Rozdział #9

28 1 5
                                    

Usłyszeć się dało tylko serie uderzeń w worek treningowy. Nishi zawzięcie uderzała w niego. Ubrana była w stanik sporotowy i krótkie spodenki. Włosy miała związane w kucyki, tylko kilka niesfornych kosmyków wymknęło się spod gumki. W pasie, na wysokości pępka miała zawiązany bandaż. Pod nim znajdowała się blizna, która przypominała jej o tym jak zatopiła sztylet we własnym ciele.

-Obudziłeś się?- Powiedziała nie odwracając się.

-Wszystko z tobą w porządku?- Spytał Mizuki opierając się o ściane.

-Zależy w jakim konspekcie.

-Zaczęłaś ćwiczyć?-Spytał lekko zdziwiony.

-Jak widzisz.- Odparsknęła.

Mizuki powoli ruszył w jej stronę.

-Zostaw mnie.- Powiedziała dalej nie odwracając się.

-Nishi, co się

-Po prostu odejdź!- Wykrzyczała.

-Co się stało?- Zapytał wyraźnie zmartwiony.

-Nie chce być... bezużyteczna.

-Uratowałaś mnie i Atsushiego...

-Zrobiłam to w przypływie emocji.- Zacisnęła zęby.

-Musiałaś mieć dobrą motywację. Dlaczego, Nishi?

-Ja...ja po prostu łatwo się przywiązuje do ludzi.

-Dobrze wiesz, że ja...

-Nie mów tego.- Spuściła głowę.

-Nie chcesz usłyszeć tego, że nie jestem człowiekiem, że jestem potworem?!- Uniósł głos.

-Zamknij się!

-Nie chcesz tego usłyszeć, bo wiesz, że jesteś taka sama!

-Ja nie chciałam...- Ściszyła głos

-Czego nie chciłaś?!

-Nie chciałam ich zabić!- Krzynęła i odwróciła się twarzą do chłopaka. - Ja naprawdę nie chiałam...- Wyszeptała a po jej policzku spłynęła szkarłatna łza.

Stała tak ze spuszczoną głową. Mizuki podszedł i ją przytulił.

-Nie martw się, sprawię, że nigdy więcej nie będziesz musiała...

Dziewczyna nadal stała w bezruchu. W końcu go odepchnęła.

-Chyba pójdę się umyć...

Weszła do wanny z gorącą wodą, rozpuściła ciasno spięte włosy. Zanurzyła się całkowicie w wodzie. Umyła się i wyszła. Owinięta w ręcznik spojrzała w lustro. Ujrzała za sobą dwóch mężczyzn, których zabiła, jej twarz pokrywała krew. Nie panując nad sobą rozbiła je na kawałki.

Rozległo się pukanie do drzwi.

-Wejdź.- Powiedziała sucho.

W drzwiach ujrzała trzy dziewczyny z małym koszyczkiem.

-My... my przyszłyśmy podziękować.- Odezwała się jedna z nich nieśmiało.

-Słucham?- Popatrzyła na nie zdziwiona.

-Uratowałaś Mizukiego i...

-Tak bardzo go kochacie?

-T-tak.- Przyznały się  czerwieniąc.

Nishi poczuła ukłucie w sercu.

-Za co wy go tak wielbicie?

-On jest taki cudowny, silny...

-Nie kontynuuj.- Przerwała jej Nishi, masując skronie.

Dziewczyny niepewnie podeszły do niej i usiadły na łóżku. Dziewczyna spojrzała na nie krzywo. Ponownie rozległo się pukanie do drzwi.

-Nishi? Jesteś tam?

-Nie, nie ma mnie Mizuki.

-Dobra, czyli mogę wejść.

Wszedł do pokoju, wszystkie trzy dziewczyny wstały, Nishi jednak nadal siedziała.

-Okaż mu należyty szacunek.- Syknęła jedna z nich.

-Może jeszcze mam mu się kłaniać?

-Mi tam by to odpowiadało.- Jego kącik ust delikatnie się uniósł.

-Dziewczyny, wyjdźcie, chce z nią porozmawiać...

Zniknęły w trzy sekundy. Usiadł koło niej.

- Możesz się pakować.

-Co?

-Wracamy na Ziemię.

-Kiedy?

-Za jakieś dziesięć minut.

-Mizuki.

-Hmm?

-Ja przecież nie brałam żadnych rzeczy ze sobą.

-Czyli jesteś już gotowa?

-Tak.

-To świetnie.

Zeszli na dół. Mizuki złapał Nishi za nadgarstek i razem przenieśli się na Ziemię.

-W sumie, to tęskniłam za tym.- Powiedziała.

-Naprawdę?

-Tak, pójdę się przewietrzyć.

-Pewnie.

Wyszła na dwór, było południe.

-Nishi!

Poczuła jak czyjeś ręce oplatają się wokół jej szyi.

-Sayuri...

-Co się z tobą działo?!

-Byłam u... cioci.

-Tak długo?

-Długo?

-Nie było cię miesiąc.

-Wytłumaczę ci kiedy indziej...

-Dobrze, że wróciłaś, zdążysz na wycieczkę.

-Na co?

-Na trzy dniową wycieczkę w góry, jesteśmy razem w pokoju.

-Racja, zapomniałam. Wrócę się spakować.- Powiedziała, zdejmując jej ręce.

-Do jutra!- Krzyknęła Sayuri.



Łzy w barwie szkarłatuWhere stories live. Discover now