121213

4.1K 567 120
                                    

(proste Tae, kursywa JK)

- Nie radzę już sobie z tym. Twoja obecność boli mnie bardziej od nieobecności, jednak brak ciebie sprawia, że nie umiem ułożyć sobie życia, bo każdy przypomina mi ciebie. Kto pozwolił ci tak mnie zniszczyć? 

- Taehyungie, ja... Przepraszam, nie... Zapomnijmy o tym, tylko wszystko zepsułem, nie chciałem.

- Zostawiam cię na rok, na długi, długi rok. A ty co? Miałem zapomnieć, tak bardzo chciałem, ale ty ciągle tu jesteś. Nie przyszło ci do głowy to, że tego nie chcę? - Stęknął żałośnie Taehyung, a nutkę płaczu spokojnie można było wyczuć. Cicho szlochał, nie przejmując się mokrymi oczami czy też nosem. Zwyczajnie siedział na brzegu łóżka zapłakany i załamany, patrząc tępo w ciemną ścianę naprzeciw niego. - Egoista... Cholerny egoista!

- Nie krzycz, Taehyungie, błagam. Damy sobie radę, słyszysz? Wiem, że jesteś bardzo zniszczony, że to wszystko cię męczy, ale uwierz, mnie też. Wiesz, jak strasznie żyje się ze świadomością, że prawdopodobnie nigdy już nie zobaczy się ukochanej osoby? - Niemalże pisnął, gdy żal ścisnął mu gardło. Fakt ten non stop go bolał, jednak uważał, że to jedyny argument, by szybciej spotkał się z przyjacielem, do którego spieszno mu było jak nigdy do nikogo innego. 

- A mi ze świadomością, że twoje oczy będą puste? Że nie zobaczysz mojego uśmiechu, tego, jak bardzo się starałem, by ci się spodobać? Obaj mamy ciężko, Ciastek. Wolałem czasy wyprowadzki, byliśmy wtedy tacy beztroscy, mieliśmy tylko siebie, bez żadnych problemów.

- Taehyungie?

- Tak?

- Czy ja jestem twoim problemem? - Szepnął, jakby sam nie chciał uwierzyć w to, o co pytał. Bał się oczywistej odpowiedzi. 

- Jesteś, oczywiście że jesteś. Ty moim, ja twoim. Nie oszukujmy się; gdybyśmy nie byli ze sobą tak blisko, żadne z nas by nie cierpiało. Jesteśmy jednak jak Sora i Shiro z No game no life, bo im dalej jesteśmy od siebie, tym gorzej nam się żyje. Pierwszy raz nie mam pojęcia, co mógłbym zrobić, by było dobrze, Jungkookie...

- Spotkajmy się. Cholera, trochę na bilet trzeba wydać, ale zwrócę ci połowę kosztów. Dla mnie spotkanie ciebie jest bezcenne, więc niech pieniądze nie stanowią żadnej bariery. Zróbmy to, zanim całkowicie umrę, Taehyung

- Wakacje dwa tysiące czternaście będą naszymi, dobrze?

- Czemu nie trzynaście? - Spytał zaskoczony Jungkook, zupełnie nie rozumiejąc terminu podanego przez przyjaciela... kochanka?

- Nie dam rady. Nie mam zupełnie pieniędzy, a lada moment zaczynam studia. Poza tym... Eh, Jungkookie, moja mama nie żyje, więc jest nam o wiele ciężej, niż było. 

- Słucham? Jak... Pani Jaejung? Nie... Jak? Kiedy? Taehyungie, czemu nic nie mówiłeś? - Zawiesił się, nie mogąc uwierzyć w śmierć najcudowniejszej kobiety pod słońcem. Klatka od razu zaczęła go boleć, a łzy napływać do oczu. Miał nadzieję na podarowanie jej zrobionego przezeń ciasta w podzięce za wszystkie dziecięce przysmaki, jakie niegdyś im przygotowywała, jednak nie miał pojęcia, że i na to również się spóźni. 

- Wypadek. Wracała do domu, jakiś idiota ją potrącił. Zginęła na miejscu, miała masę obrażeń. Dwa... dwa lata temu. To nieważne, Jungkookie, dobrze? Ludzie przychodzą, odchodzą. Nie po to chodziłem tyle czasu na terapię, by teraz to wszystko wypominać. - Zaśmiał się cicho, jednak przez łzy. Brakowało mu rodzicielki, która na każdy smutek potrafiła znaleźć odpowiedni lek. Tęsknił za jej uśmiechem, jej gładkimi dłońmi, które często smyrały jego ramię, gdy nie mógł zasnąć. Nawet krzyków mu brakowało, gdyż cisza, jaka po niej pozostała, odbijała się Taehyungowi echem w uszach nawet podczas snu. 

- Przepraszam. Rozumiem, ale jeśli będziesz chciał pogadać...

- Jasne, czaje. Nie napinaj się, to tylko śmierć. Kiedyś jeszcze ją zobaczę. - Odparł już nieco pewniej, po czym głęboko odetchnął. Położył się na łóżku i bezsilnie utrzymywał telefon przy uchu. - Chyba pójdę spać, jestem wykończony. Jungkookie...

- Tak?

- Poczytasz mi?

- Oh. - Stęknął młodszy i wybałuszył oczy, po czym zagryzł policzek od środka. - A... Może być Harry Potter? Nic innego nie mam aktualnie przy sobie.

- Cokolwiek, bylebym mógł słuchać cię do snu. Masz taki uspokajający głos, Jungkookie... Założę słuchawki, zakopię się pod kołdrą, podłączę telefon i możesz zaczynać.

Po wykonaniu wszystkich tych czynności objął poduszkę rękoma, a kołdrę wcisnął sobie między nogi. Jungkook odchrząknął, po czym zrobił 'próbę mikrofonu' i rozpoczął czytanie. 

A Taehyung mógłby przysiąc, że gdyby nie wyciszył swojego mikrofonu, to Jungkook nie zasnąłby całą noc, zagłuszany przez szloch jego aniołka.

Miałam świetny dzień, jeśli ktoś chciałby wiedzieć!!

you're my sky | Vkook ✔️Where stories live. Discover now