapał Nishi za nadgarstek i przystawił jej nóż do gardła. Przerażona wstrzymała oddech.

-Odsuń się od przejścia, albo zarżnę ją tu i teraz.

Mizuki posłusznie wykonał polecenie. Daichi wyszedł z sali przetrzymując dziewczynę jako zakładniczkę.

-Mizuki...- Wyszeptała przerażona.


Łzy w barwie szkarłatuWhere stories live. Discover now