° 2

4.6K 792 401
                                    

- Powtarzaj za mną... Dobry Jezu a nasz Panie... - westchnął już tysięczny raz chcąc aby do tego pustego łba cokolwiek dotarło.

Stwierdzili, że jest za piękna pogoda, aby korzystać z komunikacji miejskiej więc wybrali się na spacer. Lubili swoje towarzystwo i czuli się dobrze, będąc tylko we dwóch.

Mimo odmiennych poglądów i wiar, byli sobie bliżsi niż ludzie myśleli. A w tych czasach to naprawdę rzadkość.

Jungkook pierwszy raz w całym swoim życiu wyraził chęć nauczenia się czegoś związanego z kościołem, poza wiedzą, jak palić czarownice na stosie. Co mimo wszystko w średniowiecznym obliczu kościoła było powszechne.

Dlatego sam wyszedł z inicjatywą, aby Taehyung go czegokolwiek nauczył. Jednak to było trudniejsze niż myślał, ponieważ blondyn mówił jedno, a Jungkook słyszał i tak swoje.

- Dobry Jeżu, a naszpanie...- powtórzył tak samo zmęczonym głosem, aktorsko odgrywając westchnięcie starszego chłopaka.

- Gdzie Ty tam do jasnej Anielki masz jeża? - pisnął już wytrącony z równowagi Taehyung.

- To i tak lepiej brzmi niż Osa tam na wysokości czy jakoś to tak szło..- machnął ręką, za dużo jak na dzisiejszy dzień, jeszcze nauczyłby się tego poprawne.

- Hosanna na wysokości...

Gdyby Taehyung miał określić w skali, jak bardzo Jungkook jest cofnięty w rozwoju, to wyszedłby mu nie daj Boże jakiś ułamek, logarytm czy inne diabelskie rzeczy.

Mimo wszystko nie wyobraża sobie tego aby mieszkać i żyć bez Jungkooka. Często w nocy słyszy jak Jungkook dzwoni do jakiejś wróżki i pyta ją o karty. A potem przychodzą kosmiczne rachunki za telefon.

A Jungkook nie mógłby żyć bez codziennego zabijania się o nogi Taehyunga, który klęczał pod krzyżem zawieszonym na ścianę w salonie. Który był chyba tak umiejscowiony, aby uprzykrzyć Jeonowi życie, o ile jest to wykonalne.

Kiedy już doszli do studia tatuaży, brunet wpuścił Taehyunga przodem w drzwiach. W salonie nikogo nie było, bo jednak mało osób umawia się na wizytę wpół do dwudziestej pierwszej.

- Witam, Pan był umówiony? - młoda, czerwonowłosa dziewczyna, podeszła do nich i spojrzała z uśmiechem.

Taehyung dokładnie jej się przyjrzał, miała pełno kolczyków w uszach i kilka na twarzy, mianowicie w nosie i w wardze.

Miała na sobie czarny top i tego samego koloru rurki. Odkryte części jej ciała w pełni pokrywały tatuaże.

Taehyung też zawsze marzył o tatuażu, jakimś małym, minimalistycznym. Jednak wychował się w bardzo katolickiej i sceptycznej rodzinie. A jego matka wydziedziczyłaby go za tatuaż, a tego nie chciał.

Za to jego współlokator miał większą część ramienia pokrytą tatuażami, nie wspominając już o mniejszych tatuażach które były na większości kończyn młodszego.

Miał też podobno tatuaż w intymnych częściach ciała. Jednak blondyn nie chciał o nich myśleć. Stop. Nie, że nie chciał, bardziej nie mógł.

Dziewczyna ruchem dłoni wskazała aby usiedli na sporej, skórzanej sofie. Pokazała im nowy projekt tatuażu dla małego belzebuba, jak pieszczotliwie ma w nawyku nazywać Taehyung Jungkooka.

Rysunek przedstawiał czarną postać z szerokim, białym uśmiechem na twarzy, a cień postaci stał w dokładnie takiej samej pozycji lecz już bez uśmiechu.

Taehyunga zawsze zastanawiał sens i znaczenie niektórych tatuaży Jungkooka. Niektóre były takie bardzo banalne, można by rzec potoczne. A inne były tak niezrozumiałe, że nie był pewny czy Jungkook sam zna jego znaczenie.

Spojrzał na uradowanego chłopaka, który ruszył z dziewczyną na fotel. Aby przyozdobić swoje ciało w nowe dzieło.

A blondynowi zostało jedynie przeglądanie segregatorów z innymi projektami tatuażystki, jednak w głowie odmawiał różaniec. Bo kobieta z kościoła wyjdzie, a kościół z kobiety nigdy.

Tak sobie to tłumaczył, jednak on nie był kobietą. Określał siebie jako osobę silnie wierząca, przykładnego chrześcijanina.

A dla Jungkooka i tak zawsze zostanie po prostu młodym, aspirującym moherem.

Dear G̶o̶d̶, Satan » TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz